#9

4K 274 416
                                    

Louis' POV

- Wróciłem! - oznajmiłem od razu przy wejściu do przedpokoju. Odpowiedziały mi cztery różne głosy dobiegające z salonu, gdzie jak później zobaczyłem, oglądali mecz. Więc przyjechałem w idealnym momencie! Potarłem o siebie dłonie po pozbyciu się butów ze stóp i płaszcza, który został powieszony w komodzie wypełniającej część przedpokoju.

– Jak to wróciłeś? Miało nie być cię do jutra po południu – Liam oderwał się od Zayna na krótką chwilę, by na mnie spojrzeć. To on był najbardziej zapatrzony w ekran, z resztą podobnie Niall. W końcu grała Irlandia! Spojrzałem na telewizor, wynik wskazywał, że jego klub wygrywał, dlatego blondyn nawet nie myślał o oderwania paczał od telewizora. Wszyscy intensywnie wgapiapi się w plazmę, pijąc piwo i żując przekąski. No dobra, nasza ciężarna nie piła piwa, ale jadła dużo chrupek.

- Pogadałem sobie ze staruszkiem i muszę natychmiast poinformować o tym młodego - oznajmiłem. - Gdzie Perrie, Blaise i Harry?

– Perrie nie wróciła jeszcze z centrum, Harry poszedł spać, a Blaise coś mówił, ale nikt go nie słuchał – oznajmił szatyn. – Czego dowiedziałeś się od Stylesa?

– Wybacz Liam, ale naprawdę chciałbym w pierwszej kolejności powiedzieć o tym Harry'emu.

– Aw! Kurwa, Larry is real.

Zdziwiłem się na okrzyk Nialla. Bo kto to do cholery jest Larry? W dodatku rudowłosa wyciągnęła do niego dłoń, a on szybko przybił jej piątkę. Nie miałem nawet zamiaru pytać, o co im chodzi. Nie widziało mi się specjalnie budzenie chłopaka, jednakże sprawa nie znosiła zwłoki! Ojciec Harry'ego obiecał zapłacić niemałą sumę, ale przed tym, zażądał kolejnej rozmowy z synem.

– Dobra, lecę i pewnie za moment przyjdę tu do was. Jestem ciekawy tej gry! – sapnąłem podekscytowany, krocząc po schodach. Mimo lekkiego zmęczenia, dzisiejszego dnia nie opuszczał mnie dobry humor i nawet nie wiem dlaczego.

Po potruchtaniu na górę, rozpromieniłem się znacznie, widząc zapalone światło w łazience, ponieważ oznaczało to, że Harry mógł nie spać, a gdy wyminąłem pokój Blaise'a, gdzie również paliło sie światło, byłem już pewny. Z czystej ciekawości postanowiłem tylko zajrzeć do pokoju brata Perrie, by upewnić się, że jest tam, z dala od Harry'ego. Jednak gdy uchyliłem drzwi, które były lekko otworzone, nie zobaczyłem w pokoju chłopaka. Zmarszczyłem brwi, a mój oddech przyspieszył, gdy spojrzałem na wejście do łazienki.

Bez najmniejszego zawahania się chwyciłem za klamkę od drzwi, obawiając się najgorszego. Lecz nie sądziłem, iż ujrzę przed sobą nagiego Harry'ego całego we łzach.

Nie wiedziałem co powinienem zrobić.

Chciałem zasłonić oczy, przeprosić i uciec, ale on płakał, cholernie mocno i głośno, a Blaise na pewno tu był i zniknął. To on doprowadził go do takiego stanu, w jakim nie widziałem nikogo nigdy w całym swoim życiu. Trząsł się, oddychając wręcz agonalnie.

- Chryste... - wymamrotałem zamroczony całą tą sytuacją, odnajdując na pralce stojącej w rogu pokoju i od razu sięgając po duży, czysty ręcznik, którym okryłem nagie ciałe chłopca. - Co się stało, Harry?

– A-auć – zerwał się, kiedy materiał ręcznika przejechał po tyle jego ciała. Patrzyłem na niego z przerażeniem, odgarniając dłonią i kręcone włosy z napuchniętej twarzy, po której przeplatały się różowo-fioletowe kolory.

– Harry, powiedz że nie...

– O-on, Lou... On mnie u-ukarał – zaszlochał, chowając twarz w swoich dłoniach. – Wszystko tak b-boli.

one of seven stories | l.s. ; z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz