~Epilog~

656 48 5
                                    

Śnieżka uporządkowała już wszystkie sprawy związane z tymi sprawami po Mroku. Razem z pozostałymi Strażnikami przywróciła światło tam, gdzie zniknęła ciemność. Wybrała swoją następczynię i wszystko już było w porządku. Nareszcie. W końcu mogła udać się na zasłużony odpoczynek. I tak przeżyła już dużo więcej, niż kiedykolwiek mogłaby się tego spodziewać. Pożegnała się już ze Strażnikami i postanowiła wrócić do korzeni. Do Arendelle. Najpierw jednak chciała sprawdzić, co u Jacka i Elsy. Otworzyła portal w pałacu i chwilę jej zajęło, zanim znalazła komnatę, w której spali. Spojrzała na nich z uśmiechem. Byli w sobie tacy zakochani; nawet we śnie wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Obojgu przybyło już trochę lat, choć po Jacku zupełnie nie było tego widać. No cóż, poświęcenie Strażnika. Będzie musiał oglądać, jak jego ukochana starzeje się i w końcu zanika, choć jego to samo będzie czekało dopiero za kilka tysięcy lat. Śnieżka znała to z doświadczenia i wtedy myślała o tej magii jak o przekleństwie, nie jak o darze. Zajrzała do wspomnień Jacka i uśmiechnęła się. Naprawdę był szczęśliwy. Spędzał z Elsą same dobre chwile i nie przejmował się jak to będzie później. Cóż – pomyślała – w końcu ma to w genach. Spojrzała na nich po raz ostatni i opuściła komnatę. Przeszła się po pałacu, dotykając drewnianych balustrad, oglądając piękne obrazy. W końcu zatrzymała się przy najstarszym. Wysoki mężczyzna spoglądał na nią surowo z portretu, stojąca obok niego kobieta wyglądała równie wyniośle. Wróżka uśmiechnęła się i przejechała opuszkami palców po twarzy dostojnego króla.

– Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczyłeś, Yuricku – szepnęła. Przypatrzyła się jeszcze jego wizerunkowi, chcąc go sobie dokładnie przypomnieć, zanim zniknie. W końcu zdecydowała się wyczarować portal i opuścić pałac. Wyglądowała na dobrze znanej polanie, na której już czekały na nią trolle. Bazaltar uśmiechnął się do niej i zachęcił, by podeszła.

– Magia powiedziała mi, że dziś przyjdziesz, moje dziecko – oznajmił dobrotliwie, gdy przy nim przyklęknęła.

– Cóż, chyba w końcu nadszedł mój czas. – Wzruszyła ramionami z uśmiechem.

– Cieszę się, że na koniec postanowiłaś wrócić do domu.

– Nigdy nie wyobrażałam sobie innego zakończenia.

Bazaltar pokiwał głową.

– Jesteś przygotowana, to dobrze, bardzo dobrze.

– Czy to dla ciebie łatwe? – zapytała, a gdy spojrzał na nią pytająco, wyjaśniła. – Rozstawanie się z uczniami.

Zaśmiał się cicho.

– To nigdy nie jest i nie było łatwe. Ale taka kolej rzeczy.

– Tęsknisz do nich czasem.

– Tęsknię. Za tobą też będę tęsknił, moje dziecko. Tak jak tęskniłem przez tyle lat, zanim zdecydowałaś się wrócić.

– Nie mogłam wrócić – przypomniała mu, w pamięci odświeżając tamtą konkretną sytuację.

– Zawsze mogłaś. I cieszę się, że to zrobiłaś. Witaj w domu, Yvonne.

Kobieta uśmiechnęła się.

– Szkoda, że musimy się pożegnać od razu po tym powitaniu.

– Nie musimy się żegnać, bo odchodzisz tylko fizycznie. Tak jak zawsze byłaś z nami, już na zawsze pozostaniesz.

Wróżka pokiwała głową i zaraz uniosła ją, by spojrzeć na gwiazdy.

– Dziękuję, Bazaltarze. Proszę, opiekuj się Jackiem. On...

– Wiem, moje dziecko. Ja wszystko wiem. Będę nad nim czuwał.

Wróżka uśmiechnęła się, znów przenosząc wzrok na starego przyjaciela.

– Teraz mogę być spokojna.

Bazaltar skinął kamienną głową z lekkim uśmiechem. W miarę jak patrzył na postać dawnej uczennicy, robiła się coraz bledsza. W końcu zniknęła całkowicie. Bazaltar spojrzał na niebo, na którym właśnie zabłysła nowa gwiazda. Jedna łza spłynęła po kamiennym policzku.

– Witaj w domu, Yvonne.

Płatek śniegu || Jelsa fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz