~5~

752 69 7
                                    

Elsa z uśmiechem patrzyła na swoje dzieło. Wreszcie pałac, który się dla niej nadawał. Zero wyrządzonych szkód, zero przestrzeni, o którą musiała się martwić. Mogła być po prostu sobą. Po raz pierwszy samotność przyniosła ulgę. Jednak nie na długo.

– Królowo, no, no. – Usłyszała męski głos i odwróciła się. Na głównym patio stał czarnowłosy mężczyzna w czarnej szacie i nawet jego cerę określiłaby jako ziemistą. – Nieźle się urządziłaś – oznajmił, strzepując z palców lodowy pył. Elsa zawahała się. Stojąc na schodach, miała nad nim pewną przewagę, choć wcale tego nie czuła.

– Kim jesteś? – zapytała, starając się brzmieć groźnie, mimo że już nie miała ochoty takiej udawać. Mężczyzna roześmiał się.

– Twoim największym koszmarem – odpowiedział tajemniczo, coraz bardziej zbliżając się do środka patio. Elsa zmarszczyła brwi. Dlaczego miałaby bać się tego nieznajomego, skoro właśnie uwolniła się z największego lęku swojego życia? Bez sensu. Nie był jej poddanym i coś miała wrażenie, że wcale nie tak łatwo może go skrzywdzić.

– Kiedy ja się ciebie nie boję.

Brunet zdziwił się.

– Jak to? Nie wiesz, co ci mogę zrobić?

Blondynka wzruszyła ramionami.

– Jestem pewna, że na każdy atak znajdę adekwatną odpowiedź.

Mrok zdziwił się jeszcze bardziej. To ona miała być tą słabą, niestabliną emocjonalnie dziewczyną... Tak? Więc dlaczego wydawała mu się dużo silniejsza, nawet jeśli wcale takiej nie grała? Zawahał się. Nie tak to sobie wyobraził. Czyżby pomylił się co do tej królowej? Nie, przecież to niemożliwe. Usłyszał jakieś krzyki na zewnątrz i szybko zorientował się, że to księżniczka. Jednak udało jej się znaleźć drogę szybciej niż myślał. Obdarzył królową kwaśnym uśmiechem i zrobił teatralny ukłon w jej stronę.

– Wasza wysokość mi wybaczy. Najwyraźniej masz, pani, innych gości. – Zamachnął się szatą i tyle go widziała. Zmarszczyła brwi, jednak nie dane jej było zastanowić się dłużej nad jego słowami, bo bramy pałacu otworzyły się ponownie.

– Anna?

***

Mrok tymaczasem postanowił zaczekać na rozwój sytuacji na zewnątrz. Przynajmniej miał chwilę na dokładne przeanalizowanie sytuacji. Dodatkowo mógł przyglądać się Arendelle, w razie gdyby tam zaczęło się coś dziać. Usłyszał krzyk księżniczki. I, mimo że nic nie widział, był pewien, że ma to ścisły związek z mocą Elsy. Była dużo silniejsza niż się spodziewał, to fakt. Stanowiłaby potężnego sojusznika i jeszcze potężniejszego wroga. Do tego drugiego na pewno nie mógł dopuścić. Musiał dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Ba, musiał wiedzieć wszystko. Musiał się do niej zbliżyć najbardziej jak tylko się dało. Razem przejmą ten świat szybciej, niż któryś ze Strażników zdąży chociaż pstryknąć palcami. Tak, jego plan idealny musiał zaliczyć parę poprawek, w tym uwzględnić nowego sojusznika, ale to nie powinno zająć długo.
Skrzywił się, gdy ktoś przez niego niespodziewanie przebiegł. Szczerze nienawidził tego uczucia. Dostrzegł, że to księżniczka razem z Kristoffem. Nawet teraz czuł bijące od dziewczyny zimno. Był bardzo ciekawy tego, co stało się w pałacu. Postanowił to sprawdzić potem, jak już obejrzy pojedynek między tymi śmiertelnikami a ogromnym śnieżnym strażnikiem. Zamarł na chwilę, gdy tym razem przebiegł przez niego renifer.
Dopiero teraz do niego dotarło.
Królowa go widziała.
Rozmawiała z nim bez żadnego problemu.
I powiedziała, niebezpośrednio co prawda, ale jednak, że z łatwością może go skrzywdzić, jeśli tylko da jej powód.
Widziała go dokładnie tak samo wyraźnie, jak on widział ją.
Dlaczego?

***

– To jak tam, wszyscy gotowi? – zapytał North, ściskając w dłoni szklaną kulę. Jack chciał odpowiedzieć, że zdecydowanie nie jest gotowy i zdecydowanie nie podoba mu się pomysł magicznych tuneli Mikołaja, ale ostatecznie postanowił zachować to dla siebie. Zacisnął mocno wargi, gdy mężczyzna rzucił szklaną kulą o ziemię. Zastanawiał się, czy North kiedyś był w Arendelle, ale szybko doszedł do wniosku, że jeżeli portal otworzył się tak szybko i z tak dokładnym widokiem, musiał kiedyś tam zawitać.

– Lecimy! – zawołał entuzjastycznie i Jack już wiedział, że to nie był dobry pomysł. Po minie Zająca widział, że akurat w tej jednej kwestii się zgadzali. Poczuł, jak coś wywraca mu żołądek niemal natychmiast po wejściu do tunelu. Szczęśliwie nie musiał długo czekać na wyjście z niego. Zachwiał się niebezpiecznie i gdyby nie jego laska, z pewnością by się przewrócił. Albo zwymiotował. Gdy w końcu przestało kręcić mu się w głowie, podniósł wzrok na ogromny pałac znajdujący się w oddali. Zmarszczył brwi. Skądś kojarzył ten widok. North zaciągnął się morską bryzą.

– Ach, Arendelle – westchnął radośnie. – Tak, tak, dawno mnie tu nie było.

Jack miał wrażenie, że był tu wcale nie tak dawno, ale zupełnie nie potrafił sobie przypomnieć tego miejsca.

– Tak, to miasto zawsze budziło piękną magię – przytaknęła Śnieżka, delikatnie unosząc się nad ziemią i uśmiechając się melancholijnie. Zając przewrócił oczami. Nagle owiał ich lekki wiatr i Jack poczuł się jeszcze dziwniej. Poczuł się, jakby wrócił do domu.

Płatek śniegu || Jelsa fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz