Nathaniel wpatrywał się w kartony, w połowie wypełnione książkami segregatorami i innymi rzeczami. Blondyn westchnął i uśmiechnął pod nosem. Po półtorej roku mieszkania ze swoim bardzo bliskim współlokatorem Dustinem Stephenem w akademiku, niestety musieli się ze sobą pożegnać. Chłopak podszedł do uchylonego okna po stronie współlokatora i przymknął je. Nowy semestr się zaczął i razem z tym temperatura znowu zaczęła się obniżać. Zerknął na plac akademika i zaczął obserwować innych studentów spędzających ze sobą czas.
Nagle drzwi szybko się otworzyły i do pokoju wślizgnął się wysoki szatyn, zdziwiony spojrzał na wgapionego w okno, blondyna.
— To dramatyczne patrzenie w okno, ma być częścią mojego pożegnania? - zaśmiał się sarkastycznie, wrzucając parę przedmiotów do jednego z otwartych pudeł.
— Bardzo śmieszne - odwrócił się w jego stronę. — Gdzie byłeś?
— Poszedłem po parę moich rzeczy do Lizzie. Wiesz ile moich bibelotów u niej było? Moja płyta Guns N' Roses, bluza z uniwersytetu i jeszcze te śmieszne okulary w kształcie palm!
— To raczej lepiej, że nie były u ciebie - blondyn skrzywił się i spojrzał na okulary w jego rękach. — Są paskudne - zaśmiał się.
— Hej! Mnóstwo z nimi wspomnień! Jedne z najlepszych imprez w moim życiu - coś zabłysło mu w oku.
— Chodzi o tą kiedy próbowaliście zrobić stójkę z innymi i rozwaliliście beczkę z piwem przed kampusem, czy może tę kiedy rozpłakałeś się bo przegrałeś z Liz i Jess w Mario Cards? Albo może o jakiejś nie wiem?
— Bardzo śmieszne, Nathaniel - prychnął. — Może gdyby nie urywałby mi się film tak łatwo, na ciebie też miałbym takie brudy.
— Na pewno. Dustin przeleciał wzrokiem cały pokój. Bez jego rzeczy naprawdę było tu strasznie pusto.
— Będzie mi tego brakować - westchnął i ciężko usiadł na swoim łóżku, które nie wyglądało już jakby było jego. - Wszystko się zawaliło.
— Przykro mi z powodu twojego ojca - Nat, usiadł obok niego. Ojciec Dustina miał nagły wylew parę miesięcy temu. Stephen pierwszym busem pojechał do swojego rodzinnego miasteczka. Musiał odwiedzić swojego tatę i pomóc mamie w pracach, w rodzinnym gospodarstwie. Na początku to było tylko chwilowe, ale stan jego ojca się pogorszył z nowym semesterm i postanowił odpuścić sobie studia, na pewnie czas.
— Ta - posmutniał. — Ale najwyraźniej tak już miało być. Trzeba patrzeć na pozytywy. Mogło być gorzej. Niepoprawny optymista, pomyślał Nathaniel i poklepał go bratersko po ramieniu.
— Administrator pokoi powiedział mi, że twój nowy współlokator powinien wpaść ze swoimi rzeczami jeszcze dziś. Napisz mi co to za gość.
— Mam nadzieje, że jakiś w miarę ogarnięty - rzucił blondyn wstając. — Ale pamiętaj jakbyś kiedykolwiek postanowił wrócić to czekam.
Dustin zaśmiał się głośno.
— Zobaczymy jak to wszystko się potoczy - zerknął na zegarek na swoim lewym nadgarstku. — Chyba powinienem się zbierać. Kumpel mnie podwozi, zaraz tu będzie.
— Pomogę ci znieść te wszystkie rzeczy - zaproponował się Nathaniel i podniósł się.
— No mam nadzieje, mięśniaku - dostał kuksańca w bok. — Przydasz się na coś. Blondyn uśmiechnął się i przewrócił oczami.
Wszystkie kartony i pakunki wylądowały na zewnątrz akademika, gdzie już został zaparkowany pick-up przyjaciela Stephena, który przedstawił się jako Noel. Był średniego wzrostu, Afroamerykaninem, z lekkim zarostem i piwnymi oczami.
CZYTASZ
Try Tonight [Castiel x Nathaniel] ✔
FanfictionNathaniel przez półtora roku dzielił swój pokój w akademiku ze swoim bardzo bliskim przyjacielem, Dustinem. Niestety problemy medyczne w jego rodzinie zmusiły współlokatora do przeprowadzki, co otworzyło drzwi potencjalnym nowym studentom. Nowym lok...