Camila's POV
Od mojego ostatniego spotkania, oraz jakiegokolwiek kontaktu, z Lauren minął tydzień.
Przez pierwsze trzy dni miałam nadzieję, że wróci.
Dlatego najbardziej ciche pukanie do drzwi, nawet nie moich a sąsiadów, sprawiało, że zrywałam się na równe nogi.
Natomiast najgłośniejszy szept w mojej głowie budził ze snu i pogrążał w rozpaczy.
Zwykły dzwonek telefonu orzeźwiał bardziej niż chłodny wiatr w ciepłe lato.
Jednak nic tak nie sprowadzało do rzeczywistości, jak świadomość, że z każdym dniem oddalam się od Jauregui coraz bardziej.
Siódmego dnia doprowadziłam się do stanu nienaganności i wyszłam z domu.
Miałam zamiar pojechać do najnowszego Yolanda Cookies, by odwiedzić Allyson.
Zaparkowałam na tym samym parkingu co ostatnio. Wysiadając z samochodu, rzuciłam szybkie i lekceważące spojrzenie na budynek po mojej prawej stronie.
Gdy ruszyłam w kierunku kawiarni zauważyłam z daleka biegnącą w moją stronę znajomą szatynkę.
-H-hej. Ty jesteś Camilla, prawda?- posłała mi nieśmiały uśmiech, z trudem łapiąc oddech.
-Camila.- poprawiam ją. -Ale tak, zgadza się. Skąd wiesz?- unoszę lewą brew, nie odwzajemniając śmiechu.
-Uhmm.. Tak się składa, że pracuję dla Lauren Jauregui.- brązowooka spuszcza wzrok na swoje obuwie i bawi się palcami.
-Ah i gdzie moja kultura. Jestem Keana.- podnosi głowę i wystawia dłoń w moim kierunku.
-Więc witaj, Keana.- mruczę, przyglądając jej się uważnie.
Policzki dziewczyny pokrywają się delikatnym różem, a ja śmieję się pod nosem na ten widok.
-Czym zajmujesz się w LMJ Florist's?- pytam, w końcu odrywając rękę od jej ciepłej dłoni.
-Hm.. To chyba nie jest odpowiednie miejsce na rozmowę.- Keana śmieje się cicho, rozglądając się dookoła.
-W takim razie zapraszam.- wskazuję głową wejście do kawiarni mojej przyjaciółki i czekam aż szatynka ruszy przodem.
Kobieta przepuszcza mnie w drzwiach, a ja od razu po wejściu szukam wzrokiem Brooke.
-Tu jestem, Mila.- niska blondynka wychodzi z pomieszczenia, które prawdopodobnie robi za zaplecze.
-Kim jest ta urocza dziewczyna?- pyta Hernandez, uśmiechając się szeroko do stojącej obok mnie Keany.
-Mam na imię Keana.- odpowiada kobieta, odwzajemniając gest. -Pracuję dla Lauren Jauregui.- dodaje, a uśmiech na ustach mojej przyjaciółki maleje.
-No cóż. Może usiądziecie, a ja później do was dołączę?- proponuje Allyson, nie dając po sobie poznać, że wyznanie szatynki jej nie usatysfakcjonowało.
-Jasne.- unoszę kącik ust nieznacznie i siadam przy pierwszym wolnym stoliku.
Towarzysząca mi dziewczyna zajmuje miejsce naprzeciwko mnie i wgapia się w żółty obrus na białej powierzchni stołu.
-Odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie?- przerywam długą chwilę ciszy.
-Jestem menadżerką Lauren i jej dobrą znajomą.- tłumaczy, unosząc spojrzenie, a nasze tęczówki się krzyżują.
-Skąd mnie znasz?- zadaję następne pytanie, nie odrywając od niej wzroku.
-L-Lauren o tobie m-mówiła..- zacina się speszona szatynka i z powrotem spuszcza wzrok na obrus.
CZYTASZ
our story; camren
FanfictionNie planowały być przyjaciółkami, to był przypadek. Zapewne romans między nimi też nigdy nie miał zaistnieć.