10- Otępiała przez sześciopak

454 52 0
                                    



— Trevor!— krzyknęłam, zderzając się z chłodem na dworzu.

Chłopak się nie odezwał, ale dostrzegłam charakterystyczną czerwoną koszulkę w połowie drogi.

Zaczęłam biec.

— Czemu sie nie odzywasz?— wysapałam, opierając sie rękoma o swoje nogi.

Wzruszyl ramionami.

— Coś takiego, słodka Carless.
Nie spodziewałem się, że mi potowarzyszysz, jednak zawsze chciałem mieć własną seksowną opiekunkę.
Zastanawiałaś się już nad tym zawodem?

Przewróciłam oczami.

— Nie wiem o czym mówisz.

Po powietrzu rozniósł się śmiech chłopaka.

Kto by się spodziewał, słynny Trevor, król wszelkich bójek, godny miana „Miss mężczyzn" śmieje się wraz żałosną Carless.
Za dużo, za dużo kompromitujących sytuacji z mojej strony.
Zdecydowanie za dużo.

— Mam pytanie— spoważniałam, spoglądając na chłopaka.

Całą noc, prócz snu o cudownym Harrisie Fordzie, zdążyłam rozmyślać o tej zabawnej sytuacji w, której się znajdujemy.
Każdy ze zbioru szaro-komórkowców, posiada inny charakter.
Szkolny łobuz, prymuska, żartowniś, hot ciałko, nienaganna miss szkoły, szalona Caroline i mająca wszystko w poważaniu- ja.
Co za ironia losu.

Lekko zdziwiony, podniósł brew.

— Dlaczego tu jesteś?— zapytałam—
Bo patrząc na to teoretycznie, różnimy się od Twoich znajomych.

Widać, że zastanawia się nad tym , co powiedzieć.
Skupia się na jednym z drzew, a w tle słychać tylko Nasze kroki po nierównym terenie.

— A dlaczego ty Carless tu jesteś? Twoją niechęć do wszystkiego i wszystkich można wykryć z daleka— rzucił mi srogie spojrzenie.

Zamilkam.

Nie przejmowałam się atakiem z jego strony.
Sama zdaje sobie sprawę z własnej niechęci, jednak
co sprowadziło tutaj Trevora?
Bo wątpię by była to jego matka i Caroline, wymuszająca na Nim ogromną presję, tak jak w moim wypadku.

— Ale przynajmniej wiesz jak się zabawić— zaśmiał się cicho, patrząc przed siebie.

— Oj zamknij się— szturchnęłam go w ramie, śmiejąc się pod nosem.

— Czy ty właśnie mnie popchnęłaś?— zapytał rozbawiony.

— O Boże rzeczywiście. Królu złoty, mistrzu bójek ulicznych proszę wybaczyć!— kłaniam się z aktorskim przerażeniem.

— Sama się prosisz— uśmiecha się cynicznie— Masz trzy sekundy— mówi patrząc przed siebie.

Rozkojarzona przyglądam się jego twarzy.

— Raz— mówi powolnie— Dwa...

Dopiero wtedy zrozumiałam, na co się szykuje.
Z piskiem i rozbawieniem ruszyłam do biegu.

— Trzy— Trevor skończył liczyć i ruszył za mną.

W powietrzu można było słyszeć Nasze głośne oddechy, mieszające się ze rozbawieniem i moim piskiem.

  Szum w uszach, który słyszałam pd wczoraj nabierał w siłę, więc czym prędzej biegłam do źródła dźwięku.

I wtedy zobaczyłam.
Mały wodospadzik, wpadający w czyste, kolorach zieleni jeziorko.

Trevor stanął obok mnie.

— Joe, nie mówił o takich atrakcjach— zagaił i podszedł do brzegu.

Ruszyłam za Nim.

— Ciekawe, czy jest ciepła woda— powiedziałam patrząc na tafle jeziora.

Zainteresowana brakiem odzewu spojrzałam na Trevora, który zdejmował koszulkę.

  Zabrało mi mowę.
To nie tak, że nie widziałam męskiego brzucha, ale ten różni się od tego mojego dziadka, czy brata.
Widziałam prawdziwy sześciopak.
Ładnie wyrobione mięśnie ruszały się przy każdym jego ruchu.
A wyrzeźbiony dolny odcinek brzucha, obudził we mnie niedożywioną Carless.

To nic złego, jedynie Cię pociąga.
Zachowuj spokój. Carless, spokojnie.

Szybko powróciłam do błyszczących oczu chłopaka.

— Zaraz się przekonamy— powiedział, powoli zbliżając się w moją stronę.

Spróbowałam sobie przypomnieć, co wcześniej powiedziałam.

Carless skup się. Cholera.

Był coraz bliżej rozebrany, z sześciopakiem na wierzchu.
To wszystko przez jego mięśnie i moje rozkojarzenie.

I nagle widząc iskrę w jego oczach, już zrozumiałam.
Już wiedziałam, co powiedziałam.

— Nie— kręcę głową— Nie, nie ma mowy— cofam się.

Jednak chłopak szybko mnie chwyta i razem lądujemy w jeziorze.

Zimno przeszywa każdy skrawek mojego ciała.
I dopiero po chwili unoszę się ku górze.

— Trevor! Woda jest lodowata!— wrzasnęłam, a gorąc mojej furii zapanował Nad moim ciałem.

Jednak chłopak mnie nie słyszał. Byłam tu tylko ja i towarzyszący mi wodospad.
Nerwowo zaczęłam się rozglądać.

Co jeżeli walnął o jakiś kamień?
Dostał szoku termicznego?

Posiada moje odciski na swoim ciele.
Ucieczka nie wchodzi w grę.

— Zabije go— sapnęłam, nurkując pod wodę.

I zauważyłam,
roześmianego szczyla, łaknącego mojego strachu.

Wynurzyłam się z wody i dotarłam na brzeg.

— Fajnie było przyznaj— podbiegł do mnie roześmiany.

— Rzeczywiście, strach innych, coś niesamowitego!— pisnęłam, powracając do obojętności.

Przewrócił oczami i mi podał swoją bluzkę.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie.

— Musimy jeszcze iść do sklepu, zapomniałaś? A twoje ubrania są całe przemoknięte— obleciał mnie wzrokiem.

Cóż,
Mokrzy nastolatkowie, błądzący godzinę po lesie, szukając sklepu.
Otępiała Carless przez sześciopak, chłopaka będącego cały czas bez koszulki.

A jednak staliśmy się przez chwile szczęśliwi, zapominając o granicach jakie Nas dzielą.

Love From 90'sWhere stories live. Discover now