Rozdział XI

2.4K 222 452
                                    

Głupi Dazai.

Głupi Dazai i głupie dazaiowe pomysły.

Wszystko, co ma związek z Dazai'em jest głupie.

On sam też jest głupi.

Głupi Dazai.

Właśnie te myśli chodziły Nakaharze po głowie, odkąd Osamu znów postanowił się z niego naśmiewać.

- Hej, Chuu - głos bruneta przerwał ciszę. - Mam jeszcze ochotę na to brownie. A tobie też smakowało, Chuchu?

- Mhm - rudy zanurzył nos głębiej w ciepły materiał, oplatający jego szyję.

Przypomniał sobie scenę z herbaciarni. Kiedy te czekoladowe tęczówki wpatrywały się prosto w niego. Kiedy brunet całą swoją uwagę skupił tylko i wyłącznie na nim. Wtedy w jego głowie kołatała tylko jedna myśl. Czy Dazai Osamu mógłby go pokochać? Albo czy on byłbym w stanie pokochać go?

Odpowiedź na jedno z tych pytań była dla niego prosta. Z całą pewnością mógłby pokochać taką osobę jak Dazai Osamu.

Ale czy to uczucie byłoby odwzajemnione?

Zaśmiał się cicho pod nosem. To pytanie także było proste.

Nie odwzajemniłby go.

- Nie wyglądasz na kogoś kto się cieszy, Chuu - Dazai gwałtownie stanął, przez co jego towarzysz uderzył go w plecy.

- No i czemu stajesz gnido? - rudzielec spojrzał na niego gniewnie. - Jestem po prostu zmęczony i zmarznięty.

- W takim razie wracajmy już do szkoły - Osamu sprawdził szybko godzinę, po czym pociągnął towarzysza za rękaw, by ten mógł dotrzymać mu kroku.

- Musimy jeszcze tu kiedyś wrócić. Ta herbata malinowa był jeszcze lepsza niż zapamiętałem i... - jego wypowiedź została gwałtownie przerwana przez nagłe kichnięcie.

- P-przepraszam, mów dalej - Chuuya wyjął bladą od mrozu dłoń z kieszeni, chcąc przetrzeć nią zaszklone oczy.

- Ne, Chuu. Jakim idiotą trzeba być, żeby ubrać się tak lekko na ten mróz?

- Jak wychodziliśmy to nie było tak zimno.

- Ale mogłeś przewidzieć, że będziemy wracać wieczorem i będzie chłodniej. Nie masz ani rękawiczek ani czapki. Pod płaszczem masz tylko zwykłą koszulę, co nie? Dobrze, że przynajmniej masz szal.

- Nie przejmuj się tym aż tak. Wracajmy już, gnido - gdy Nakahara chciał zrobić pierwszy krok w stronę wyjścia z Hogsmeade, coś go zatrzymało. A raczej ktoś. Pewien osobnik, który postanowił złapać jego dłoń. - Co ty robisz?

Z szokiem zauważył jak Dazai zdejmuje jedną ze swoich rękawiczek, by potem nałożyć ją na jedną ze zmarzniętych dłoni rudzielca. Już nagą ręką złapał za drugą odkrytą dłoń, zamykając ją w szczelnym ucisku i wkładając do kieszeni swojego ocieplanego płaszcza.

- W ten sposób nie zmarzniesz, a mi też nie będzie zimno - posłał ciepły uśmiech w stronę przyjaciela.

- Puść mnie - rudy lekko próbował wyciągnąć rękę z jego kieszeni i uścisku.

- Ne, Chuchu, chyba nie chcesz mi tu zamarznąć, co? Daj sobie pomóc.

- Nie zdążę zamarznąć, jeśli teraz szybko pójdziemy do szkoły.

- Ale sam przyznaj, tak jest lepiej. I cieplej - brunet zaczął powoli iść w stronę wyjścia.

- No jest - faktycznie było mu ciepło. Ale szczerze wątpił, że to tylko z powodu rękawiczki Osamu na jego dłoni. To była też zasługa samej obecności bruneta przy nim.

Soukoku//Hogwart AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz