Okno delikatnie uchyliło się z cichym skrzypnięciem. Blondwłosa dziewczyna drgnęła lekko, wyjmując z włosów ostatnią spinkę.
– Zawsze mówiłem, że lepiej ci w rozpuszczonych. – Usłyszała wesoły głos i przeniosła wzrok na okno. Na parapecie, opierając się o framugę, siedział brązowowłosy chłopak.
– Jack? – zdziwiła się dziewczyna. Poznała go od razu. – Jack, co ty tu robisz?
Chłopak zeskoczył z parapetu.
– Chciałem cię tylko zobaczyć – wyjaśnił, opierając się o ścianę. Dziewczyna odruchowo zrobiła krok do tyłu.
– Powinnam wezwać straże, dobrze o tym wiesz – powiedziała chłodno, mocniej naciągając na dłoń rękawiczkę.
– Daj spokój, dobrze wiem, że nie masz już straży. I wciąż zostawiasz uchylone okno.
Spojrzała na oszronioną szybę w milczeniu. Miał rację. Chłód nigdy jej nie przeszkadzał. A to okno wiele już widziało. Kiedyś, gdy zostawiała je lekko uchylone, wiedział, że chce go zobaczyć. Po śmierci rodziców było otwarte prawie zawsze, jednak po ich ostatnim spotkaniu nie liczyła na to, że jeszcze kiedyś do niej przyjdzie. A jednak.
– Jack – powiedziała cicho. – Odejdź, proszę. Ja... Nie chcę ci zrobić krzywdy.
Chłopak natychmiast spoważniał. Podszedł do niej. Nie cofnęła się, więc przyłożył rękę do jej zimnego policzka.
– Nie zrobisz mi krzywdy – wyszeptał. Złapał ją za rękę, delikatnie zsuwając z dłoni rękawiczkę. Dziewczyna wstrzymała oddech.
– Nie bój się – poprosił. – Zawsze ci mówiłem, że twoja moc jest cudowna. – Uniósł jej dłoń. Dopiero wypływające z palców iskierki lodu otrzeźwiły dziewczynę. Natychmiast zabrała mu swoją rękawiczkę. Odsunęła się od niego, zostawiając jego rękę w powietrzu.
– Jest niebezpieczna – oznajmiła ostro, nakładając rękawiczkę.
– To nieprawda. Nie wiem, dlaczego wciąż ci to powtarzają. Elsa, ty się niszczysz.
– Jack, czy ty tego nie widzisz? Nie widzisz, jaką krzywdę mogę tym zrobić? Annę już zraniłam, dobrze tylko, że nie w serce. Nie chcę, żeby z tobą stało się to samo.
– Byłyście dziećmi! – zaprotestował. – I w dodatku chciałaś dobrze!
– Właśnie. Właśnie... Chciałam dobrze. I sam widzisz, jak wyszło.
– Elsa, proszę cię... – Wyciągnął dłoń w jej kierunku, ale natychmiast się odsunęła.
– Jack, idź już – powiedziała po chwili, a w jej oczach pojawiły się łzy. – I nie przychodź więcej. Tak... Tak będzie lepiej. Proszę.
Ciemnowłosy chłopak pokiwał ze smutkiem głową. Otworzył usta, by jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnował. Znów usiadł na parapecie.
– Już niedługo nie będziesz musiała się bać – oznajmił. Dziewczyna odwróciła od niego wzrok. Uśmiechnął się do niej ostatni raz i zeskoczył z parapetu. Spojrzała na puste okno. Nie przejęła się jego skokiem, często tak robił. Wiedziała, że za chwilę złapie za linę i przeskoczy na następny parapet. Nie mogła się powstrzymać, po chwili podeszła do szyby i wyjrzała przez nią. Na deptaku, pod oknem, stał ciemnowłosy chłopak, przyglądając się pałacowi. Jego twarz rozpromieniła się, gdy tylko ją zobaczył. Przyłożył dłoń do ust i wysłał jej całusa. Zaraz potem nałożył kaptur płaszcza na głowę i w podskokach odszedł w sobie tylko znanym kierunku. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, opierając się o parapet.
– Nie zapomnę cię, Jack – powiedziała cicho. Miała co prawda nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczy go na swoim parapecie. Chłodny wiatr owiał jej twarz, rozwiewając blond włosy. Zamknęła oczy, delektując się nim. Poczuła tak charakterystyczny zapach Jacka i uśmiechnęła się. Nie wiedziała, czy to wiatr jej go przyniósł, czy to przez miejsce, w którym stała, ale choć przez chwilę mogła poczuć się szczęśliwa. Dziwne, jak niewiele wystarczyło. Otworzyła oczy. Patrzyła na wielki, biały księżyc, oświetlający całe Arendelle.
CZYTASZ
Płatek śniegu || Jelsa fanfiction ✔
FanficJack zapomniał. Zapomniał o wszystkim, co wiązało się z jego poprzednim życiem. Zapomniał o swojej siostrze, matce, zapomniał o dziewczynie, którą znał z Arendelle. Elsa nigdy nie zapomniała o nim.