rozdział 4

17 5 0
                                    

Raz w życiu miałam okazję ujrzeć Kosiarza, w okoliczności, o której wolałabym nie pamiętać. Wtedy spojrzałam w jego oczy ukryte pod ozdobną, czarną maską, były ludzkie. To martwiło mnie najbardziej. Wielu myśli, że Kosiarze nie są ludźmi. Mówi się, że odebrano im człowieczeństwo i przez to stali się maszynami do zabijania. Przestali być ludźmi. 

Zastraszają, aby unikać sprzeciwów i buntów. Władze świetnie ich wyszkoliły, od lat nie było u nas prawdziwych buntowników. Sam wygląd Kosiarzy przyprawia o strach, unikamy ich, jak możemy. Uzbrojeni są w broń palną. Znają tylko brutalność. Torturują, mordują, wprowadzają strach, zabijają nadzieję. Kary nie są wyrządzane publicznie. Jednak każdy słyszy krzyki ofiar, dzięki czemu wprowadzają grozę do wsi. Dzięki temu uczą nas, że bunt jest równoznaczny ze śmiercią. A nikt nie chce umierać wcześniej od swojego terminu.

Są wioski, w których Kosiarze są częstymi bywalcami. My staramy się, aby byli rzadkością. I tak widzimy zbyt wiele przemocy. Zbyt wiele śmierci. W naszej okrutnej rzeczywistości najlepiej oddalać agresję. 

Na wspomnienie Elliota zaatakowanego paralizatorem robi mi się niedobrze. Tak, to właśnie wtedy ujrzałam Kosiarza po raz pierwszy. Torturował Elliota. Powtarzałam mu wiele razy, aby nie robił głupstw i uważał na siebie, ale on nie słuchał. Nigdy nie słucha.

Tuż przed ceremonią losowania, Gwen, postanowił, że powybija szyby w Auli. To miało pomóc jego siostrze. Miało zatrzymać Ceremonię. Chciał dobrze. Niestety wcale nie pomógł. Spowodował tylko, że Gwen wylała jeszcze więcej łez. To był cud, że go wtedy nie zabili. Ludzie krzyczeli, płakali, gdy słyszeli jak Elliot kona. Wtedy Kosiarz darował mu życie. Byłam w stanie, wycałować mu za to stopy. Nie wiem co zrobiłabym po śmierci Elliota. Żyłabym dalej, ale czy to miałoby jakikolwiek sens?

Pierwszy raz widzę Zoe przerażoną. Zwykle ma otwarty umysł. Zachowuje spokój, gdy wszyscy tracą zmysły. Ona nie płacze. Jest twarda. Nie wiem jak zareagować, myślę co jej powiedzieć, ale wszystko wydaje mi się nie na miejscu. Dotykam dłonią jej ramienia. To wydaje się krzepiące, ale ona nawet o to nie dba. Pogrążona jest w strachu i rozpaczy.

— Będzie dobrze, na pewno nikogo za to nie zabiją — sama wątpię w swoje słowa. Bunt, tak jawny bunt musi być zwalczony śmiercią. Każdy to wie. Ktokolwiek się tego dopuścił, na pewno był świadom, co go czeka. Zastanawiam się, czy taki uczynek jest głupotą, czy odwagą. Chyba czymś pomiędzy. Sama w życiu bym się na to nie zdecydowała. Oczywiście, ze strachu. Jestem pyskata, a moja odwaga objawia się jedynie poprzez głupotę. Zwykle żałuję swoich wybuchów. Dużo na nich tracę.

— Nie rozumiesz, nic nie rozumiesz — prawie podnosi na mnie głos. Wstaje i wpycha dłonie do kieszeni swojej sukienki. Stara się coś powiedzieć, ale głos więźnie jej w gardle. Próbuje po raz drugi i wtedy to do mnie dociera. Słyszę imię, które nie chciało przejść przez jej gardło. Titus. Słowo odbija się w mojej głowie. To staje się dla mnie jasne. Bogacz, który od lat nienawidzi systemu i nie zgadza się z jego przemocą.Człowiek, który sam zadecydował, aby zamieszkać w wiosce. To oczywiste, że to on.

— Nie.

Wyparcie. Wiem, co się dzieje, ale nie chcę powiedzieć tego na głos, targa mną lęk. Gdy to powiem, to stanie się prawdą. I już nie ucieknę. Uderzam mocno zaciśniętą pięścią w stół. Huk roznosi się po całej kuchni. Zoe chlipie coraz głośniej. Obie nie mamy możliwości, aby cokolwiek zrobić. Myślę o tym, co Titus musi czuć. To oczywiste, że go zabiją. Jest opiekunem, jego bunt nigdy nie powinien istnieć. Titus powinien być dla nas przykładem. Pokazywać, że system jest dobry. Że system o nas dba.

Zoe łapie mnie za ramię, gdy kieruję się do wyjścia. Nie mogę go zostawić. Nie teraz, nie na pewną śmierć. Wyszarpuję się.

— Zostajesz — rozkazuje. Głos ma twardy. Mocny. Może gdybym była młodsza jej słowa, by poskutkowały, ale teraz, gdy wiem, że mnie nie skrzywdzi, muszę postawić na swoim. Patrzę w jej wielkie oczy. Uśmiecham się do niej. Wciąż jest zapłakana. Wiem, że gdybym ja po niego nie poszła, zrobiłaby to Zoe, nie mogę na to pozwolić.

LoteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz