rozdział 5

17 4 0
                                    

Stado baranów. Jesteśmy stadem baranów prowadzonych na rzeź. Zgadzamy się na śmierć. Zgadzamy się z Systemem. Giniemy, po kolei, jeden po drugim. Aż w końcu nie zostanie po nas nic. Nie będzie żadnego śladu naszego istnienia. Zamienimy się w proch albo zgnijemy pod ziemią. W zależności od upodobań władz.

To oczywiste, że nie zasługujemy na to. Nie powinniśmy umierać. Powinniśmy

dożyć sędziwego wieku, opowiadać wnukom o swoich przygodach, o tragediach i o radościach.

Wszystko powinno wyglądać inaczej. Zapowietrzam się. Wbijam paznokcie w uda. Nie dbam o spływającą krew. Nie dbam o krzyk, który opuszcza moje wargi. Rękami zatykam uszy. Na kolanach opieram brodę. Kiwam się na boki. Znów słyszę strzał i krzyki. Doskonale widzę Titusa, jego cierpienia, jego katusze. Widzę Gwen, Sierrę. Wszystko do mnie powraca. Jestem w potrzasku, a otaczają mnie nieżyjący przyjaciele.

Zza drzwi słyszę kroki Zoe, Fortty ukryty w szafie stara się do mnie dobiec. Uspokajam się. To już minęło. 

— Shelly? 

— Nic mi nie jest! 

Siadam obok Fortisa. Jest towarzyszem mojej niedoli. Zoe daje sobie spokój i odchodzi. Jej też jest teraz ciężko. Zostałam jej tylko ja. Titus był jedyną osobą, która wszystko trzymała w kupie. On starał się, abyśmy nie skupiały się tylko na naszych różnicach. Sprawiał, że było łatwiej. Choć bardzo bym chciała to nie potrafię rozmawiać z Zoe. Za bardzo przypomina mi o Titusie.

Zostało niewiele dni do Ceremonii Losowania. To nagle staje się realne. Już nie ma życia. O ile to życie kiedykolwiek było życiem, a nie marną wegetacją, bez żadnego znaczenia. Nikt nie dba o to, czy przeżyjemy do jutra, czy obudzimy się ze snu. Nie ma nikogo, kto by się o nas zatroszczył.

Susza w naszej wiosce jest częścią niesprawiedliwości. Dzięki niej w Centrum wody jest pod dostatkiem. Podbierają ją z naszej gleby. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia tam. Wszystko musi być pachnące i idealne inaczej nie będzie spełniać wysokich standardów.

Na zewnątrz, wioska zdaje się wciąż żyć śmiercią Titusa. Ja nigdy nie zapomnę i jest mi ciężko, ale to miłe, że ludzie wciąż o nim pamiętają. Śmierć, tak częsta tutaj zdaje się nas łączyć. To jedyny niezmienny element w wiosce.

— Zatruli wodę! — krzyczy ktoś z oddali. Odwracam się. Elliot i Olly biegną w moją stronę. Rzucają mi gazetę w twarz.

W wioskach została zatruta woda, nie mamy pojęcia kto, ani z jakiego powodu się tego dopuścił. Kanistry z wodą zostały już wysłane. Profesor Sheldon zapewnia — Zależy mi na dobru całego społeczeństwa. Nie przestanę szukać winnego. I na pewno zadbam, aby woda została dostarczona jak najszybciej. Co więcej, pani prezydent przekazuje każdemu powodzenia na Losowaniu. System jest dobry!

To prawda? Zamierzają wysłać wodę? Ciężko mi w to uwierzyć. Są niewinni? Ktoś inny zatruł wodę? Nie możliwe, aby zrobił to ktokolwiek z nas. Jesteśmy jak rodzina, poza tym nie ma innego dostępu do wody. Centrum stara się zrzucić winę na nas. Cóż, nikt nie zamierza odgrywać roli kozła ofiarnego.

Profesor Sheldon jest znany z tego, że wspiera wioski i staje przeciwko systemowi. To mnie uspokaja. Skoro mówi, że o nas zadba, to na pewno tak będzie. Ciekawi mnie tylko jedno, dlaczego nas ostrzegli, że woda jest zatruta? To bezsensu i zupełnie do nich nie pasuje. Nie tak działają, a zresztą przecież nasza śmierć jest im na rękę.

— Chcą się buntować. Gdy otworzą bramę i przekażą wodę.. Fineas i Miriam chcą uciec — informuje mnie Olivier.

— Pozabijają ich jak Titusa.. to się nie uda — wypalam. Jak Miriam może decydować się na to po raz kolejny?

LoteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz