Camila's POV
Jechałam do domu Dinah, przewracając za każdym razem oczami, gdy dzwonek telefonu dawał o sobie znać.
Z moich obliczeń wynika, że jest to jedna wiadomość, może dwie, ewentualnie trzy i jedno nieodebrane połączenie, co najwyżej z pięć.
Obstawiam dwie osoby.
Allyson i Lauren.
Lub po prostu Lauren.
Zatrzymałam się gwałtownie przed wejściem do czteropiętrowego budynku, w którym mieszka jedna z moich przyjaciółek.
Wdrapałam się na trzecie piętro bloku i zapukałam do drzwi, przestępując z nogi na nogę.
-Canola!- zawołała Hansen, gdy tylko pojawiła się w progu. -Co cię do mnie sprowadza?- przepuściła mnie, teatralnie zapraszając do środka.
-Pogadać, posiedzieć, zjeść twoje banany.- mówię szybko, rozglądając się po korytarzu.
Moją uwagę przyciąga para butów, która zdecydowanie nie należy do blondynki.
-Jest ktoś u ciebie?- dodaję, gdy nie otrzymuję odpowiedzi.
-Normani.- Dinah uśmiecha się nieznacznie i spuszcza wzrok.
-To świetnie. Gdzie jest?- dopytuję, ściągając obuwie i płaszcz.
-Umm.- dziewczyna drapie się krótko po karku. -Za chwilę przyjdzie. Chodź do kuchni.- Hansen wskazuje szybko ręką wejście do pomieszczenia.
Fakt, kuchnia blondynki jest duża. Właściwie rozmiarów mojego salonu. No, ale cóż. Dinah musi mieć sporo miejsca do jedzenia, chociaż ona je w całym domu, gdzie tylko się da.
Siadam na krześle przy wysepce kuchennej i podpieram głowę na przedramionach.
Patrzę zamyślona w blat, dlatego nie zauważam przybycia Normani.
-Hej, Mila.- zaczyna łagodnie, ale ja i tak podskakuję.
-Przepraszam cię.- dziewczyna śmieje się cicho.
-Nah, to ja przepraszam. Zamyśliłam się.- tłumaczę i odwracam się w stronę dwóch kobiet.
-Mam pytanie. Głównie do ciebie, Camila, bo z Di już o tym rozmawiałam.- czarnoskóra zajmuje miejsce obok mnie.
-Więc.. słucham.- mamroczę, mając nadzieję, że brązowooka nie poruszy tematu Jauregui.
-Nie mów słucham, bo cię wyrucham.- wtrąca półszeptem Dinah, chowając się za plecami Normani.
Przewracam oczami i skupiam całą swoją uwagę na dziewczynie, siedzącej obok mnie.
-Mamy zamiar zaprosić całą naszą piątkę na jakieś spotkanie.- mówi powoli zamyślona. -W domu Lauren najprawdopodobniej..- dokańcza i obserwuje moją reakcję.
-Oh, okej. Przyjdę, jasne.- zgadzam się, jednak kieruję słowa, jakby do siebie.
-Jest 17:53. O 20:00 na miejscu. Wiesz gdzie mieszka Lauser?- pyta czarnoskóra, kierując swój wzrok na mnie.
-Nie za bardzo.- zaczynam bawić się palcami, unikając spojrzeń przyjaciółek.
-To jeszcze się tam nie pieprzyłyście?- Dinah w niedowierzaniu rozszerza powieki. -Ponoć ma wygodną kanapę.- mruczy pod nosem.
-Dinah Jane!- unosi się jej dziewczyna. -Zachowuj się, bo będziesz spać na balkonie.- zastrzega kobieta, nie odrywając od niej wzroku.
-A-Ale my nie mamy balkonu..- zaczyna zbita z tropu blondynka.
CZYTASZ
our story; camren
FanficNie planowały być przyjaciółkami, to był przypadek. Zapewne romans między nimi też nigdy nie miał zaistnieć.