rozdział 11

21 1 9
                                    

Isaac nie rozmawia ze mną od tygodnia, a więc to ja płacę karę za nasze zbliżenie podczas balu. To oczywiste, że mnie unika, choć nigdy by się do tego nie przyznał. Jego malutki krok wprzód, spowodował trzy kroki w tył.

— Shelly! — Gigi wbiega do mojego pokoju bez pukania. Nie komentuję tego, widząc, jaka jest rozemocjonowana. Coś musiało się stać, przecież nie weszłaby do mnie bez powodu.— Tu wszędzie są lustra weneckie, oni nas podglądają. Isaac o wszystkim mi powiedział — czuję lekkie ukłucie zazdrości, że Isaac nie powiedział mi o tym osobiście.

O lustrach weneckich czytałam w tygodnikach. W ten sposób Centrum obserwuje zbrodniarzy.

Wchodzimy do mojej łazienki. Gigi przykłada dłoń do lustra i pokazuje mi, że między odbiciem a ręką jest duża przerwa. To zdecydowanie nie jest prawdziwe lustro, szybko zasłaniamy je moim ręcznikiem.

— Przecież niczego nie zrobiliśmy, dlaczego nas podglądają? — pytam zdezorientowana, upewniając się, że zasłoniłyśmy całe lustro. Jestem pewna jednej jedynej rzeczy od dłuższego czasu — chcą nas skrzywdzić. Chcą nas wykorzystać, a potem się pozbyć.

— Nie mam pojęcia — odpowiada Gigi, skubiąc swoje paznokcie. Pewnie nie wysnuwa teorii, które tylko mi jednej przychodzą do głowy.

Miałam cały tydzień, aby znienawidzić Centrum po raz drugi. Co prawda, potrawy wciąż są dla mnie nieziemskie, a telewizor wciąż robi wrażenie. Mimo że wcinam ich jedzenie i oglądam programy, wiem, że są złymi ludźmi. I zamierzam się tego trzymać, tak długo, jak będę umieć. Wizyta Axela otworzyła mi oczy. Mam nadzieję, że wpadnie do mniej jeszcze jeden raz, a wtedy zatrzymam go, choćby siłą, aby powiedział mi wszystko, co wie. Muszę poznać ich metody. Najpierw poznam wroga, a potem go pokonam. Oczywiście nie sama, muszę odnaleźć kogoś jeszcze, kto z przyjemnością mi pomoże. Profesor Sheldon? Jestem pewna, że mi nie odmówi. Zastanawiam się tylko czy wspomnieć mu o Axelu. Chyba powinnam zachować to dla siebie. Najpierw muszę w jakiś sposób wydostać się z tej komnaty, martwię się, że nie pozwolą mi wychodzić poza mury hotelu. Zapytam o zgodę Profesora, który na pewno pozwoli mi się przespacerować. Poznać ulice, alejki, parki i wszystkie te zapachy, z którymi nigdy nie miałam nic wspólnego.

— Dobrze tu nam, prawda? — brunetka zakłada nogę na nogę i siada w fotelu, z którego właśnie zeskoczył Fortty. Fukną niezadowolony i rzuca w moją stronę żółtą piłeczką. Zabawka, którą podarował mu jeden ze strażników. Jego pierwsza, własna zabawka. Byłam bliska płaczu, gdy sam zaczął ją kulać. — Jedzenie pod dostatkiem, woda na zawołanie. Czego chcieć więcej? — naprawdę powstrzymuję się przed powiedzeniem paru słów. Zdaje się, że Gigi jest naiwniaczką, którą łatwo okręcić sobie wokół palca. Chociaż, nic nie mówię, mało brakowało, a i ja dałabym się nabrać. Jestem bardzo ciekawa, jak trzyma się Isaac.

— Zgadzam się, tu wszystko jest super — brzmię nieszczerze, ale na moje szczęście brunetka tego nie zauważyła. Wymieniamy uśmiechy. — A jak trzyma się Isaac? — udaję niezainteresowaną, choć aż mnie rozrywa od niewiedzy. Swoją wychudzoną dłonią dotyka mojego ramienia. Zmuszam się, aby nie zrzucić jej ręki. Z trudem to wytrzymuję.

— Też kiedyś kogoś kochałam — zaczyna. Nie wiem, o czym mówi, ja nie kocham Isaaca. Na tę chwilę, nie. To znaczy, ogólnie nie. — Ale mi go odebrali — dodaje, a mi odbiera mowę. Jak łatwo jest się pomylić odnośnie do drugiego człowieka. Głośna i optymistyczna Gigi, może stara się swoim zachowaniem zagłuszyć rozpacz skrzywdzonego serca?

Nie mówię, że mi przykro, ponieważ to nie ma dla niej najmniejszego znaczenia. To, co się stało, to się nie odstanie. Nawet najpiękniejsze słowa nie przywołają życia jej miłości.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 16, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

LoteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz