Atmosfera zdawała się gęstnieć z każdą kolejną sekundą, mieszając się z nieprzyjemną wonią ciała ulegającego rozkładowi oraz brudnych wód Tamizy. Można było odnieść wrażenie, że wszystko wokoło zamarło w oczekiwaniu na sensacyjną, a może wręcz przełomową dla śledztwa informację. Nawet sceptycznie nastawieni do kobiet mieszających się w męskie sprawy policjanci w tej chwili wydawali się wstrzymywać oddechy. Chociaż kto wie? Może to tylko wina mało przyjemnej mieszanki zapachów, przez którą Arno nadal zasłaniał usta i nos chustą.
— Nie tutaj. Proszę mnie odwiedzić w moim domu, inspektorze. Myślę, że godzina siedemnasta będzie idealnie pasować. — Evie kiwnęła inspektorowi głową, nie dając mu czasu na odpowiedź.
Zaraz przeskoczyła przez niski mur i odeszła w stronę stojącego nieopodal powozu, który można było nająć za drobną opłatą.Jacob obserwował siostrę przez chwilę, zanim rozejrzał się wokoło i otrzepał dłonie.
— Nic tu po nas, nie ma żadnych bardziej znaczących tropów, Freddy. Woda zapewne zabrała większość, może sam morderca. Musimy czekać. — Frye wydawał się naprawdę rozczarowany swoim odkryciem.
Zanim opuścił plac, na którym pracowała policja, rzucił kilka monet żebrakom siedzącym pod płotem i łapiącym rozpaczliwie płaszcz mężczyzny. Skrzywił się mimowolnie, ale jednak nie okazał bardziej niechęci, którą doskonale widział Arno obserwujący swojego towarzysza. Rozumiał tę niechęć. Sam odczuwał podobną wobec brudnych bezdomnych.
-------
Czekanie nigdy nie było tak ekscytujące. Morderca się z nimi bawił, Arno czuł to aż za dobrze i cholernie mu się to podobało. Czekał na takie wyzwanie całe swoje życie.Dorian musiał przyznać, że nie spędził już od dawna tak intensywnie dnia. Nie tylko badał sprawę czy szukał idealnego zapachu, ale pierwszy raz w historii swoich śledztw wpadł na coś, co jawiło się jako tajemnica, którą potrzebował odkryć. Już nawet nie dla policji czy sławy, ale dla samego zrozumienia namiętności kierującej Jackiem. Widział ją, gdy przeglądał opisy i zdjęcia ciał — namiętność i brutalność połączone nierozerwalnym pierścieniem splecionym ze zbrodni oraz krwi. Był... pod wrażeniem tego, jak w akcie absolutnie nieuzasadnionej agresji ukrywa się niemalże teatralny artyzm.
Mężczyzna poprawił czerwony szal, obwiązując go wokoło szyi, gdy przerwało mu pukanie do drzwi. Natychmiast odsunął się od lustra. Słyszał szybkie kroki w przedpokoju, kiedy młoda kobieta zajmująca się domem udała się otworzyć drzwi przed gościem. Nie był w stanie dosłyszeć całej rozmowy, ale dotarły do niego chwilę później inne, znacznie cięższe kroki. Ich właściciel wtargnął zaraz do jego pokoju.
Dorian nie spodziewał się, że po tym, jak rozeszli się w swoje strony, Jacob będzie w stanie znaleźć jego tymczasowe lokum.
Mimo obecności gościa spokojnie założył na białą koszulę i ciemną kamizelkę swój granatowy płaszcz.
— Bonsoir, monsieur Frye — rzucił bez większych emocji, oczekując na wyjaśnienie celu tej wizyty.
Jacob zamknął za sobą ciężkie, drewniane drzwi i uśmiechnął się, nie okazując, jak cholernie podoba mu się francuski Arno. Nie był na to czas, miał przecież coś do przekazania.
— Dobrze, że jesteś już gotowy. Pójdziemy do mojej siostry, niedługo też powinien się u niej pojawić inspektor Abberline. Chodź, nie chcemy się spóźnić.
Entuzjazm młodego Anglika był zaraźliwy, lecz Arno jedynie uśmiechnął się niepewnie, rozkoszując zapachem burzy, który mężczyzna ze sobą przyniósł. Zmrużył oczy z niezadowoleniem, gdy pod mocną wonią Jacoba wyczuł nutę cuchnącej dzielnicy nędzy oraz coś, co zidentyfikował jako kobiece perfumy i może nawet krew. Nie był do końca pewny; głównie dlatego, że przede wszystkim skupił się na woni nędzarzy. Tej, która budziła w nim prawdziwy szał przez fakt, że niszczyła zapach Jacoba.

CZYTASZ
Wild roses
FanfictionXIX-wiecznym Londynem wstrząsnęła fala obrzydliwych zbrodni, których winny pozostaje nadal nieuchwytny. Gazety szeroko rozpisują się nad jego okrucieństwem, nazywając go Jackiem the Ripperem przez wzgląd na krwawe metody niesienia śmierci. Tymczasem...