[13] Nie patrz na mnie tym wzrokiem

965 86 11
                                    


— W chuj się stresuje – powiedział Castiel kiedy razem z Nathanielem zbliżali się do miejsca w którym odbywał się koncert Crowstorm.

Eastwood bawił się sygnetem na swoim palcu i błądził gdzieś w obłokach. Czarny lakier na niektórych paznokciach zdążył się mu zedrzeć, a włosy (w połowie) upięte nadal zawadzały mu na twarzy. Jednak to było jego największe zmartwienie.

Na plecach miał futerał z gitarą, która była gotowa na pociągnięcie go przez cały koncert, ale nie był pewny czy pomoże mu przetrwać resztę rzeczy.

Nathaniel mógł dzielić z nim ten stres, ale wolał odepchnąć go na bok póki mógł.

— Lysandrem czy koncertem?

— Właśnie próbuje zdecydować czym bardziej – westchnął sięgając do kieszeni swoich czarnych podartych jeansów. Wyciągnął z nich paczkę papierosów.

Nathaniel patrzył jak wyciąga jeden i zapala go. Chłopak gwałtownie wpakował go sobie do ust, palce mu drżały. Trzymał go lewą ręką, więc Nathaniel wykorzystał to, aby złapać jego prawą.

— Hej, będziemy się dobrze bawić, tak? – próbował go podnieść na duchu. Ten uśmiechnął się słabo i wypuścił dym nosem.

— Dam sobie radę, nie musisz mnie niańczyć – odparł. Blondyn uniósł brew. Puścił dłoń chłopaka i zwiększył swoje tempo.

— Jak wolisz – prychnął. Castiel spojrzał na rękę, za którą przed chwilą złapał. Zmarszczył brwi i wyciągnął papierosa z ust.

— Hej, nie mówiłem tego w taki sposób! – podbiegł do niego i znowu złączył ich dłonie. — Wiesz, że nie o to mi chodziło. Wracaj do mnie.

Nathaniel zaczął chichotać.

— Tak się z tobą droczę – wystawił do niego język. Ten znowu się zaciągnął.

— Ładnie tak kopać leżącego?

— Uczę się od najlepszych.

Dotarli do bocznego wejścia i Castiel od niechcenia rzucił papierosa na ziemię. Złapał za ciężką klamkę i pociągnął do siebie.

— Masz szczęście, posiadasz dostęp do wejścia dla vip'ów – mrugnął do niego i uśmiechnął się zadziornie. Nathaniel uniósł brew.

— To jakiś bonus za bycie chłopakiem lidera zespołu? – parsknął. Eastwood pokręcił głową nie wiedząc dokładnie czy to jakiś specjalny przywilej, ale czy to było ważne?

— Jasne, chodź za mną.

Castiel prowadził ich przez korytarz, ale zamiast skręcić poszedł prosto. Ściany były oblepione plakatami z datami koncertów innych zespołów. Niektóre sprzed kilku lat, inne nowsze. Nathaniel szukał w nich Crowstorm, ale nie zdążył.

Przeszli przez kolejne drzwi, które miały małe schodki, które były wejściem na platformę.

Słychać było z tamtej strony jakieś szmery i chichoty. Plecy Castiela (i jego gitara) zasłaniały mu trochę wizję.

Ten nagle zatrzymał się. Blondyn widział jak nagle napina mięśnie, zanim wystartował do przodu. Nathaniel w końcu mógł zobaczyć wszystkich za kulisami. Kojarzył członków zespołu, ale po drugiej stronie stała inna osoba.

Cały zesztywniał.

Castiel ruszył w kierunku osoby, rzucając swoje rzeczy w kąt.

— Lys! – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Takiego jakiego Nathaniel jeszcze nie widział. Przeniósł wzrok przed siebie i spotkał się z doroślejsza wersją Lysandra, którego zapamiętał z liceum.

Try Tonight [Castiel x Nathaniel] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz