6- Typowa Carless

564 54 4
                                    


   Budząc się rano, pojawiła się w mojej głowie myśl.

Co jeżeli nie pojadę?

  Odpowiedź była prosta, mogłam wybierać pomiędzy wkurzoną Caroline, która możliwe, że skłoni się do mordu w moją stronę.
Lub pomiędzy zostaniem, czyli znoszeniem mojego brata przez całe wakacje, biorąc udział w jego bekających orgiach.

  Natychmiastowo wstałam i zaczęłam się pakować.

   Jeżeli chodzi o wczorajszy wieczór, mając wszystko w poważaniu, położyłam się i udałam w błogi sen.
Tymczasem w poranek mając godzinę do wyjazdu, zamiast się spieszyć, również mam wszystko w poważaniu.

   Gdyby tak wyglądało całe moje życie, nawet bym nie narzekała.

  — Carless! Dzieciaki już trąbią!— mama wparowała do mojego pokoju— Chyba sobie żartujesz— spoważniała.

   Wzruszyłam ramionami i wciągnęłam pustą walizkę na łóżko.

   — O kurwa— zaśmiał się Leo.

Matka zgromiła go wzrokiem i powróciła do mnie.

— W takim razie Carless masz 3 minuty. Albo będziesz gotowa, albo twoi przyjaciele przyjdą na widowisko, paradującej Ciebie w ubabranej piżamie od czekolady. Co uwierz mi, korzystnie nie wygląda.

— Nie zrobisz tego!

— 2 Minuty!— krzyknęła, wychodząc z pokoju.

I znowu usłyszałam najbardziej wkurzający dźwięk na świecie.
Śmiech Leo.

— Spierdalaj!— krzyknęłam, rzucając w niego poduszką, od razu biorąc się za pakowanie.

Ogarnięcie zajęło mi 10 minut.
I jestem pewna, że wzięłam- nic.

— Kocham Cię, uważaj na Siebie— zaczęła moja cudowna rodzicielka, z piekła rodem— pieniążki masz w skarpetkach— szepnęła, zakładając mi pasemko za ucho— tutaj macie gofry na drogę.

Kiwnęłam głową z uśmiechem.

Chce już stąd wyjść.

— Nara siora— walnął mnie w ramie.

Ładnie mu oddałam z podwojoną siłą i wyszłam z domu.

Przed posesją stały 2 samochody.
Marek nie znam, ale jeden jest żółty drugi czerwony.
To chyba najbardziej istotne.

— Carless!— krzyknęła Caroline, wychodząc mi na przeciw— co tak długo!

— Mama, opiekuńczość i te sprawy— skłamałam i zaczęłam się rozglądać.

Przy żółtym samochodzie stała nienagannie ubrana Tessie, a z nią Paula i Joe, wkręceni w rozmowę.
  Przy czerwonym samochodzie stał Jack, tuż obok sławnego opartego o maskę samochodu Trevora, któremu było chyba wszystko obojętne, patrząc po tym jak Jack- jeden z hot ciałek, opowiada żywo, a ten skierowany jest w drugą stronę i skupia się na swoim papierosie.

    — Carless, słuchasz mnie?— zapytała podirytowana.

    — Nie— odpowiedziałam.

  Przewróciła oczami.

    — Mówię, że jedziesz z Trevorem i Jackiem, bo u Nas jest pełno gratów.

Kiwnęłam głową.

   — Zrozumiałaś, czy mam Ci to gdzieś zapisać?— zapytała.

   — Jadę czerwonym samochodem, rozumiem.

   Nie obdarzając nikogo swoim spojrzeniem, usiadłam na tył, czerwonego pojazdu, ciesząc się.

Zdążyłam zauważyć, że Trevor mało mówi w Naszym towarzystwie, co różni się od tego jaki jest w szkole, czy poza.
Plotki szybko się rozchodzą, wiec wiem, że do grzecznych nie należy.

    Ale przynajmniej czekała mnie cicha i święta podróż.

   A przynajmniej tak myślałam.

Love From 90'sWhere stories live. Discover now