— Mamo! Gdzie moja szczotka do włosów!— wrzasnęłam.Dzień rozpoczął się katastrofalnie i to pełną parą.
Zakończenie rozpoczyna się za 20 minut, zasnęłam w mokrych włosach, a to równa się śmiercią na miejscu.
Co najlepsze Caroline stworzyła grupę w wiadomościach, która nie przestaje pisać od wczoraj wieczora.
Grupa szaro-komórkowców, dzieli się swoimi informacjami z nieużywanej półkuli mózgu.— Pożyczyłam sobie, mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko— otworzyła drzwi.
Odwróciłam się w jej stronę.
— O Jezu Carless, na Boga.
Co Ci się stało?— Jest, aż tak źle?— sarknęłam i odwróciłam się do lustra.
— Zapytaj się zwierzaka, mieszkającego w twoich włosach— skrzywiła się.
Usiadłam zmęczona na łóżko.
— Wale to. Nie idę.
Powiedz im, że mam jakąś ebolę.Zachichotała i pogłaskała mnie po głowie.
— Damy radę. A teraz siedź cicho i mi zaufaj— wstała i podeszła do drzwi— Leo! Przynieś nożyczki i chodź trzymać Carless!
Wszystko działo się szybko.
Padające na moją podłogę kosmyki.
Włosy dotykające moich ramion, oszpecone jaskrawą kokardą wśród nich.
Czerwona bufiasta sukienka.
I ja z różą w ręku, idąca na głupie zakończenie z wibrującym urządzeniem w torbie.Nie zasługująca na żadne miano, księżniczki disneya.
***
— Jak do tego doszło?— zapytała Caroline, ciągnąc mnie za włosy.
— To pytanie, należy skierować do kobiety, która mnie urodziła— prychnęłam i zamknęłam szafkę— a i mojego brata, który posiada zero empatii.
— Jesteś taka sama, Carless.
Jak Woda i kamień, czy jakoś tak.— Ogień i woda. Co masz na myśli?— spojrzałam na dziewczynę.
— Uparta i bez serca. Bez urazy.
— Myśle, że ma racje— wtrącił się Joe, stając obok mnie.
Przewróciłam oczami.
— I zawsze zastanawiało mnie to, gdzie podziała się mała słodka Carless z podstawówki— wzruszył ramionami i ugryzł jabłko.
Udław się.
— Carless? Nim będziesz chciała zabić Joesia...
Joesia?
Czy ja się kurwa przesłyszałam?
Minął jeden dzień.Czarna myśl?
Czego jeszcze mogę się spodziewać.— Słuchasz mnie w ogóle?
— W ogóle— szturchnęłam Joea w ramie i ruszyłam do sali teatralnej.
— Carless— warknęła z irytacją dziewczyna— okej, jeszcze raz— wzięła głęboki oddech
— W poniedziałek wyjeżdżamy na domek do Las Vegas, na siódmą masz być gotowa.Zachłysnęłam się z wrażenia.
— Nie ma opcji. Sory Caroline, ale zostaje w domu.
— To był pomysł Kate— podniosła ręce w celu obronny— Ale jedź z Nami, będzie super.
Nie. Nie. Nie. Nie.
— Kate? Czy ty mówisz kurwa o mojej matce?
— Spoko laska— wtrącił się Joe.
Szkoda, że twoja nie.
— Radzę częściej czytać wiadomości.
Do poniedziałku!— krzyknęła i weszła do sali.Zdradzona i upokorzona.
Tak wygląda mój status.Słynna Carless- zabiła matkę, grupę szaro- komórkowców i brata dla ozdoby.
Tak będzie wyglądał mój status.— — — — — — — — — — — — — — — —
Trochę odpoczywam, harując na wsi u mojej babci, wiec pot przeczyścił mi mózg i miałam problem z napisaniem dobrego rozdziału. Wiec jest, co jest.
Next (o niebo lepszy) już niedługo.see ya
YOU ARE READING
Love From 90's
Teen Fictionwyjechali na domek letniskowy a to nie wróżyło nic przyzwoitego. dlatego Carless spotkała jego. z serii: because cool kids never sleep