Camila's POV
Wróciłam do domu gdzieś po 17:00.
Byłam okropnie zmęczona, bo spałam trzy godziny, dlatego wcisnęłam się pod kołdrę i zasnęłam.
Nie odpisałam Lauren i nie zamierzam.
Chcę choć jeden dzień przeżyć w spokoju.
Obecnie leżę w łóżku i przeglądam media społecznościowe.
Zjadłam w Yolanda Cookies, więc nie jestem głodna.
Wzdrygam się na dzwonek do drzwi.
Z początku nie wstaję, mając nadzieję, że intruz zrezygnuje i odejdzie.
Następnie, gdy ktoś zaczyna w roztargnieniu uderzać pięściami w drewno, zaniepokojona ruszam w kierunku wejścia.
Otwieram drzwi, modląc się, żeby to był tylko sąsiad, chcący coś pożyczyć.
Pistacjowy zapach.
Długie, ciemne włosy.
Lauren Jauregui.
Gdy mój wzrok w końcu trafia na jej twarz rozszerzam powieki w zdziwieniu.
Jej oczy są przekrwione, wygląda jakby nie spała dwie doby i ciągle podciąga nosem.
Patrzy na mnie, a w jej wzroku dostrzegam niemą prośbę o pomoc.
-Ca-Camila..- Lauren w końcu się odzywa, a jej głos jest wyjątkowo zachrypnięty. -Tyrone.- gdy tylko słyszę jego imię i mam ochotę sama zaprowadzić ją do windy.
Jednak widok, który mam przed sobą bardziej sprawia, że chcę ją przytulić i nie wypuszczać.
Robię to pierwsze, bo nad drugim wciąż myślę.
Brunetka wciska mi nos w szyję, a ja czuję jak z jej oczu wypływa coraz więcej łez.
Zupełnie nie wiem co zrobić, dlatego gładzę jej plecy dłonią, starając się ją uspokoić.
-Chodźmy do salonu.- w końcu decyduję się przerwać chwilę bliskości, która mimo sytuacji w jakiej jest Jauregui, była przyjemna.
Gdy idziemy głowa dziewczyny skierowana jest w dół, a moja ręka wciąż obejmuje ją w talii.
Nie chciałam jej zabierać przez stan w jakim znajduje się zielonooka. Tylko dlatego, żeby było jasne.
Siadamy na kanapie, wciąż milcząc.
Znajdujemy się w pewnej odległości od siebie, więc ciepło bijące od ciała kobiety już mnie nie dosięga.
Słyszę, jak Lauren oczyszcza gardło, zanim decyduje się zabrać głos.
-Tyrone jest zły.. na mnie.- mówi cicho wpatrzona w podłogę.
Nie odpowiadam tylko obserwuję uważnie dziewczynę.
-Twierdzi, że nie powinnam się z tobą spotykać, bo jesteśmy za blisko.. Według niego oczywiście.- brunetka precyzuje swoją wypowiedź, rzucając mi przelotne spojrzenie, ale szybko wraca do wcześniejszego stanu, jakby się mnie bała.
-A według ciebie?- rzucam, zanim zdążę to dobrze przemyśleć i od razu tego żałuję.
-Jesteśmy przyjaciółkami, prawda?- odpowiada pytaniem na pytanie, a ja czuję mały ból w sercu.
-Prawda.- ucinam szybko i zmieniam temat. -Dlaczego przyjechałaś do mnie?
-Normani jest na noc u Dinah.. nie chcę siedzieć u siebie w mieszkaniu.. nie chcę być sama.- jej głos się łamie, a w oczach znów zbierają się łzy.
CZYTASZ
our story; camren
FanfictionNie planowały być przyjaciółkami, to był przypadek. Zapewne romans między nimi też nigdy nie miał zaistnieć.