Rozdział 15

31 3 2
                                    

(Hajime)

Przez większość mojego wolnego czasu trenowałem, jak również spędzałem czas z Oikawą, który łaził za mną dosłownie wszędzie. Chciałem również odnaleźć mój stary pokój, który ponoć był zapieczętowany, ale nie mogłem znaleźć odpowiedniej chwili. Teraz też nie będę miał ku temu okazji, bo Arystokraci byli widziani w górach, gdzie mam zostać wysłany.

Oczywiście Oikawa protestował, że też chce iść, ale powiedziałem mu, że nie może. Nie był chętny, ale zagroziłem, że go zapieczętuje. 

Zgodził się, ale zaznaczył, że mam wracać szybko.

- Hajime postaraj się wyeliminować tych Arystokratów.- powiedział mój ojciec, a ja poprawiłem pelerynę od mojej zbroi. 

- Postaram się.- mruknąłem i umocowałem swój miecz. 

- Jak wrócisz to osobiście będę cię trenował.- powiedział, a ja popatrzyłem na niego zaskoczony.

- Czego będziesz mnie uczył ojcze?- spytałem i odwróciłem się w jego stronę.

- Jak używać Duchowej Broni. Jestem pewny, że ty będziesz w stanie jej użyć.- kiwnąłem głową i udałem się do miejsca, gdzie lądują nasze helikoptery. 

Kątem oka widziałem, że Oikawa mi się przygląda, więc podniosłem rękę w geście pożegnania i wsiadłem do dość sporej maszyny.

- Lot będzie trwał około godziny Hajime-sama.- powiedział pilot, a ja kiwnąłem głową.

Zaczęliśmy się unosić.


***


(Kuroo)

Robienie zamieszania to nie moje ulubione zajęcie, ale nie mam wyboru. Starsi polecili mi sprawdzić, czy plotka się prawdziwa. Spotkanie z Iwaizumim Hajime nie jest rzeczą, którą pragnę, ale mam w miarę możliwości sprawdzić, czy jest tak silny jak kiedyś i potem uciec. Zadanie z pozoru łatwe, ale żołądek mi się skręca, gdy myślę o walce z nim.

- Jesteś pewny, że on w ogóle się zjawi?- spytał Daichi, a ja westchnąłem.

- Mam taką nadzieję, ale co ty tutaj robisz? Powinieneś siedzieć w bazie i trenować młodych.- powiedziałem, a Sawamura uśmiechnął się lekko.

- Mamy chwilową przerwę, więc postanowiłem do ciebie wpaść. 

- A tak naprawdę?- popatrzyłem na niego znudzony.

- Chciałem zobaczyć jak bardzo przestraszony jesteś. Wiesz w końcu to Iwaizumi Hajime.- westchnąłem, a Daichi się zaśmiał.- Tylko wiesz nie daj się zabić.- poklepał mnie po ramieniu i zaczął odchodzić.

- Nie zamierzam.- odpowiedziałem krótko i wyczekiwałem.


***


Tego obszaru chronili dość słabi bohaterowie, którzy pewnie byli z tego najbardziej bocznego rodu. Dla mnie spoko, bo te bezmózgie demony się czymś zajmowały. Nagle jednak poczułem jak wszystkie włoski na moim ciele stają dęba, a krew w moim żyłach zaczyna szybciej płynąć. 

Wstałem na równe nogi i wtedy go zobaczyłem. Wyglądał tak jak kiedyś. Jakby nigdy się nie zmienił, jakby nigdy nie minęło czterysta lat. Jednak to był on. Największa zmora demonów. Iwaizumi Hajime. 

Więc to jednak nie były zwidy tych gości, ale on naprawdę narodził się ponownie i ma Święty Miecz. Pytanie tylko, czy jest tak samo silny i czy przebudził już Duchową Broń. Po chwili spojrzał w moim kierunku, a ja automatycznie cofnąłem się o krok w tył. Nie mogę przecież od razu uciec.

- Więc jednak się zjawiłeś. Iwaizumi Hajime.- powiedziałem, a w mojej dłoni pojawił się niewielki płomień.

- Znasz mnie.- mruknął i popatrzył na mnie ostro. Wyjął miecz z pochwy, a ja poczułem bijącą od niego potęgę.- Powinieneś się przedstawić. Ty mnie już znasz.- nie wyglądał na zaskoczonego tym faktem.

- Kuroo Tetsuro.- powiedziałem i rzuciłem w jego kierunku ognistą kulę.



Witajcie

Jezu nie wiem jak mam was przepraszać! Byłam na wakacjach w Londynie i nie miałam czasu nic pisać, a dopiero dzisiaj po powrocie znalazłam trochę czasu. Teraz już nie będzie tak długich przerw w pisaniu.

Pozdrawiam Makoto

My Holy Hero || IwaOiWhere stories live. Discover now