Rozdział IV ,,Inaczej''

165 19 16
                                    

Jak się czujecie ze świadomością, że za dwa dni szkoła?


---

Gdy Albus otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że jest w skrzydle szpitalnym.

Potem zdał sobie sprawę, że jest dzień, bo przez okna wpadało jasne światło. Bolała go głowa, więc rozejrzał się po pomieszczeniu, używając tylko gałek ocznych. Zobaczył Scorpiusa, na wpół siedzącego, na wpół leżącego na jego łóżku. Spał.

Albus zmarszczył brwi, starając sobie przypomnieć, co, u licha ciężkiego, się wydarzyło. Dlaczego był w skrzydle szpitalnym? O co chodzi?

-O, panie Potter! - jego uwagę zwrócił krzyk uzdrowicielki, która właśnie biegła w jego stronę. Pani Pomfrey miała krzywą minę, a w ręce trzymała jakąś butelkę. Scorpius dalej spał - Takie same kłopoty jak z ojcem! Na drogiego Merlina! Gdzieś ty był, chłopcze?

Pani Pomfrey nie czekała jednak na odpowiedź. Gdy tylko znalazła się obok Albusa, pomogła mu podnieść się do pozycji siedzącej i dała mu szklankę dziwnego niebieskiego płynu.

-To na ból głowy - wyjaśniła - Nic ci nie jest, chociaż znaleźliśmy cię nieprzytomnego w sowiarni. Doprawdy, co ty sobie myślałeś! Nawet nie wiesz, jak pan Malfoy się o ciebie bał!

W sowiarni? Co Albus miałby robić w nocy w sowiarni?

-Lepiej go obudź, żeby wiedział, że wszystko z tobą w porządku - burknęła pod nosem pani Pomfrey i skierowała się do swojego gabinetu.

Albus przeniósł wzrok na przyjaciela i lekko szturchnął go w ramię. Ponieważ jednak to nie zadziałało, Albus po prostu potrząsnął całym ciałem przyjaciela.

Scorpius gwałtwonie podniósł głowę i spojrzał zamglonym wzrokiem na Albusa. Przez chwilę jego srebrne oczy ciągle wydawały się nie rejestrować co się dzieje, ale chwilę potem pojawiła się w nich troska i jednocześnie radość.

Scorpius z prędkością światła się dźwignął i rzucił na Albusa, zamykając go w ciepłym uścisku.

-Ty idioto! - burknął, a Albus poczuł koło ucha, jak jego szczęka się porusza - Co ty, do jasnej cholery, robiłeś sam w nocy w sowiarni!? I czemu mi nic nie powiedziałeś?!

Albus objął Scorpiusa i się w niego wtulił. Jak dobrze czuć to znajome ciepło.

Zaraz jednak cały zesztywniał.

Wspomnienia z poprzedniej nocy uderzyły go jak piorun z nieba. Spotkał się z Delphi. A Delphi opowiedziała mu o tym Zmieniaczu Czasu. Że niby pokazuje najważniejszy moment z przyszłości dla danego człowieka. Pieprzony Zmieniacz Czasu. Albus go użył. I zobaczył siebie i Albusa za kilka lat. Mieszkali razem. Ale nie dlatego, że postanowili razem studiować i pozostali dalej przyjaciółmi. Nie, oni byli parą. Parą. Pieprzoną p a r ą. Byli razem. Albus znał siebie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że jego odpowiednik z przyszłości kochał Scorpiusa. Ta miłość w oczach była chyba najjaśniejszą emocją, jaką widział w swoich oczach.

Pieprzona Delphi.

Albus zastanowił się, czy i teraz ma w oczach to samo, co Albus z przyszłości, gdy patrzy na Scorpiusa. Ta myśl go przeraziła. Nie, niemożliwe.

Delphi kłamała. To nie jest i nigdy nie będzie prawda. Pewnie chciała sobie z niego podle zakpić. Tak, dokłądnie tak.

A potem przed oczami Albusowi stanął obraz jak on i Scorpius z przyszłości się całują. Namiętnie. Z miłością.

-Nie dotykaj mnie! - krzyknął i odepchnął od siebie Scorpiusa.

Blondyn prawie upadł na ziemię, ale dzięki refleksowi udało mu się utrzymać na krześle. Spojrzał na Albusa kompletnie zaskoczony.

Moment || SCORBUS |ZAWIESZONE|Where stories live. Discover now