Rozdział 15

87 11 30
                                    

/ Perspektywa Adriena /

Na moją propozycję dziewczyna szeroko się do mnie uśmiechneła. - Jasne, dzięki. Jesteś kochany.

Chciałbym być, ale ci tego nie powiem.

- Dla wspaniałej przyjaciółki wszystko! - Powiedziałem energicznie. - To ja już pójdę! - Dodałem zrywając się z kanapy. - Wiesz, muszę zadzwonić do Felixa! Ale spoko! Nie martw się! Ja mu nie powiem! - I jeszcze czeka mnie rozmowa z Plaggiem i... O cholera Erick! - I muszę jeszcze nakarmić kota... To do później! - Krzknąłem wychodząc szybko z jej mieszkania.

Czemu ja o wszystkim uświadamiam sobie za późno?

Nigdy nie powinienem udawać przed Biedronką Ericka.
Wtedy kiedy mówiła, że mnie nie kocha powinienem przestać robić sobie nadzieję.
Nic by się wtedy nie stało, a i tak już jej nie kocham.
W dniu w którym matka Kagami powiedziała, że jej córka zasługuje na kogoś lepszego, a sama Kagami milczała na te słowa, od razu powinienem zdać sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie.
I powinienem wcześniej sobie uświadomić że...
Że może Bridgette to nie tylko przyjaciółka.

Może gdybym spędzał z nią więcej czasu, zamiast użalać się nad sobą po każdej akcji, że tak naprawdę jestem oszustem?

Ale teraz też. Teraz też powinienem zdać sobie sprawę z tego, że mam spóźniony zapłon i tego nie naprawię. Zakochała się w moim kuzynie.

A ja obiecałem jej pomóc.
I to zrobię.

Będę najlepszą swatką o jakiej mogłaby zamażyć. Chociaż tyle mogę teraz zrobić żeby była szczęśliwa.

Ale teraz... - Plagg? Gdzie jesteś? - Odezwałem się wchodząc do swojego mieszkania.

- Jestem! - Zobaczyłem przenikające przez okno kwami.

Gdzie on był?

- Byłem u Ericka. - Powiedział widząc mój pytający wyraz twarzy.

No tak.

- Przeszło ci? - Podleciał do mnie. Chyba się martwił.

- Tak. Już dobrze... - Dzięki Bri... - To... Co powiedziałeś Erickowi?

- Nie zdążyłem z nim porozmawiać. - Odparł ze stoickim spokojem, a ja zrobiłem oczy jak spodki.

Cholera jasna! - Jak to?! Osz... Kurwa...

- Pff HA Ha ha! Ty naprawdę myślisz, że wiedzą? - Plagg wybuchł śmiechem na co ja przez chwilę zbaraniałem.

Ale zaraz potem - Ty cholerny. Tak mnie straszyć? Szlaban na camembert. - powiedziałem zaciskając usta w wąską kreskę z oczami ciskającymi w niego gromy, na co przestał się śmiać.

- Nie możesz nie dawać mi sera. - Powiedział poważnie i z pewnością w głosie. - Muszę mieć siłę żebyś mógł się przemieniać. - Skrzyżował łapki.

- Oczywiście. Ale mogę ograniczyć ci jego ilość do minimum. - Przyjąłem tę samą pozycję co on.

- Nie zrobisz mi tego. - Zmrurzył ślepia.

- Zakład? - Uniosłem jedną brew.

- Pierdol się. - Mruknął.

- Nie mam z kim.

- A ta twoja Bridgette? - Wyszczerzył się, a mi zrzedła nieco mina.

- To moja przyjaciółka. I dzięki, że mi przypomniałeś muszę zadzwonić do Felixa i go z nią umówić. - Odwróciłem się do niego tyłem i wyjąłem telefon z kieszeni spodni.

Miraculum - Nigdy nie zapomnę cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz