Rozdział 3

520 27 2
                                    

Minął nie cały dzień odkąd zostałam uznana, a dokładnie 12 godzin. Musiałam szybko w nocy przeprowadzić się do domku nr.6. Było już tak późno, że nie poznałam jeszcze grupowej. Po tym ukazaniu się sowy nad moją głową, moi bracia i siostry wiwatowali i klaskali. Ucieszyłam się, gdyż od teraz będzie to moja rodzinka. Wstałam o 6:00, Większość osób jeszcze spała, więc poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę i się ubrać. Założyłam nową pomarańczową koszulkę z napisem „Obóz Herosów” i krótkie spodenki. Po paru minutach wyszłam w domku się przejść. Niebo było lekko różowe, ale i niebieskie. Nie było żadnych chmur czy nawet ptaków. Było jedynie słychać cichy szum lasu. Postanowiłam, że pójdę na arenę. Może uda mi się poćwiczyć, gdyż raczej nigdy nie władałam żadną bronią. Jak zawsze na podłodze leżała broń i wokoło stały manekiny. Nie spodziewałam się nikogo, a jednak ktoś tu był. Była to dziewczyna o brązowych lokach i szarych oczach. Pomyślałam ,że to jedna z moich sióstr, ale coś mi nie pasowało. Strzelała z łuku i za każdym razem trafiała w sam środek. Podeszłam do niej i powiedziałam:

- Cześć. Dobrze strzelasz.

- Możesz mi nie przeszkadzać! Nie widzisz, że ćwiczę?!

- Dobra, dobra spokojnie. Czyim jesteś dzieckiem, bo chyba nie Ateny ?- zapytałam.

- Nie, nie jestem córką tej przemądrzałej bogini mądrości. Moją matką jest Hekate. Pewnie o mnie wiele słyszałaś. Jestem Adara.

Powiem ,że wkurzyła mnie ta dziewczyna. Jak mogła tak oskarżać moją matkę?! Lecz po chwili przypomniało mi się kim jest. Przecież to jest dziewczyna Lucasa, ta zła. Właśnie chciałam się wycofać, gdy usłyszałam męski głos:

- Adara gdzie są nowe strzały?

O nie to jej chłopak. Wpadłam. Niestety było już za późno na ucieczkę. Zza schowka wyszedł mój nowo poznany kolega. Spojrzał najpierw na swoją dziewczynę, a potem na mnie.

- O cześć. Margaret prawda ? Chyba już się poznałyście. To moja piękna dziewczyna. – powiedział wskazując na brunetkę.

- Hej… Ja już będę szła. – powiedziałam w pośpiechu.

- Nie, nie, nie! Gdzie się tak spieszysz ? Do śniadania jeszcze szmat czasu.

- Lucasie lepiej, żeby poszła. Nie potrzebujemy jej tu. Mieliśmy pobyć sami. – mówiąc to podeszła do niego i rzuciła swoje ręce na jego ramiona.

- Spokojnie właśnie miałam wychodzić, bo umówiłam się z Alexiom. – powiedziałam i wyszłam.

Trzeba przyznać, że jego dziewczyna była naprawdę wredna. W pośpiechu pobiegłam pod domek przyjaciółki z nadzieją ,że zaraz wyjdzie. Niestety nikt nie wychodził. Postanowiłam wrócić do swoich braci i sióstr. Po kilku minutach dotarłam pod swój domek. Przed drzwiami stała wysoka blondynka z lokami, która trzymała jakiegoś bruneta za rękę. Nie wiem czemu, ale rozpoznałam kto to.

- Annabeth !

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnęła się widząc mnie.

- Margaret ! Wiedziałam, że kiedyś tu trafisz. Witam cię w Obozie Herosów. Ja jestem grupową domku Ateny, a to mój chłopak Percy. Jest synem Posejdona i największym herosem tego świata. – powiedziała blondynka uśmiechając się i całując swego chłopaka.

To była Annabeth Chase. Znałyśmy się od dzieciństwa. Nasi ojcowie pracowali razem przez jakiś czas, więc często się widywałyśmy. Niestety potem przeprowadziła się i rzadziej się widziałyśmy. Zawsze byłyśmy jak siostry. Teraz naprawdę nimi jesteśmy. Ucieszyłam się bardzo, że będę mieć tu kogoś takiego przy sobie.

- Za pół godzinki będzie śniadanie. Chciałabym abyś usiadła koło mnie. Pamiętaj dzisiaj jest bitwa o sztandar. Będziesz walczyć przy mnie, zrozumiano ?

- Tak jest! – krzyknęłam salutując jak żołnierz.

Po chwili wszyscy zaczęli wychodzić z domku, aby zająć najlepsze miejsca na śniadaniu. Wedle rozkazu usiadłam koło mojej grupowej. Jedzenie było wspaniałe, dlatego że każdy jadł to co chciał lub na co miał ochotę. Ja zjadłam sałatkę i grzanki z serem. Popijając moim  ulubiony sokiem pomarańczowym. Po posiłku obozowicze przygotowywali się do bitwy. Annabeth wybrała mi zbroję i miecz, który według mnie nie był dla mnie, ale nie było nic innego. Bitwa miała się zacząć o 14:00 w lesie. Zdążyłam jeszcze przed nią pójść razem z przyjaciółką na spacer.

- Jak ci się podoba obóz ? – spytała mnie po kilku minutach milczenia.

- Jest bardzo fajny. Są tu wspaniałe dziewczyny i kilku przystojnych chłopaków. – powiedziałam dźgając Alexie w żebro. Obie zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili odpowiedziała mi:

- Owszem jest tu wiele przystojniaczków, ale radzę ci uważać … zwłaszcza na Lucasa. Adara raczej cie nie polubiła, a fakt ,że jak widać jej chłopak cię polubił pogarsza sprawę. Powiem ci tak: spróbuj trzymać się od niego z daleka, bo ona ci tego nie wybaczy.

- Ale kto powiedział, że będę go podrywać czy coś? Zresztą miałam nadzieję, że nauczy mnie strzelać z łuku.

- Nie, nie, nie to ja cię nauczę. Nie chcę abyś miała już kłopoty. Chodźmy już bo ominie nas bitwa.- pospieszyła mnie.

Na Polu byli już chyba wszyscy. Pobiegłam do Annabeth. Ona poprawiła mi zbroję i wręczyła mój miecz. Dała mi kilka rad i przedstawiła plan. Naszym najgroźniejszym wrogiem były dzieci Aresa- boga wojny. Ja miałam być tuż koło siostry, która miała mnie pilnować i bronić w razie potrzeby. Na szczęście moja przyjaciółka była w tej samej drużynie co ja, czyli w niebieskich. Niestety jej chłopak był przeciwko nam. Po jakiś pół godzinach omawiania strategi wszyscy ustawili się na swoich miejscach. Chwilę później po lesie słychać było dźwięk rogu, obwieszczający początek bitwy. Wszędzie było słychać krzyki obozowiczów. Ja razem z Annabeth stałam koło sztandaru, lecz go nie pilnowałam. Z naszej prawej strony zaczęli przybiegać wrogowie. Moi bracia pobiegli ku nim. Słychać było dźwięki obijającego się o siebie metalu i skrzypy zbroi. Gdzieś z oddali leciały ku nam strzały. Osłanialiśmy się swoimi tarczami i naszych towarzyszy. Nie wiem kto wygrywał, ale naszej flagi jeszcze nikt nie zdobył. Była bardzo dobrze ukryta za drzewami, nie można jej było zobaczyć z oddali. To ja wybrałam miejsce, więc jestem z siebie dumna, że jeszcze nikt jej nie zdobył. Nadal przybiegali do nas przeciwnicy, lecz niestety robiło ich się coraz więcej. Czekałam, aż Annabeth pozwoli mi pobiec i walczyć, ale ona cały czas nalegały abym została. Po kilku minutach sama pobiegła wgłęb bitwy zostawiając mnie samą wśród krzaków. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam posiedzieć tu jeszcze chwilkę a gdy będzie już źle wbiegnę i zacznę walczyć.  Podbiegł do mnie jeden z moich braci ostrzegając mnie abym była gotowa. Czekałam i czekałam, gdy naglę usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki. Nie wiedziałam z jakiej to strony. Szybko wybiegłam szukając Alexi. Zauważyłam kawałek jej zbroi po prawej stronie. Była otoczone przez piątkę przeciwników, za pewne dzieci Aresa.  Biegłam do niej jak najszybciej. W pewnym momencie usłyszałam głosy za mną. Ktoś za mną był. Właśnie chciałam się odwrócić, nawet zamachnęłam się już moim mieczem. Niestety ktoś był szybszy. Dostałam czymś ciężkim w głowę i upadłam.

Ja-heroskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz