Rozdział 12

262 23 9
                                    

Właściwie to nie podpłynął, lecz coś w rodzaju przyleciał, ale jednak nie. Przede mną stał Percy ze swoją dziewczyną w ramionach. Jako syn Posejdona mógł chodzić po wodzie, co właśnie nam zaprezentował. Pewnie to też on wywrócił naszą łódź bo ma moc władania nad wodą. Nasze gołąbki śmiały się, a ja z Lucasem nadal byliśmy w wodzie. W końcu po kilku sekundach podali nam ręce i pomogli wstać. Wcześniej chłopak mojej grupowej domku odwrócił naszą łódź na właściwą stronę. Byliśmy cali mokrzy, ale udało nam się wsiąść.

- Więc co tu robicie? – spytałam się ich.

- Zobaczyliśmy was jak szliście po pomoście. Przyglądaliśmy się wam dość długo. – mówiąc to Annabeth spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. – Percy uznał, że może zrobimy wam pewien kawał. Zgodziłam się i muszę przyznać był to dobry pomysł.

- Wrzuciliście nas do wody!- krzyknął z oburzeniem syn Apolla.

- I kto to mówi panie Lorens! Widziałam jak miałeś zamiar … sam wiesz co zrobić!

Wstrząsnęły mną te słowa, ale po chwili dotarło do mnie, że po raz pierwszy słyszę nazwisko mego przyjaciela. Lucas Lorens to bardzo ładnie brzmi, tak artystycznie.

- A ty Margaret, co ty robiłaś z nim sam na sam na jeziorze gdy jest już zachód słońca! ? Obiecałam twojemu tacie opiekować się tobą.- powiedziała blondynka.

- Annabeth to nie tak … po prostu chcieliśmy pobyć sami i porozmawiać … ja nie chciałam ..

- Cicho! Masz szlaban młoda damo! Zakaz spotykania się z jakimikolwiek facetami na dwa tygodnie! Zrozumiano?!

- Tak jest. – powiedziałam ze smutkiem w głosie.

Myślałam, że zaraz wszyscy wybuchną śmiechem, jednak tak się nie stało. Annabeth i Percy tylko się śmiali. Spojrzałam w oczy syna boga słońca. Widziałam, że ta sytuacja bawi go, ale też i żenuje. Miałam tak samo. Nasze spojrzenie przerwały słowa bruneta:

- Dobra robota kochanie. – pocałował swoją dziewczynę i mówił dalej. – Lecz czy nie uważasz tą karę za bardzo surową? Przecież do niczego nie doszło między nimi. Są tylko przyjaciółmi. Moim zdaniem …

Nie zdążył dokończyć, bo przerwała mu moja siostra.

- Glonomóżdżku czyżbyś się sprzeciwiał mojej decyzji?! Tak postanowiłam i koniec kropka. Chyba, że ty też chcesz jakąś karę?

- Jeśli za karę uznajesz randkę czy coś takiego to tak z pewnością chce. - powiedział uśmiechając się szeroko. Po czym wszyscy odpowiedzieli na to śmiechem.

Udało nam się dotrzeć do domków przed 22:00. Chciałam pożegnać się z Lucasem, ale Annabeth zastąpiła mi drogę i poprowadziła do pokoju. Przed tym jeszcze pocałowała i uściskała syna Posejdona. Przy łóżku czekała na mnie Natalie. Widziała jak nasza grupowa wprowadza mnie siłą do pomieszczenia. Miała kilka podejrzeń do tego co się mogło stać, ale jednak moja historia ją zszokowała. Obie uznałyśmy, że było to śmieszne i, że moja kara jest zbyt surowa. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że nie mogę się widzieć z synem Apolla przynajmniej na dwa tygodnie. Zabolało mnie to bo chyba w końcu byłam szczęśliwa z nim u boku. Długo nie mogłam zasnąć, jednak gdy w końcu to się stało miałam dziwny sen. Byłam w jakimś opuszczonym budynku, gdzieś koło szosy. Myślałam, że byłam tam sama, ale po chwili usłyszałam głosy. Nie były ludzkie, ani nie brzmiały też jak głos boga czy bogini. Były grube, męskie i trochę piskliwe. Ktoś lub coś powiedziało:

Ja-heroskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz