— W chuj się stresuje – powiedział Castiel kiedy razem z Nathanielem zbliżali się do miejsca w którym odbywał się koncert Crowstorm.
Eastwood bawił się sygnetem na swoim palcu i błądził gdzieś w obłokach. Czarny lakier na niektórych paznokciach zdążył się mu zedrzeć, a włosy (w połowie) upięte nadal zawadzały mu na twarzy. Jednak to było jego największe zmartwienie.
Na plecach miał futerał z gitarą, która była gotowa na pociągnięcie go przez cały koncert, ale nie był pewny czy pomoże mu przetrwać resztę rzeczy.
Nathaniel mógł dzielić z nim ten stres, ale wolał odepchnąć go na bok póki mógł.
— Lysandrem czy koncertem?
— Właśnie próbuje zdecydować czym bardziej – westchnął sięgając do kieszeni swoich czarnych podartych jeansów. Wyciągnął z nich paczkę papierosów.
Nathaniel patrzył jak wyciąga jeden i zapala go. Chłopak gwałtownie wpakował go sobie do ust, palce mu drżały. Trzymał go lewą ręką, więc Nathaniel wykorzystał to, aby złapać jego prawą.
— Hej, będziemy się dobrze bawić, tak? – próbował go podnieść na duchu. Ten uśmiechnął się słabo i wypuścił dym nosem.
— Dam sobie radę, nie musisz mnie niańczyć – odparł. Blondyn uniósł brew. Puścił dłoń chłopaka i zwiększył swoje tempo.
— Jak wolisz – prychnął. Castiel spojrzał na rękę, za którą przed chwilą złapał. Zmarszczył brwi i wyciągnął papierosa z ust.
— Hej, nie mówiłem tego w taki sposób! – podbiegł do niego i znowu złączył ich dłonie. — Wiesz, że nie o to mi chodziło. Wracaj do mnie.
Nathaniel zaczął chichotać.
— Tak się z tobą droczę – wystawił do niego język. Ten znowu się zaciągnął.
— Ładnie tak kopać leżącego?
— Uczę się od najlepszych.
Dotarli do bocznego wejścia i Castiel od niechcenia rzucił papierosa na ziemię. Złapał za ciężką klamkę i pociągnął do siebie.
— Masz szczęście, posiadasz dostęp do wejścia dla vip'ów – mrugnął do niego i uśmiechnął się zadziornie. Nathaniel uniósł brew.
— To jakiś bonus za bycie chłopakiem lidera zespołu? – parsknął. Eastwood pokręcił głową nie wiedząc dokładnie czy to jakiś specjalny przywilej, ale czy to było ważne?
— Jasne, chodź za mną.
Castiel prowadził ich przez korytarz, ale zamiast skręcić poszedł prosto. Ściany były oblepione plakatami z datami koncertów innych zespołów. Niektóre sprzed kilku lat, inne nowsze. Nathaniel szukał w nich Crowstorm, ale nie zdążył.
Przeszli przez kolejne drzwi, które miały małe schodki, które były wejściem na platformę.
Słychać było z tamtej strony jakieś szmery i chichoty. Plecy Castiela (i jego gitara) zasłaniały mu trochę wizję.
Ten nagle zatrzymał się. Blondyn widział jak nagle napina mięśnie, zanim wystartował do przodu. Nathaniel w końcu mógł zobaczyć wszystkich za kulisami. Kojarzył członków zespołu, ale po drugiej stronie stała inna osoba.
Cały zesztywniał.
Castiel ruszył w kierunku osoby, rzucając swoje rzeczy w kąt.
— Lys! – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Takiego jakiego Nathaniel jeszcze nie widział. Przeniósł wzrok przed siebie i spotkał się z doroślejsza wersją Lysandra, którego zapamiętał z liceum.
CZYTASZ
Try Tonight [Castiel x Nathaniel] ✔
FanficNathaniel przez półtora roku dzielił swój pokój w akademiku ze swoim bardzo bliskim przyjacielem, Dustinem. Niestety problemy medyczne w jego rodzinie zmusiły współlokatora do przeprowadzki, co otworzyło drzwi potencjalnym nowym studentom. Nowym lok...