Podwójne wydarzenie

29 2 1
                                    

Myśli Evie szalały, kiedy starała się dopasować wszelkie ślady do Maxwella Rotha. Wygląd, jaki przypisywano Rozpruwaczowi, zgadzał się bez wątpienia — mężczyzna w średnim wieku, ubrany schludnie, ale niezbyt strojnie, posiadający wąs. Pasował też artyzm zbrodni, morderca chciał być w centrum zainteresowania, wzbudzać emocje w społeczeństwie. Wszystko składało się w spójną całość, kobieta zaczynała wręcz wyrzucać sobie, że sama nie wpadła na ten trop.

Podniosła się z miejsca gotowa wyjść z budynku, aby udać się do domu, przebrać i wrócić w celu przesłuchania podejrzanego. Powstrzymał ją jednakże delikatny chwyt w łokciu.

— Zostań. Nie przyzna się, więc musimy i tak czekać. Zamiast tego może poświęci mi pani jeszcze trochę czasu, miss?

Miał rację. Musieli obserwować podejrzanego, przynajmniej dopóki nie dowiedzą się czegoś, co mogłoby im dać jakąś przewagę psychologiczną nad mężczyzną. Choć może i uroczy uśmiech Włocha miał wpływ na to, że Evie zajęła z powrotem miejsce, to... nie zamierzała się przyznawać do tak błahych powodów.

Skupiła się na ważniejszej kwestii — tej, która teraz kłopotała ją jak nic innego. Powiodła spojrzeniem po otoczeniu, zapamiętując ułożenie balkonów, ciężkich kotar, a także sceny i widocznych z jej miejsca rekwizytów.

— Zastanawia mnie pańskie zaangażowanie w tę sprawę. Nie chcę poruszać wrażliwych tematów, oczywiście. Intryguje mnie to, ponieważ ludzie raczej nie są skłonni mierzyć się z poszukiwaniem tego typu przestępców. — Evie nerwowo poprawiła suknię, długimi palcami wygładzając niemalże niewidoczne zagięcia. Od zawsze była perfekcjonistką uczoną dbałości o najmniejsze szczegóły, co przełożyło się na jej baczne obserwacje nie tylko otoczenia, ale i ludzkich zachowań. Nie umknął jej więc grymas, jaki pojawił się na twarzy zwykle roześmianego Włocha. Mężczyzna opuścił spojrzenie na swoje dłonie.

— To sprawy osobiste. — Uciął, nie chcąc rozdrapywać starych ran. Tych, które niby się zagoiły, a jednak wciąż podciekały ropą składającą się z wyrzutów sumienia i poczucia jawnej niesprawiedliwości. Ezio nie musiał podnosić oczu, aby wiedzieć, że kobieta zmieniła pozycję, a chwilę później mógł poczuć jej miękką dłoń na swoim ramieniu.

— Proszę wybaczyć, nie było moją intencją wywołanie przykrych wspomnień. — Jej głos był cichy, ale słyszalny w tym miejscu; swoją delikatnością przywodził na myśl same pozytywne skojarzenia. Mężczyzna złapał odruchowo rękę Angielki, a ona nie miała zamiaru protestować.

Sprawa, w jakiej tu przybyli, nie obejmowała poznawania się bliżej. Dotyczyła odnalezienia mordercy, zanim ten spełni swoją makabryczną groźbę. Groźbę, która postawiła w stan gotowości połowę londyńskiej policji, a drugą popchnęła do skrupulatniejszego pilnowania spokoju na ulicach. Panika była ostatnim, czego potrzebowali, choć nie powstrzymało to dziennikarzy przed publikacją wiadomości zawierającej najdrobniejsze szczegóły okrutnych zbrodni.

Sala zaczęła pustoszeć, ludzie wychodzili, aby udać się na wystawną kolację po przedstawieniu, dołączyli do nich także Evie i Ezio. Kiedy tylko wyszli z loży, ujrzeli mężczyznę o surowym wyglądzie. Na pierwszy rzut oka przypominał posąg — stał nieruchomo i bystrym wzrokiem przeczesywał najciemniejsze zakamarki korytarza, na którym się znajdowali. Evie mogła określić go jako kogoś, kto budzi szacunek i uczucie niepewności. Wydawał się zaprawionym w walce wojownikiem, co podkreślały blizny na twarzy i coś w jego czarnych oczach, co można było skojarzyć z determinacją; coś, co nasuwało na myśl zamarznięty ocean. Tajemniczy i niebezpieczny, gotowy w każdej chwili stać się niszczycielskim żywiołem. Tym, który posyłał na dno co słabsze jednostki. Dało się odnieść wrażenie, że patrzy się w otchłań, która nie ma końca ani początku.

Wild rosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz