Rozdział 2

125 12 10
                                    

/ Perspektywa Ericka /

- Ja nie nadaję się na bohatera! - Wykrzyczałem zdenerwowany tym, że wcale mnie nie słuchała.

- Mylisz się kochanie! Jesteś miły, opiekuńczy i szczery. Czy te cechy nie należą do bohaterów? - Zapytała mnie Mariś.

- Tak, ale wiesz, że jestem niezdarą!

- Ja też byłam! Musisz tylko uwierzyć w siebie. - Położyła swoją delikatną dłoń na mojej i uśmiechnęła się ciepło.

- Marinette, proszę... Daj spokój.

- Erick, my naprawdę potrzebujemy pomocy... - Zrobiła proszące smutne oczy. - Z akcji na akcję jest coraz trudniej. Dobrze wiesz, że na chwilę obecną mogę zaufać w tej sprawie tylko tobie. Poza tym, już miałeś styczność z miraculami.

- Nie wiem czy "stycznością z miraculami" można nazwać, czyszczenie gramofonu i czasami przebywanie z twoim kwati, kławi , czy jak to się zwało, chodzi mi o Tikki. Zresztą ona chyba nie bardzo mnie lubi... - Spojrzałem w tej chwili na czerwonego stworka.

Jak zwykle o tej porze siedziała obok gramofonu wcinając ciastko z czekoladą i patrzyła się na mnie, tak jakby to, że na nią spojrzałem było dla niej obrazą.

Znaczy ogólnie nie była jakaś nie miła, ale raczej wolała trzymać dystans.

Zresztą nawet jej najlepsza przyjaciółka ma do mnie podobny stosunek... Jej przyjaciele jakby chcieli przekazać Mari, że szanują jej decyzję co do za mąż pójścia, ale jednocześnie dać do zrozumienia, że robi błąd...

Ja sam uważam, że chyba na nią nie zasługuję, ale kocham ją, a ona mnie.

- Chodzi mi o to, że wiesz o co chodzi. Nie czy używałeś już jakiegoś. - Powiedziała z poważną miną.

- Naprawdę uważasz, że sobie poradzę?

- Tak, Misiu. 

- A więc, dobrze... - Westchnąłem. - Postaram się dla ciebie być najlepszym bohaterem.

- Wiedziałam! Kocham cię, mój ty bohaterze! Zaraz ci dam twoje miraculum! - Powiedziała wyraźnie uszczęśliwiona i zerwała się od stołu idąc w stronę półki z gramofonem.

Nacisnęła jakieś przyciski i skrytka z biżuterią otworzyła się.

- Co powiesz na drugie najsilniejsze miraculum? Kotku? - Zapytała z zadowolonym wyrazem twarzy.

Czasami boję się jej gdy sobie coś wymyśli... 

Chwilę później miałem już w ręce magiczny pierścień.

Szczerze boję się go zakładać. 

Wcale nie chcę bawić się w bohatera, ale nie mogę też zawieść mojej Marinette...

Żaden ze mnie materiał na obrońcę Paryża... Ale chyba nie mam wyboru.

Jestem raczej cichym studentem, który od podstawówki boi się wdawać w jakiekolwiek konflikty, a tym bardziej bić się ze złoczyńcami.

Na moje szczęście pozwoliła mi zakładać go tylko w sytuacjach ataku akumy, a zapoznać się z moim, kwami? Tak, chyba tak to się nazywa. Mogę jutro...

/ Następnego dnia / / Perspektywa Adriena /

- Szlak, przespałem wykłady. - Powiedziałem sam do siebie gdy zobaczyłem godzinę 13:52 , ostatni zaraz się skończy, więc nie ma sensu już iść... Trzeba było nie iść do tego klubu...

Wypuściłem ze świstem powietrze z ust i poczłapałem w stronę kuchni po szklankę wody i coś przeciwbólowego.

Kac morderca nie ma serca...

Miraculum - Nigdy nie zapomnę cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz