Rozdział 5

118 10 32
                                    

/ Perspektywa Adriena /

- To kiedy dasz mi mój kochany serek? Głodny jestem! - Zaskrzeczał z mojego plecaka, Plagg.

- Ciszej Plagg! Nie słyszysz, że nadal jesteśmy na zewnątrz? - Uciszyłem go szeptem. - Zaraz będziemy... - Dodałem po chwili.

Serio cieszę się, że znowu mam pierścień, aczkolwiek nie lubię jak ludzie patrzą na mnie jak na chorego psychicznie.

W co ja się wplątałem. Przecież jak ona się dowie to mnie zabije...

Będę musiał teraz udawać jej narzeczonego, no po prostu zajebiście. Miałem skończyć z tą resztką uczucia do niej, a zamiast tego wpakowałem się w takie bagno.

W dodatku ten cały Erick to kretyn, tchórz i przy okazji oszust. Też jestem oszustem, bo się na to zgodziłem, ale i tak! Dlaczego zakochała się w kimś takim, a mnie woli omijać szerokim łukiem!? I nie chodzi mi przecież o to, że unika mnie po tych strasznych wydarzeniach, tylko o to... Że robiła to w sumie zawsze... Zawsze jeśli nie chodziło o pokonanie akumy, zbywała Czarnego Kota... A Adriena albo unikała, albo jak już musiała rozmawiać (bo to ja do niej podszedłem), to mówiła dziwne rzeczy, a po samej "rozmowie" zazwyczaj zwiewała jak najdalej i wyglądała jakby właśnie przebiegła maraton. Bardzo rzadko udawało mi się z nią normalnie pogadać w cywilu...

Co jest ze mną nie tak? W czym jestem od niego gorszy? Przecież jestem przystojniejszy!

... Nie! Dość tego! Miałem przestać, a zamiast tego rozmyślam o tym, że wolała tego kretyna ode mnie.

Jak będę tak dalej robić to nigdy nie znajdę sobie kogoś innego i skończę jako wieczny singiel. Nie chcę przecież się zestarzeć sam, no ewentualnie jeszcze z dwójką kotów, co raczej nie poprawiłoby sytuacji...

Otrząsłem się z zamyślenia kiedy spostrzegłem, że stoję przed wejściem do mojego bloku.

- Mogę już wyjść? - Przywołał mnie so rzeczywistości głos mojego kwami.

Wszedłem do środka. - Tak, ale ostrożnie. - Odpowiedziałem gdy stwierdziłem, że nikogo nie ma na klatce.

- Które to twoje mieszkanie? - Zapytał.

- Jest na drugim piętrze, chodź.

- Ej no poczekaj! Daj mi się trochę rozejrzeć! - Powiedział z błyskiem w oku, co nie świadczy o niczym dobrym.

- Plagg, o czym ty mówisz? - Zapytałem z nutą przerażenia w głosie.

- Kto mieszka za tymi drzwiami? - Powiedział i wskazał łapką na drzwi na prawo.

Uff na szczęście tylko pyta. - Bliźniaczki Mej i Rej, ale nie...- Nie zdążyłem dokończyć, że nie chciałbym mieć z nimi nic wspólnego, bo ten głupek podleciał do wspomnianych drzwi z zamiarem spenetrowania wnętrza mieszkania. - Nie, Plagg, to nie jest... - Zacząłem powoli wystraszony myślą o tym, co ewentualnie może się stać.

- Oj daj spokój, najwyżej będę musiał poudawać przez chwilę prawdziwego kota, a ty może którąś wyrwiesz młody! Później mi podziękujesz! - Przerwał mi i przeniknął przez drzwi do środka.

Cholera, błagam tylko nie to! Tylko nie te wstrętne, żmijowate suki po trzydziestce! I bez pomocy Plagga muszę się przed nimi chować!

- Aaawww!!! Jaki uroczy mały koteczek!!! - Usłyszałem pisk farbowanej blondyny, Mej.

- Co? gdzie?! Aaaa! Jaki słodziutki!!! - Dało się słyszeć rudą, Rej.

One go zagłaszczą na śmierć jak nic nie zrobię... A z drugiej strony jak zrobię, to zrobią to samo, tyle że... Ze mną.

Miraculum - Nigdy nie zapomnę cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz