5- Zdradzona i upokorzona

687 70 21
                                    


— Mamo! Gdzie moja szczotka do włosów!— wrzasnęłam.

Dzień rozpoczął się katastrofalnie i to pełną parą.

Zakończenie rozpoczyna się za 20 minut, zasnęłam w mokrych włosach, a to równa się śmiercią na miejscu.

   Co najlepsze Caroline stworzyła grupę w wiadomościach, która nie przestaje pisać od wczoraj wieczora.
Grupa szaro-komórkowców, dzieli się swoimi informacjami z nieużywanej półkuli mózgu.

    — Pożyczyłam sobie, mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko— otworzyła drzwi.

   Odwróciłam się w jej stronę.

     — O Jezu Carless, na Boga.
        Co Ci się stało?

     — Jest, aż tak źle?— sarknęłam i odwróciłam się do lustra.

     — Zapytaj się zwierzaka, mieszkającego w twoich włosach— skrzywiła się.

   Usiadłam zmęczona na łóżko.

    — Wale to. Nie idę.
Powiedz im, że mam jakąś ebolę.

  Zachichotała i pogłaskała mnie po głowie.

     — Damy radę. A teraz siedź cicho i mi zaufaj— wstała i podeszła do drzwi— Leo! Przynieś nożyczki i chodź trzymać Carless!

  Wszystko działo się szybko.

  Padające na moją podłogę kosmyki.
   Włosy dotykające moich ramion, oszpecone jaskrawą kokardą wśród nich.
Czerwona bufiasta sukienka.
I ja z różą w ręku, idąca na głupie zakończenie z wibrującym urządzeniem w torbie.

Nie zasługująca na żadne miano, księżniczki disneya.

***

  — Jak do tego doszło?— zapytała Caroline, ciągnąc mnie za włosy.

  — To pytanie, należy skierować do kobiety, która mnie urodziła— prychnęłam i zamknęłam szafkę— a i mojego brata, który posiada zero empatii.

  — Jesteś taka sama, Carless.
Jak Woda i kamień, czy jakoś tak.

  — Ogień i woda. Co masz na myśli?— spojrzałam na dziewczynę.

  — Uparta i bez serca. Bez urazy.

  — Myśle, że ma racje— wtrącił się Joe, stając obok mnie.

Przewróciłam oczami.

  — I zawsze zastanawiało mnie to, gdzie podziała się mała słodka Carless z podstawówki— wzruszył ramionami i ugryzł jabłko.

  Udław się.

  — Carless? Nim będziesz chciała zabić Joesia...

   Joesia?
Czy ja się kurwa przesłyszałam?
Minął jeden dzień.

Czarna myśl?
Czego jeszcze mogę się spodziewać.

   — Słuchasz mnie w ogóle?

   — W ogóle— szturchnęłam Joea w ramie i ruszyłam do sali teatralnej.

  — Carless— warknęła z irytacją dziewczyna— okej, jeszcze raz— wzięła głęboki oddech
  — W poniedziałek wyjeżdżamy na domek do Las Vegas, na siódmą masz być gotowa.

  Zachłysnęłam się z wrażenia.

  — Nie ma opcji. Sory Caroline, ale zostaje w domu.

  — To był pomysł Kate— podniosła ręce w celu obronny— Ale jedź z Nami, będzie super.

  Nie. Nie. Nie. Nie.

  — Kate? Czy ty mówisz kurwa o mojej matce?

   — Spoko laska— wtrącił się Joe.

  Szkoda, że twoja nie.

   — Radzę częściej czytać wiadomości.
Do poniedziałku!— krzyknęła i weszła do sali.

  Zdradzona i upokorzona.
Tak wygląda mój status.

   Słynna Carless- zabiła matkę, grupę szaro- komórkowców i brata dla ozdoby.
Tak będzie wyglądał mój status.

— — — — — — — — — — — — — — — —
Trochę odpoczywam, harując na wsi u mojej babci, wiec pot przeczyścił mi mózg i miałam problem z napisaniem dobrego rozdziału. Wiec jest, co jest.
Next (o niebo lepszy) już niedługo.

see ya

Love From 90'sWhere stories live. Discover now