Rozdział 12

86 10 12
                                    

/ Narrator /

Dwa dni później, w godzinach wieczornych pewna grupka przyjaciół wybierała się na wieczorek karaoke w barze...

- Oj no zakładaj tę czerwoną, czarne dżinsy, szpilki i chodź już! - Mówiła blondynka do swojej przyjaciółki, stercząc nad nią jak kat nad dobrą duszą.

- Obiecałaś. Erick też idzie. A Adrien, którego tak wielce się boisz z tą jego sąsiadką. - Wtrąciła okularnica.

- A niech was... - Mruknęła pod nosem brunetka, zakładając czerwoną bluzkę, którą chwilę wcześniej, rzuciła jej na głowę blondyna.

- Dasz radę Mariś. - Powiedziała mała biedroneczka opychając się ciastkiem i nawet nie patrząc na swoją przyjaciółkę.

A tym czasem...

- Erick, coś ty taki ponury, co? - Zagaił rozmowę Nino do siedzącego obok w samochodzie towarzysza. - Może to przez ciebie już nigdzie nie daje się wyciągnąć Marinette, co?

- Nie jestem ponury i to nie moja wina. - Burknął brunet. - Poza tym twoja laska najchętniej zamordowałaby mnie wzrokiem.

- Ej ej ej! Nie jakaś tam laska, tylko kochana dupeczka! - Powiedział chłopak rozanielony na wspomnienie swojej dziewczyny.

- A więc twoja "dupeczka"... - Kontynuował Erick, ale wściekły Nino mu przerwał.

- Tylko mi wolno tak na nią mówić!

I zapadła chwila niezręcznej ciszy. 

- Jak zakładasz maskę lepiej się z tobą rozmawia...

- Tak, jasne. - Zrobił kwaśną minę Erick.

A chwilę później do samochodu młodej Bourgoise wsiadły również dziewczyny.

- To jedziemy! - Zakrzyknęła wesoła blondyna siadając za kółkiem. 

A (jeszcze) pannę Dupain-Cheng z jakiegoś nieznanego powodu skręcało w żołądku na myśl o tym wieczorze.

W końcu miał tam być Adrien Agreste we własnej osobie. Jej wielka, dawna i pierwsza miłość.

Czy nadal coś czuła do blondyna?

Tak.

Czy sama przed sobą do tej miłości się przyznawała?

Nie.
No może trochę... W końcu on jest taki wspaniały...

Ale ona niedługo wychodzi za mąż...

Dziewczyna miała okropny mętlik w głowie i bała się, za każdym razem kiedy miała spotkać Adriena...

Tak jak i dziś.

Dlatego zawsze unikała wyjść z przyjaciółmi...

Bała się, że któregoś razu dopuści myśl, że nadal jest w nim zakochana.

Czy naprawdę kochała Ericka?

Najpierw to było zauroczenie i może pocieszenie po zerwaniu z Luką...
A potem... Potem prysło jak bańka mydlana, ale dziewczyna nie chciała być sama...
I za wszelką cenę coś, lub ktoś musiał ją powstrzymywać od uczucia do byłego modela.
Dlatego też uznała, że na siłę zrobi z niego bohatera.
Chciała bez żadnych wyrzutów sumienia mówić, że kocha Czarnego Kota...
I na jej szczęście owszem pokochała tego Kota...

Tylko, że ona nie wie, że to ten sam co kiedyś...

A w tym samym czasie i owy Kocur w dość kiepskim humorze docierał na miejsce spotkania...

Miraculum - Nigdy nie zapomnę cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz