— Shelly, zapraszam na Losowanie! — krzyczy Profesor Sheldon. A więc teraz moja kolej. Szybko podchodzę, nie zważając na jego szorstki ton. — Ruchy, ruchy! I bez lęku — nabojów starczy dla każdego!
To mnie nie uspokaja. Ktoś odblokowuje broń tuż przy moim uchu. To mroczni Kosiarze, celują do wszystkich, którzy już przeszli Ceremonię. Krzyczę na cały głos, podczas gdy jeden z nich wpycha mnie do Auli. Płaczę, wyrywając się. Wiem, że chcą zrównać naszą wioskę z ziemią. Elliot dostał kulką prosto w serce i upada na ziemię. Depczę jego zakrwawione, postrzelone ciało. Odbiera mi mowę. Mój przyjaciel zginął.
Wchodzę do środka Auli, przede mną stoi misa, z kartkami. A więc teraz muszę wylosować datę swojej śmierci. Oblewa mnie strach, wyciągam rękę. Łapię jedną z karteczek, nie zdążam odczytać, co jest na niej napisane.
— Egzekucja! — Kosiarz wyciąga wylosowany przez siebie papierek i wyrzuca w powietrze. Uciekam przed jego silnymi rękami. Potykam się i upadam na ziemię. Kosiarz o wielkich brązowych oczach goni mnie, słyszę strzał. Chwilę później ląduję z kulką w czaszce, na ziemi.
Budzę się z głośnym krzykiem, przez który piecze mnie gardło. Moje ciało oblewa zimny pot, przechodzą mnie dreszcze. Wciąż wydaje mi się, że jestem w Auli, że Elliot nie żyje. W oczach stają mi łzy, widzę, wciąż widzę zakrwawionego przyjaciela. A potem na nowo odtwarzam swoją śmierć. Potraktowali mnie bestialsko. To tylko koszmar, to tylko koszmar. Próbuję się uspokoić, ale moja śmierć była tak realistyczna, że ciężko mi się otrząsnąć.
Paraliżuje mnie myśl, że już za parę godzin będę musiała przekroczyć próg Auli. Dokonać wyboru, a potem wreszcie skonać, w podanym terminie.
Najpierw słyszę kroki, a potem głos Zoe, która siada obok mnie na łóżku. Mój krzyk musiał ją obudzić.
— Nie możesz spać?
— Tak — mam chrypkę. — Śniłam o Ceremonii.
— Jeśli chcesz, możesz przyjść do mnie — Okulary zwisają na jej szyi, wygląda na zatroskaną. Ostatnio wyraz jej twarzy się nie zmienia. Zaskakuje mnie, tym zaproszeniem. Po chwili wyjaśnia: — Bez Titusa jest tam pusto.
A więc bardziej robi to dla siebie niż dla mnie. Wstaję, nie mogę jej odmówić. Przez ostatnie dni byłam skupiona tylko na sobie. Nie myślałam o tym, że i ona straciła dobrego przyjaciela.
— Możesz wziąć tego kundla — dodaje. Śmiejemy się. Biorę go na ręce i zanoszę do sypialni swojej opiekunki. Kładziemy się na jej łóżku, Fortis siada między nami i kładzie pysk na moich nogach. Już po chwili słyszę jego głośne chrapanie. Biedaczek, nie dałam mu spać. — Dlaczego nie powiedziałaś nam o psie?
— Myślę, że byście się go pozbyli. Wcześniej żyłyśmy jak pies z kotem, nie ufałam Ci. A gdyby Titus się dowiedział to pewnie od razu, by Ci wszystko wyśpiewał — mam rację. On nigdy nie potrafił dochować tajemnic, szczególnie przed Zoe. Zawsze uważał, że ona jako jedyna z naszej trójki ma głowę na karku. Wiem, że mówił prawdę.
— Jak się nazywa?
— Fortis, ale możesz go nazywać Fortty.
Chwilę później Zoe zasypia, opierając się o moje ramię. Nie pozostaje mi nic innego jak pójść w jej ślady. Sen to jedyne lekarstwo. Gdy się obudzę, będę człowiekiem, gotowym na wszystko, co zgotuje mi los.
W wiosce wszyscy mówią tylko o jednym — o powrocie do zdrowia Robyn. Przynajmniej jedna pozytywna strona dzisiejszego dnia. Widok jej szerokiego uśmiechu poprawia mi nastrój. Wróciła jej dziecięca beztroskość.
![](https://img.wattpad.com/cover/195870592-288-k627296.jpg)
CZYTASZ
Loteria
Science FictionŚwiatem rządzi system, który ma za zadanie zapobiegać problemowi przeludnienia. Władze podzieliły świat na bogatych, żyjących w dostatku, oraz ludzi biednych zamieszkujących wioski, w których panuje susza i brakuje wody. Shelly i Elliot, są najlepsz...