•
Donghyuck tego dnia był podekscytowany. Od rana nie mógł się doczekać kolejnego opalania, a dokładniej spotkania z koszykarzem. Nie rozmyślał długo nad poprzednią konfrontacją. On ją dosłownie analizował sekunda po sekundzie. Nie dał rady powstrzymać się przed wspominaniem tamtych chwil. Do końca nie wiedział czym to było spowodowane. Albo po prostu nie chciał.
Kiedy już nadszedł ten czas udał się na boisko nieco podenerwowany. Kilka minut wcześniej spotkał się krótko z Chenle i poprosił go, aby tym razem nie przychodził na pogaduchy. Przyjaciel zdziwił się lekko ale szybko domyślił się czym były spowodowane takowe działania Donghyucka. Kiwnął więc wtedy tylko głową i odszedł w poszukiwaniu Jisunga.
Gdy Hyuck już się usadowił i przygotował do opalania, wyciągnął z plecaka książkę i zaczął ją czytać. Była to nadal ta sama lektura, którą polecił mu Chińczyk. Przez ostatnie wydarzenia szła mu ona mozolnie. Nie mógł jednak na nią narzekać, bo jakościowo była przednia. Jak się domyślacie schemat ostatnich dni powtórzył się i tym razem. Po upływie już kilku minut, słychać było dochodzące kroki po raz kolejny należące tylko do jednej osoby. Tym jednak razem nowo przybyły sportowiec nie miał przy sobie piłki. Co dziwne był ubrany w koszulkę z krótkim rękawkiem. Już po chwili, podszedł do Hyucka i uprzednio machając przywitał się i krótko zapytał
- Mogę się przysiąść? - po chwili oczom słonecznego ucznia, ukazał się także leżak koszykarza.
- Różowy..?
- No mojej mamy...Nie mam własnego - odpowiedział szybko kruczoczarny pesząc się lekko.
- Jest... stylowy. I tak wole swój, ale twój nie jest brzydki - po chwili Donghyuck zaśmiał się krótko i aby więcej go nie zawstydzać, poklepał lekko leżak dając mu tym samym znak, że nie ma problemu aby przysiadł się obok.
Chłopak już po chwili rozłożył się w bardzo małej odległości od Hyucka. Między nimi zapadła cisza. Uczeń lubujący się w opalaniu nie słysząc żadnych kolejnych słów wrócił do czytania. Koszykarz za to nie wiedział do końca co robić. Po chwili jednak wpadł mu do głowy dosyć ryzykowny pomysł, który mimo wszystko zdecydował zrealizować.
W pewnym momencie słychać było bliżej niezidentyfikowany dźwięk. Donghyuck mimowolnie podniósł wzrok znad książki co okazało się być błędem. Odgłos należał bowiem do koszulki sportowca, która znajdowała się w tym momencie tuż obok ich leżaków. Jej właściciel za to świecił właśnie przed Hyuckiem pół nagim ciałem, które oddawało idealnie jego zamiłowanie do sportów. Dodatkowo uśmiechał się on przy tym jakby nic nie miało przed chwilą miejsca. Karmelowy chłopak po chwili już mógł poczuć lekko podwyższoną temperaturę na twarzy.
Powiedzmy sobie szczerze. Jego reakcja i tak była spokojna.
Ja na jego miejscu byłabym pewnie czerwona jak burak, a on tylko lekko się zarumienił.
#stanDonghyuck_stanTalent
- No co? Trzeba korzystać ze słońca. Posmarowałbyś mi plecy? Bo wiesz, spalenizna jest paseta - przy czym wykonał dziwny ruch dłonią, który miał naśladować ten, który kilka dni wcześniej wykonał Donghyuck.
- Jest passé... - powiedział Hyuck przewracając oczami.
- O! Dokładnie o to mi chodziło! - mówiąc to koszykarz zaśmiał się nerwowo i położył się na brzuchu. Donghyuck przysunął się lekko z leżakiem i zgodnie z prośbą zaczął rozsmarowywać zimną maź na skórze starszego. Już na starcie zauważył, że jest on spięty. Zdecydował się on lekko pomasować mięśnie chłopaka aby przynamniej ociupinkę się rozluźnił. Nim się obejrzał ze sportowca zeszły wszystkie nerwy ale także..
świadomość.
