~12~

556 46 4
                                    

– Poczekaj! – zawołała Elsa i Jack natychmiast zatrzymał się w powietrzu. Potrzebował chwili, by zorientować się, co tak przykuło uwagę królowej. Książę Hans stał zdezorientowany na środku zlodowaciałego jeziora. Wyglądał, jakby właśnie wybudził się z jakiegoś transu i nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić.

Książę Hans ją oszukał – zabrzmiało w głowie Elsy.

– Odstaw mnie na ziemię i idź pomóż tym całym Strażnikom.

Jack spojrzał na nią z powątpiewaniem, a ona uśmiechnęła się do niego słabo.

– Poradzę sobie.

Chłopak zawahał się, ale w końcu pokiwał głową i odstawił Elsę w bezpiecznej odległości. Dopiero gdy odleciał, królowa zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiedziała, co właściwie chce zrobić. Szukała wzrokiem swojej siostry przez cały czas, a zamiast niej zobaczyła tylko Hansa. I jeszcze to, co mówiła Śnieżka nie napawało jej szczególnym optymizmem. Zaczęła się bać, a im dłużej myślała, tym jezioro zaczęła otaczać coraz większa zamieć. Nie widziała Strażników ani Jacka, ani nawet Mroka.

– Elsa! – usłyszała krzyk i aż drgnęła. Odwróciła się, by zobaczyć przedzierającego się w jej kierunku księcia Hansa.

– Gdzie jest Anna?! – zawołała w odpowiedzi.

– Ona zginęła, rozumiesz?! Wbiłaś jej lód w serce! Przyjechała do mnie cała zmarznięta, nie zdążyłem jej już uratować!

Serce Elsy zatrzymało się na chwilę. Książę Hans ją oszukał. Nie, to nie był Hans. To ona. Kolana się pod nią ugięły.

– Nie – szeptała. Po policzkach płynęły jej łzy. – Nie, nie.

Nie była w stanie już utrzymać się na nogach. Zachwiała się i upadła na lód. Zaczęła płakać, nie zwracając już uwagi na nikogo i na nic. Jej Anna, jej siostrzyczka. I to wszystko przez nią.

Jack zatrzymał się natychmiast, gdy zamieć opadła. Widział, jak niedaleko Strażnicy walczą z Mrokiem, ale coś mu tu nie grało. Obrócił się, by sprawdzić, czy z Elsą wszystko w porządku i zaraz z jego krtani wydobył się krzyk. Hans stał nad królową z uniesionym mieczem i Jack nigdy nie zdążyłby do niej dolecieć. Uprzedziła go jednak Anna. Zasłoniła Elsę własnym ciałem, zamieniając się tym samym w lodową figurę, która odepchnęła Hansa i złamała jego miecz. Jack poczuł, jakby ktoś wbijał lodową strzałę w jego serce. Spadł na ziemię, głęboko oddychając. Obrócił się, by stwierdzić, że wszyscy Strażnicy to poczuli. Patrzyli po sobie, niektórzy zdezorientowani jak on, niektórzy z bólem. Śnieżka patrzyła na obie siostry. Spuściła głowę, gdy Elsa przytuliła lodową statuę Anny. I to był moment, który wykorzystał Mrok, by zdobyć przewagę. Zaatakował z podwójną siłą, aż wróżkę odrzuciło do tyłu i uderzyła głową w lód. Jack chciał krzyknąć, ale z jego ust nie wyszedł nawet pojedynczy dźwięk. Zaczęło robić mu się czarno przed oczami. Był jakby... zmęczony. Tak, zmęczony. W dodatku czuł ogromny chłód. Uniósł dłoń z laską, ale wiatr nie odpowiedział na jego wezwanie. Nic się nie wydarzyło. Wszystko nagle zamilkło, tak po prostu. I nagle ciszę przedarł krzyk. Zabrzmiał jak tysiąc dzwonów w jego głowie, przeniknął każdą część jego ciała i poniósł się echem po całej lodowej tafli jeziora.

– Wystarczy!

To była Elsa. Nagle Jack poczuł, jak wracają do niego wszystkie siły. Już nie czuł chłodu, nie czuł zmęczenia, wiatr ponownie chciał mu odpowiadać. Zauważył tę zmianę również w reszcie Strażników. Wstał, nie będąc pewnym, co właściwie się wydarzyło. Rozejrzał się po jeziorze. Anna, całkiem żywa, stała przytrzymywana czule przez Kristoffa. A bardzo zła Elsa szła w stronę zdezorientowanego Mroka. Jack dołączył do niej, gdy tylko pojawiła się na jego wysokości. Uśmiechnął się. To była jego Elsa. Gdy dotarła do miejsca, w którym jeszcze tak niedawno odbywała się walka Strażników z Czarnym Panem, ci pierwsi stanęli po obu jej stronach. Mrok roześmiał się.

Płatek śniegu || Jelsa fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz