~11~

593 49 10
                                    

Nie było łatwo dogonić Kristoffa i Anny. Sven biegł niezwykle szybko, niosąc ich obojga na grzbiecie, więc zimna aura, jaką za sobą nieśli, słabła z każdą chwilą. Śnieżka parę razy musiała się zatrzymać, by wyczuć, w którą stronę się udali. Nie spodziewała się, że Arendelle tak się zmieni w przeciągu tych kilku setek lat. Z trudem poznawała drogę, którą leciała. Jej skonfundowanie pogłębiło się, gdy przed pałacem zobaczyła blondyna z reniferem. Wcale nie wyglądali, jakby mieli wejść do środka, wręcz przeciwnie. Kristoff poklepał Svena po pysku i powoli zaczęli odchodzić od bram. Wróżka zmarszczyła brwi. Miała dopilnować, żeby księżniczka była bezpieczna, ale... czy to znaczyło, że Anna miała już miłość swojego życia? Przeleciała przez otwartą bramę i wleciała do pałacu. Bez problemu odnalazła pokój, w którym leżała księżniczka. Aura chłodu była coraz silniejsza. Wróżka złotą mgiełką delikatnie przekręciła klamkę. Drzwi uchyliły się z cichutkim kliknięciem, które szybko zniknęło w trzasku płomieni. Śnieżka zobaczyła rudowłosego księcia klęczącego przy kanapie z księżniczką Anną.

– Och, ale nikt cię tu nie kocha... – Usłyszała głos Hansa i serce na chwilę jej stanęło. Miała wrażenie, że widzi cień Mrocznego Pana, gdy książę podniósł się i zagasił ognisko. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Wiedziała, że coś tu jest nie tak. Wyleciała z komnaty jak najszybciej, choć skrzydła na chwilę odmówiły jej posłuszeństwa i wpadła w drewniane drzwi. Jeszcze nie wiedziała, co chciała zrobić, ale musiała jakoś zareagować. Kristoff przecież by jej nie zobaczył, akurat tego była pewna. Zakryła dłonią nadajnik, wprawiając go w lekkie wibracje. Pałac, pilnujcie pałacu – szeptała w myślach natarczywie, choć wiedziała, że nic to nie da; urządzenie nie przewodziło myśli. Miała jednak nadzieję, że Strażnicy zorientują się w sytuacji, gdy tylko przybędą. Pojawili się na dziedzińcu dosłownie w momencie, w którym ona wylatywała przez bramę. Leciała na oślep, byle szybciej, byle dalej, byle znaleźć tego blondyna z reniferem i jakoś przekazać mu, co się wydarzyło. Nagle w dole zauważyła biegnącego w tę samą stronę bałwana. Nie przypominała sobie, żeby bałwany kiedykolwiek biegały z własnej woli, więc natychmiast przypisała to dzieło królowej Elsie. A z magią powinna się dogadać. Zleciała niżej, prawie przyprawiając śnieżnego ludka o zawał serca (o ile w ogóle miał serce).

– Latająca pani! – zawołał bałwan z przestrachem. – Tylko mnie nie zjadaj, proszę!

Śnieżka uśmiechnęła się smętnie.

– Spokojnie, nie wyglądasz na smacznego. Potrzebuję tylko twojej pomocy. Jesteś magiczny, więc możesz mnie widzieć. Musisz pomóc księżniczce.

– Annie, tak, tak! – podłapał bałwan. – Właśnie biegnę złapać Svena! Musi ją pocałować, ten cały fiu bździu Hans to okrutnie zimny drań!

Śnieżka zdziwiła się tylko na chwilę.

– W takim razie widzę, że to ja pomogę tobie... Polecimy, będzie szybciej. – Wzięła bałwana na ręce, nawet nie czekając na jego odpowiedź.

– Hej, uwaga na głowę! Dopiero zdobyłem ten nos! – zaprotestował. Zaraz potem wydał z siebie zduszony okrzyk zachwytu. Arendelle z góry wyglądało jeszcze piękniej. – Woooo! To był świetny pomysł, dziwna pani.

Wróżka zaśmiała się.

– Możesz mówić mi Śnieżka.

– A ja jestem Olaf!

– Powiedz, ulepiła cię królowa Elsa?

– Tak, a co?

– Wiesz, gdzie ją znaleźć?

– Tak, a co?

– Musisz mnie tam zaprowadzić.

– Aha. Zaraz jak Sven pocałuje Annę!

Płatek śniegu || Jelsa fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz