23 czerwca 2013
USA, Nowy JorkPo siedmiogodzinnym locie miała ochotę jedynie wsiąść w taksówkę, przedostać się z JFK na Brooklyn, wziąć szybki prysznic i zakopać w pościli, aby odreagować zdarzenia sprzed dwóch dni, ponieważ na samą myśl, aż kipiała z wściekłości i miała ochotę niszczyć wszystko dookoła. Niestety na swoje nieszczęście miała lot zaraz po zakończeniu pracy, więc samochód zostawiła na policyjnym parkingu, a na lotnisko podrzucił ją jakiś przypadkowy patrol, przez co teraz musiała najpierw przedostać się do Queens, odebrać auto i dopiero stamtąd udać się do domu. Przez moment wahała się, czy nie byłoby jednak lepiej pojechać do domu, a auto zabrać po służbie, ale w ostateczności zrezygnowała z tego zamiaru. Tym bardziej że po wcześniejszym powrocie musiała z powrotem wymienić się dyżurami.
Po uciążliwej i dość męczącej odprawie odebrała bagaż i ruszyła w stronę taksówek. Gdy jej niewielka walizka trafiła już do bagażnika, a ona sama miała zamiar wsiąść do taksówki, ujrzała kątem oka, że ktoś do niej podchodzi.
— Onyx Carver? — usłyszała przyjemny męski głos i zerknęła w stronę nieznajomego, który już w pierwszym momencie wizualnie mile ją zaskoczył.
— Tak — odparła, a następnie otrząsnęła się. — To znaczy nie — dodała pospiesznie i ujrzała, jak w kąciku jego ust pojawia się uśmiech, a w policzkach dołeczki. Spoglądał na nią wzrokiem, który jasno wskazywał, że mu się podobała. Ale czego do diabła chciał?
— To tak, czy nie? — zapytał, unosząc w górę brew.
— W połowie tak, w połowie nie — oznajmiła i ujrzała w jego oczach ożywienie.
— Nie do końca się zrozumieliśmy, królewno. Co prawda chętnie bym z tobą poflirtował, ale to niestety się nie stanie, ponieważ jestem w pracy — oznajmił, totalnie zbijając ją z tropu i sprawiając, że dosłownie zbaraniała. — Teraz będę ci naprawdę wdzięczny, jeżeli powiesz mi, czy nazywasz się Onyx C...
— Tak! — wrzasnęła, wytrącona z równowagi na zbyt pewnego siebie gościa, który najwyraźniej zagalopował się w swych przypuszczeniach. — Mam na imię Onyx... — zamilkła, słysząc charakterystyczny dźwięk, z którym codziennie miała do czynienia w pracy i poczuła na nadgarstkach kajdanki.
Co tu się do jasnej cholery działo? Czyżby któryś idiota z pracy robił sobie żarty? Ale przecież nikt nie wiedział, że wróciła wcześniej, ponieważ nikogo jeszcze nie poinformowała, że skróciła swój pobyt o tydzień, z powodów, o których chciała jak najszybciej zapomnieć.
— Więc jednak dopięłaś swego i zabiorę cię na tylne siedzenie mojego auta — usłyszała i aż się zagotowała z wściekłości. Najpierw jeden facet, któremu miała ochotę skręcić kark, lecz niestety nie będzie jej to dane, a teraz kolejny, na którym bez skrępowania zamierzała się wyżyć, jak tylko uwolni jej dłonie.
— Wyjaśnij mi natychmiast, co się dzieje, to może zostaniesz w jednym kawałku, jak już będę miała...
— A już obawiałem się, że będziesz mnie straszyła policją — oznajmił, a ona aż się zagotowała.
— Wsadź rękę do wewnętrznej kieszeni moje kurtki — nakazała stanowczo.
— Jesteś naprawdę śliczna i przyznam, że nawet w moim typie, ale umówić się będziemy mogli dopiero, jak odsiedzisz wyrok — usłyszała i spojrzała na niego jak na wariata. — Jeżeli oczywiście nie dostaniesz dożywocia. Długie wyroki też odpadają. Nie przepadam za starszymi kobietami, a...
— Przestań pieprzyć i wsadź rękę do tej cholernej kieszeni! — wrzasnęła, tym razem skutecznie przyciągając jego uwagę.
Pchnął ją lekko do tyłu, tak że plecami oparła się o auto, a on bezczelnie ją otaksował. W jego wzroku z chwili na chwilę pojawiało się coraz więcej zainteresowania. Wsunął dłoń do jej kieszeni, tak jak zażądała. Dość długo, jednoznacznym i powolnym ruchem przeciągał palcami po jej piersiach.

CZYTASZ
Królowa jednej nocy
RomanceW noc świętojańską spotyka się dwójka młodych ludzi, którzy od pierwszej chwili czują ze sobą niezrozumiałą więź emocjonalną. Pradawny rytuał łączy ich w niecodzienny sposób, sprawiając, że niemożliwe staje się możliwe... I wszystko byłoby dobrze, g...