Śnieżka nie miała problemu z odnalezieniem trolli. Zdziwiła się natomiast, gdy zobaczyła, że mają gości. Podleciała niżej, jednak nie dotykając stopami do ziemi. Minęła dobra chwila, zanim trolle ją zauważyły. Natychmiast zaczęły szturchać się i szeptać między sobą. Śnieżka poczuła się nieswojo. Mocniej zacisnęła palce na lasce Jacka, wbijając wzrok w ziemię. Spokojnie czekała, aż wódz załatwi wszystko z blondwłosym chłopakiem i jego towarzyszką. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, że wróciła. Czuła gorąco wypływające na jej policzki, gdy tyle par oczu wpatrywało się w nią z wyczekiwaniem. Nie miała wątpliwości, że większość tu zgromadzonych pamiętała ją doskonale. W końcu blondyn i dziewczyna odjechali. Śnieżka niemal czuła bijący od niej chłód. Domyślała się, co się wydarzyło, ale nie było jej dane dłużej się nad tym zastanowić, bo nagle przed nią pojawił się wódz trolli.
– Dawno cię nie widzieliśmy w tych okolicach, moja droga – powiedział i kobieta straciła już całą swoją siłę woli. Postawiła stopy na ziemi oraz zgarbiła się lekko. Nie patrzyła na wodza, wbijała wzrok w ziemię obok niego.
– Wiem, że nie powinnam tu już przychodzić – mruknęła. – Znam zasady. Ale potrzebuję pomocy i wiem też, że nikt inny nie będzie w stanie mi jej udzielić.
Bazaltar pokiwał powoli głową. Był dokładnie tak samo opanowany, jakim go widziała po raz ostatni.
– Odpowiem ci na twoje pytania, jeśli udowodnisz, że wciąż jesteś tego warta – odpowiedział spokojnie, co spotkało się ze zduszonymi okrzykami oburzenia reszty plemienia.
– Jestem – szepnęła wróżka. Troll spojrzał na nią przenikliwie. Zaraz jednak odwrócił się i pokazał na drogę, którą odjechała para.
– Wiem, że zdążyłaś ją zobaczyć choć przez chwilę. Co się stało? Co czułaś?
– Czułam – zaczęła cicho, zamykając oczy – czułam uchodzące z niej życie. I... i chłód. Serce. Lodowa drzazga prosto w serce.
Bazaltar pokiwał głową z aprobatą.
– Jak temu zaradzić?
Kobieta westchnęła.
– Miłość. Prawdziwa miłość to lekarstwo na wszystko.
– Dobrze – pochwalił ją troll. Może już nie powinien być z niej dumny, ale właśnie tak się czuł. Miał nadzieję, że kiedyś do nich wróci. I miał nadzieję, że będzie pamiętała wszystko, czego ją nauczył. Nie przeliczył się; zawsze była zdolna.
– Usiądź, moje dziecko – polecił i oboje siedli na zielonej trawie. Reszta trolli otoczyła ich, czekając na rozwój sytuacji. – Co cię trapi?
– Pewnie wiesz, co dzieje się teraz z Arendelle.
– Zapewne to nie jest tylko problem lokalny?
– Nie – przyznała Śnieżka. – Za to wszystko odpowiedzialny jest mężczyzna, który sam siebie nazywa Mrokiem. Czarnym Panem. Rządzi strachem i nienawiścią. Chce przejąć kontrolę nad całym światem.
– I udaje mu się?
Wróżka przygryzła wargę.
– Tak – szepnęła po chwili. – Tak, na razie tak. I czuję... Czuję, że to wszystko przeze mnie.
Trolle poruszyły się niespokojnie. Mówiła cicho, więc domyślała się, że nie wszystko z tego usłyszały.
– Ale znalazłaś kogoś, kto, twoim zdaniem mógłby pomóc, mam rację? – zapytał Bazaltar, wyciągając ręce. – Pokaż – poprosił i kobieta posłusznie podała mu laskę.
– Należy do Jacka Mroza – wyjaśniła. Troll zacisnął swoje kamienne dłonie ma zimnym drewnie. Czuł, jak chłód przepływa przez niego, w jego głowie niemal natychmiast pojawił się obraz jasnego księżyca.
– Niewiarygodne – mruknął, a Śnieżka spuściła głowę jeszcze bardziej. Bazaltar odłożył laskę na trawę, która natychmiast pokryła się szronem. Między nimi zapanowała głęboka cisza. Wróżka słyszała szepty zgromadzonych naokoło, słyszała jak się przepychają, by widzieć całą scenę bardzo wyraźnie.
– Moje dziecko – zaczął wódz po chwili, więc podniosła na niego wzrok. – Myślę, że wiesz dobrze to, co ja wiem i wcale nie potrzebujesz mojej pomocy. Ten chłopiec sam nie dokona tego wszystkiego. On jest wam potrzebny, owszem, ale jego czas jeszcze nie nadszedł. Jedynym sposobem na pokonanie mroku, z którym się mierzycie, jest...
– Miłość, tak, wiem.
– I współpraca. Musicie działać razem. W końcu od czegoś są Strażnicy, prawda? – Uśmiechnął się do niej ciepło. – Nie bój się o nich. Będą umieli o siebie zadbać. W końcu ten staruszek nie wybrał was wszystkich przypadkowo. – Spojrzał w niebo, a ona nie musiała się nawet domyślać, o kogo chodzi. Na jej twarzy również pojawił się lekki uśmiech.
– Jesteś najlepszą osobą do tego – powiedział cicho troll, kładąc dłoń na jej kolanie. – Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Twój największy wróg...
– To ja sama.
Wódz uśmiechnął się, a w jego oczach zabłyszczała iskierka dumy.
– Mam do ciebie prośbę. My nie możemy tego zrobić, ale ty tak.
– Słucham.
– Obroń to miasto, moje dziecko. Dopilnuj, by ta księżniczka została uratowana. Dopilnuj, by królowa wróciła cała i zdrowa.
Śnieżka spojrzała na leżącą na trawie laskę. Miłość...
– Myślę, że kwestię królowej lepiej załatwi ktoś inny. O to nie musimy się martwić.
Troll pokiwał głową.
– Więc rusz śladem księżniczki.
Wróżka podniosła się z ziemi.
– Tak zrobię. Dziękuję, Bazaltarze. Dziękuję za wszystko. – Skłoniła mu się lekko.
– Nie ma za co, moje dziecko. Coś czuję, że niedługo będziesz też musiała użyć umiejętności zdobytych u mnie.
Śnieżka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Niedługo?
– Będziesz wiedziała, gdy przyjdzie czas – oznajmił, również lekko pochylając głowę na znak ukłonu. – Ach, i Yvonne... bardzo miło było cię znowu zobaczyć.
Kobieta spojrzała na niego z zaskoczeniem. Dawno już nikt się tak do niej nie zwracał. Jakaś cząstka jej mówiła, że troll jest z niej naprawdę dumny, wbrew temu, co myślała wcześniej i wbrew temu, co on powinien o niej myśleć. Ostatni raz skinęła mu głową i wzbiła się w powietrze.
Przynajmniej tym razem rozstawali się jako przyjaciele.
CZYTASZ
Płatek śniegu || Jelsa fanfiction ✔
FanfictionJack zapomniał. Zapomniał o wszystkim, co wiązało się z jego poprzednim życiem. Zapomniał o swojej siostrze, matce, zapomniał o dziewczynie, którą znał z Arendelle. Elsa nigdy nie zapomniała o nim.