Bowiem od tego wszystkiego nasz kruczoczarny mięśniak usnął jak mały miś. Donghyuck zauważył to dopiero w momencie kiedy skończył czynność, o którą go poproszono. Wtedy też najciszej jak umiał odsunął się. Następnym co zamierzał zrobić było wrócenie do lektury. Nie udało mu się to jednak, gdyż co chwilę wracał on wzrokiem do śpiącego obok kolegi. Ostatecznie porzucił on książkę, przekręcił się na bok zaczął gapić się w niego bez skrupułów. Nie mógł on pojąć jak człowiek, który przed chwilą świecił przed nim klatą spał teraz w najbardziej uroczy dla niego sposób. Wyglądało to aż tak pięknie, że Donghyuck w myślał kłócił się, która scena była słodsza - ta z poprzednich dni, gdy uratował go przed spaleniem, czy teraz kiedy spał. W pewnym momencie zmarszczył on swój nosek, przez co Hyuck dosłownie dostał hiperwentylacji i o mało nie wydał bliżej nieokreślonego dźwięku. Przez swoje jednak umiejętności udało mu się tego uniknął. Po kilku jednak sekundach śpiący powtórzył czynność. Wtedy też mimowolnie ręka Donghyucka ruszyła.
Ku lepszej przyszłości.
Ku dobrom naturalnym.
Ku nosie sportowca.
Czas leciał, a dłoń znajdowała się coraz bliżej. Dosłownie dzieliły ją już milimetry.
Wiadomym jednak dla nas co stało się następne.
Tuż przed zetknięciem palca wskazującego z noskiem koszykarza, ów człowiek otworzył niespodziewanie oczy uśmiechając się przy tym szeroko. Po chwili przysunął się do owego palca i w ten oto sposób, Hyuck dokonał tego czego pragnął. Szybko jednak gdy to się stało odsunął rękę i obrócił się na drugą stronę, nie wiedząc co robić. Panikował, to było wiadome. Po kilku sekundach słychać było skrzypnięcie, a następnie Donghyuck poczuł jak ktoś kładzie się za nim. Nie umiał nic zrobić w tamtym momencie. Jedyne co robił to czekał na rozwój sytuacji. Po chwili poczuł jak owa postać odgarnia mu włosy za ucho i poczuł ciepły oddech przy policzku. Dosłownie czuł już słowa pogardy kruczoczarnego w jego stronę i tego dlaczego się tak na niego gapił. Wtedy jednak wydarzyła się rzecz śmieszna.
Kilka kroków dalej niespodziewanie zatrzymali się Jeno wraz z Jaeminem. Ich oczy były skierowane ku parze na leżaku. Ciała za to były zastygnięte w bezruchu, w pozycjach nienaturalnych. Nana miał podniesioną jedną nogę, a ręce szeroko rozłożone co mogło wskazywać na to, że był w dobrym humorze. Jeno za to jedną rękę miał włożoną do kieszeni, a druga znajdowała się tuż przy włosach. Kończyny dolne zaś, były ewidentnie przygotowane do ewentualnego biegu. Przez ich wtargnięcie czas stanął. Nikt nie wiedział czy może się ruszyć. Duet jedynie widział już ten ogień w oczach kapitana. Młodszy z dwójki był biały jak ściana, bał się jednak ruszyć do ucieczki. Niespodziewanie jednak można słyszeć było wesoły krzyk Jisunga, który nie zauważając zamieszania biegł dziarskim krokiem wraz z piłką za chłopakami. Gdy jednak jego wzrok padł w kierunku leżaków, tak samo jak reszta zastygł.
Prawdę mówiąc wszystko było przypadkiem. Tego dnia Hyuck zamiast opalać się na środku boiska, rozłożył leżak tuż za tymczasowym ogrodzeniem postawionym na czas przygotowań do zakończenia roku szkolnego. Przez to chłopcy nie zauważyli dwójki uczniów i w ten sposób zniszczyli okazję, która nadarzyła się kruczoczarnemu. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko kapitan przymknął oczy przygotowując się mentalnie do pościgu, Jaemin obrócił się i wpadając przy okazji na Jeno zaczął uciekać. Przez to wszystko już po chwili Donghyuck miał widok na ucieczkę trójki sportowców przed wkurzonym kapitanem, którym w głębi gorąco dziękował, bo nie wiedział kompletnie jak sytuacja potoczyłaby się gdyby nie oni i ich bohaterski czyn.
[ ] Donghyuck 3:5 Nieznajomy [faul x1]
• • • • • • • • • •
Wróciłam moi drodzy!! Jeśli ktoś nie zauważył, na profilu wystawiłam wiadomość, że byłam/jestem chora. Złapało mnie jakieś zatrucie i nie dałam rady jakoś funkcjonować. Na szczęście powoli mnie już puszcza więc nie jest najgorzej!! Mam nadzieję, że nie jesteście przez to na mnie źli i, że rozdział nie spadł z jakości. (◞‸◟)Mimo wszystko jednak, będę dobrej myśli. Do następnego kochani!!
CZYTASZ
sunbed boi • markhyuck
Fanfictiongdzie Donghyuck lubi się opalać, a słońce pada zawsze idealnie na boisko szkolne lub Mark lubi grać w koszykówkę na zewnątrz szkoły, kiedy wielka gwiazda promienieje na niebie • • • • • • • • • • fluff • • • • • • • • • • pobocznie: chensung, nomin ...