eleven

1.4K 83 12
                                    

Camila's POV

Wstałam o 10:19. Późno, jak na mnie, ale właściwie spałam tylko trzy godziny.

Telefon się rozładował, więc podłączyłam go do ładowarki zaraz po przebudzeniu.

Według zegara w kuchni jest 10:51.

Mój wierny Iphone jest wyciszony, więc gdy biorę go do ręki i widzę kilka nieodebranych połączeń od Lauren zastygam w zdziwieniu.

W momencie, gdy chcę odblokować urządzenie na wyświetlaczu pojawia się połączenie przychodzące od samej Jauregui.

Zbieram się chwilę, rozważając za i przeciw, ale jestem ciekawa czego chce dziewczyna.

-Uff, Camila. Martwiłam się.- słyszę od razu po odebraniu.

-Za dużo się martwisz, Jauregui.- rzucam oschle, siadając sztywno na łóżku.

-Rozmawiałaś wczoraj z moim chłopakiem, prawda?- brunetka ignoruje ton mojego głosu i kontynuuje delikatnie wypowiadając słowa, jakby bała się, że mnie urazi.

-Rozmawiałaś to za dużo powiedziane, Lauren.- wymawiam jej imię z pewnym chłodem i naciskiem.

-Nie wiem jak przebiegła ta rozmowa. Tyrone nie chce mi powiedzieć.- mówi, jakby do siebie.

-Dziwne, że się nie obudziłaś.- prycham i przewracam oczami, żałując, że zielonooka nie może tego zobaczyć.

-Krzyczał? Tak bardzo cię przepraszam, Camila.- gdy mówiła końcówkę wypowiedzi jej głos lekko się załamał.

Poczułam ukłucie w okolicy serca.

-Camila? Proszę, nie rozłączaj się.- mówiła szybko i gorączkowo, jakby faktycznie bała się, że zerwę połączenie.

-Jestem.- wychrypiałam po głębszym zamyśleniu.

Usłyszałam ciche westchnienie pełne ulgi.

-Nie powinnaś się mną tak przejmować, Lauren.- kontynuuję niewzruszona.

Gdy nie słyszę odpowiedzi, tylko niespokojny oddech brunetki, dodaję jeszcze kilka zdań.

-Chodziłaś sobie po parku szczęśliwa, nie dając znaku życia.- ton mojego głosu lekko się unosi, gdy kończę wypowiedź.

-Martwiłaś się?- w głosie dziewczyny wyczuwam nadzieję.

-Nie.- odpowiadam pewnie, zgodnie z prawdą. -Przecież byłaś w dobrych rękach.- dodaję, z prześmiewczym refleksem.

-Jesteś zazdrosna?- znów nadzieja, jednak trochę zgaszona moją wypowiedzią.

Prycham, nim rzucam czymś, co zapewne zabolało nas obie.

-Jesteśmy przyjaciółkami.- mówię twardo. -Przyjaciółki nie powinny być o siebie zazdrosne, Jauregui.- kończę, akcentując jej nazwisko.

Rozłączam połączenie, nie chcąc słuchać tłumaczeń zielonookiej.

~

Wchodzę do Yolanda Cookies, posyłając uśmiech przyjaciółkom.

-Mila!- krzyczy uszczęśliwiona Hansen i zamyka mnie w uścisku.

-Hejka.- Allyson wychyla się zza lady.

-Jest Sorey? Wypadałoby ją poznać.- mówię, gdy Dinah mnie puszcza.

-Dzisiaj jej nie ma, niestety.- wysoka blondynka patrzy w stronę drzwi wejściowych. -Ale będzie Normani.- wraca spojrzeniem na moją twarz z przeogromnym uśmiechem.

our story; camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz