rozdział 6

23 4 0
                                    

W bojowych nastrojach oczekujemy nadejścia kanistrów z wodą. Plan jest prosty i dopracowany. Każdy wie, co będzie robił. Opiekunowie Miriam zgodzili się podzielić z wszystkimi zapasową wodą, odłożoną na czarną godzinę. Nie wiem, skąd tyle jej mają, ale dzięki temu nie poumieramy z pragnienia, a nawet pijemy więcej niż zazwyczaj.

Razem z Elliotem postanawiamy zajrzeć do Robyn. Oczywiście jej opiekunowie, Bert i Clarie nie chcą się zgodzić, ale mój przyjaciel ich przekonuje. Uśmiecha się pięknie, nawet wtedy, gdy Bert pokazuje swoją najgroźniejszą minę. Jego urok osobisty działa bez zarzutu. Ja staram się zachować spokój i patrzeć na swoje stopy, Bert mógłby zauważyć moją pogardę. A wtedy natychmiast by się nas pozbył. Na szczęście wpuścili nas.

Wchodzimy niepewnie do środka. Tak jak myślałam, ich dom przypomina mój. Mają nieco czystszą kuchnię i lepiej zagospodarowane pokoje. Na ścianie w jednym z pokoi wisi piękna tiulowa sukienka. Czyżby Clarie wciąż tęskniła za swoim dawnym życiem? Zoe też ciężko było się dostosować.

— Wygląda okropnie — kucam przy łóżku Robyn, gdy jestem w jej pokoju. Jej mama zadbała, aby było tu pięknie. Gdy żyła byłam w wieku Robyn, jednak nadal doskonale pamiętam jej urodę. Zawsze pozwalała zaplatać swoje rude włosy dziewczynką.

Każdy z rodziców tuż po porodzie dziecka zostaje zamordowany, z powodu złamania zakazu. Nie zabijają kobiet podczas ciąży, bo to niehumanitarne. Mordowanie dzieci po Ceremonii Losowania za to jest jak najbardziej humanitarne.

Rudowłosa okrągła dziewczynka straciła kolory. Zsiniała. Wiecznie uśmiechnięte dziecko przestało się bawić, zostało przykute do łóżka. Nie wiem, ile życia jej pozostało, ale nie mówię tego na głos.

Titusowi bardzo na niej zależało, może ten sprzeciw był właśnie dla niej? Może nie mógł patrzeć, jak kolejne dziecko ginie przez zasady Systemu?

Obok jej łóżka stoi miska. Robyn musi wymiotować, pozbawić się zanieczyszczeń z brudnej wody, którą wypiła. Musiała być bardzo spragniona.

Elliot głaszcze jej rozpalone czoło. Łapie ją za rękę i mówi kojącym głosem: 

— Jesteś tu najpiękniejsza, Robby — po jej twarzy przemknął cień uśmiechu. Robyn zawsze podobał się Elliot. Z koleżankami rumieniły się, za każdym razem, gdy przechodził. Łzy stają mi w oczach. W wiosce jest za dużo bólu i krzywdy. — Musisz wyzdrowieć, obiecujesz?— całuje ją w czoło. Poczerwieniała i roześmiała się króciutkim śmiechem. Na dłuższy nie ma siły.

— Wyzdrowieję — szepcze, a pod wpływem głębokiego spojrzenia piwnych oczu zaraz dodaje: — Obiecuję.

Wiem, że chciałaby, abyśmy zostali dłużej, ale ja nie jestem w stanie na to patrzeć. Nie mam odwagi obserwować, jak śmierć zbliża się do niej szybkimi krokami. Jak pędzi, aby nam ją odebrać.

— Cześć, Robby — żegnam ją i wychodzę, nim zdoła mnie powstrzymać. Zawsze mówiła donośnym głosem, nie mogę słuchać jej szeptania. To odbiera mi mowę.

Elliot wychodzi chwilę po mnie. On radzi sobie z tym dużo lepiej. Spojrzał w oczy śmierci, gdy odebrała mu Gwen. Od tego czasu pogodził się z tym, co daje życie i co odbiera śmierć.

— Powodzenia na Losowaniu — prycha brunet, spoglądając na plakat wywieszony na jednym z drzew. Przełykam ślinę. Powodzenia na Losowaniu, Elliocie, oby tobie się poszczęściło — myślę, ale nie mówię tego na głos. Dla niego śmierć jest łatwiejsza od życia. Doszłam do tego dawno temu, on nie uznaje życia w wiosce. Dla niego to nie jest życie. — Myślisz, że plan wciąż może się powieźć? Może kłamali?

LoteriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz