Rozdział 4

115 11 11
                                    

/ Perspektywa Ericka /

- Mam pomysł! - Powiedziałem po krótkim zastanowieniu. - Mam kumpla, który doskonale zna się na mechanice i technice... I ogólnie jest też świetny w przedmiotach ścisłych, ale do rzeczy! Jestem pewien, że mógłby skonstruować mini modulator głosu, wiesz taki żeby można go było ładnie ukryć, bądź dopasować do twojego kostiumu... - Wypaliłem z determinacją i nadzieją.

Jednakże nie takiej reakcji się spodziewałem. Blondyn zdębiał patrząc na mnie jak na kosmitę, ale szybko zmienił nastawienie. - Tak, super pomysł! - Nigdy nie sądziłem, że da się umieścić tyle kpiny i ironii w jednym zdaniu... - Tyle, że on się jeszcze na to musi zgodzić, musi mieć na to środki, i przede wszystkim musi potrafić to zrobić. - Kontynuował tym razem z powagą.

O co to, to nie koleś. Pozbędę się tego miniaturowego potwora.

- Na pewno potrafi skoro mając czternaście lat, samodzielnie skonstruował małego robocika, który nie dość, że był równie genialny co on, to jeszcze odczuwał ludzkie emocje! - Zaoponowałem.

- Hmm... Brzmi znajomo... - Wymamrotał coś blondyn.

- Co mówiłeś? Nie dosłyszałem...

- Przedstawisz mnie temu kumplowi? - Zapytał teraz wyraźniej.

- Tak, oczywiście! - Powiedziałem szybko. - Ale jednak jest jeden problem... - Dodałem ciszej, na co mój rozmówca uniósł jedną brew. Swoją drogą też chciałbym tak potrafić. - Wymówka... - Wymamrotałem. -  Zresztą nie ważne, coś wymyślę!

- Dobra, tyle że to nie jedyny problem. Tak jak mówiłem, musi się zgodzić, no i pozostaje jeszcze kwestia czasu. Nawet jak się zgodzi, to będzie musiał to zrobić jak najszybciej. - Następna akuma może się pojawić w każdej chwili, a nie sądzę by Biedronka za każdym razem się nabierała na "wpadnięcie na jakąś przeszkodę". - Powiedział.

- Eee - Machnąłem ręką. - Tym akurat się nie przejmuj! Jestem tak  makabrycznie niezdarny, że ciągle coś tego typu mi się przytrafia... A Max na pewno się zgodzi. Jedyne co to tak jak mówiłeś wcześniej, fundusze.

- Z tym sobie poradzę. - Przerwał mi Adrien, to tak nazwało go to kwami z piekła rodem, prawda? Chyba... Będę musiał i tak zapytać. - Myślę jednak, że musimy wymyślić inny sposób, niż wmawianie jej, że nawet po transformacji jesteś pierdołą, ponieważ to nie będzie zbytnio możliwe gdy będzie widzieć moje kocie ruchy podczas walki. - Jeju ale ma ego... Chyba, że to była tylko taka gra słów, w co wątpię...

- Okej, pomyślę jeszcze... Dobra będę już chyba musiał lecieć, bo ona pewnie już na mnie czeka, wymieńmy się może numerami telefonów, czy coś.

- Dobry pomysł. - Odpowiedział, a ja podałem mu mój numer. - Jak mam cię zapisać? Jakieś życzenia specjalne, czy mam napisać "ten co się cyka małego kotka z pierścionka"? - Wyszczerzył się głupio blondyn.

- Wypraszam sobie! Jestem bogiem destrukcji! Nie żadnym tam "małym kotkiem z pierścionka", tylko kwami jednego z najpotężniejszych miracul! - Odezwała się bestia z czeluści plecaka znerwicowanego blondyna. Bo jak inaczej mam wytłumaczyć, że się na mnie rzucił, dlatego, że dałem mu pierścień? - Lepiej zatytułuj tego boidudka "ten kretyn od Biedry" albo "nieodpowiedzialny tchórz" też będzie pasować.

- Eee to już lepiej brzmi moja propozycja! - Wskazał na siebie palcem z dumą. - Wymyśl coś bardziej kreatywnego Plagg. - Odparł.

- Rób jak chcesz, ja nie zamierzam marnować swojego cennego czasu, (który mógłbym na przykład spożytkować jedząc camembert), na wymyślanie mu ksywek. A właśnie! Mój ser! Chodźmy już stąd! Ja tu padam z głodu! - Powiedział miniaturowy demon, na co blondyn uśmiechnął się lekko i przewrócił oczami.

Miraculum - Nigdy nie zapomnę cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz