Mijały kolejne dni i noce. Popadłam (niestety) w rutynę. Wstawałam, jadłam śniadanie, szłam na lekcje, wracałam na lunch, ponownie szłam na lekcje, znowu jadłam, uczyłam się w dormitorium i na koniec kładłam się spać. Dzień w dzień. Rzadko kiedy z kimś rozmawiałam. Hannah odeszła, a nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać. Zac i ja nie rozmawialiśmy od czasu sprzeczki w Wielkiej Sali. Luna trzymała się blisko Pottera. Uznałam, że tak będzie lepiej. Tak będę mogła skupić się na nauce. Okłamywałam samą siebie, aby poczuć się minimalnie lepiej. Byłam naprawdę samotna.
Pewnego piątkowego wieczoru siedziałam w swoim dormitorium. Cały Hufflepuff świętował zwycięstwo w quidditcha w Wielkiej Sali. Przesunięto tak jak zwykle podczas takich okazji, ciszę nocną aż do godziny jedenastej. Uznałam, że należy mi się chwila relaksu i dołączyłam do świętujących Puchonów. Okazało się, że Ernie przemycił alkohol. Długo im odmawiałam, ale w końcu dla świętego spokoju uległam.
Brakowało mi towarzystwa i czułam, że rujnuję każdą znajomość. Nigdy wcześniej nie zależało mi na tym, aby ktokolwiek ze mną porozmawiał. Byłam zdesperowana i zamieniałam na przyjęciu słowo nawet z najgorszymi ofermami naszego domu. Coraz gorzej się czułam, więc więcej piłam.
Gdy impreza dobiegała końca, za pilną potrzebą wyszłam na korytarz i żwawszym krokiem popędziłam w stronę starej łazienki. Wgramoliłam się do środka, nie zdążyłam zamknąć drzwi, a za mną zdążył także wejść do środka Malfoy. Zmarszczyłam brwi i zignorowałam chłopaka, który rozzłoszczony szeptał coś pod nosem. Bardzo źle się czułam.
– To damska toaleta, wiesz? – dopytałam złośliwie, chwiejąc się na boki.
– No i? Siedzisz całe dnie w dormitorium, nie mam nawet jak cię złapać – mówił zbulwersowany. – Dlaczego nie ogłoszono jeszcze zwycięzcy wśród Puchonów? – mierzył mnie wzrokiem i oparł się o marmurową umywalkę, przy której myłam dłonie.
– Bo nikogo nie zawiadomiłam. Hej słuchajcie mam figurkę! – krzyknęłam w stronę opustoszałej łazienki, ochlapując go niechcący wodą.
– Co się z tobą dzieje? Skup się, masz z samego rana iść do Sprout i jej powiedzieć, rozumiesz? – powiedział bezsilnym tonem głosu. Wywróciłam oczami i ze wściekłości głośno wzdychnęłam.
– Denerwujesz mnie! – Usiadłam tuż przy ścianie, pozwalając zimnym ścianom przylec do moich rozgrzanych pleców. – Ciągle tylko o tej figurce mi marudzisz, a zapytałbyś się co u mnie słychać?! – spojrzałam na niego i się zaśmiałam. Zapomniałam, z kim rozmawiałam. – Zaraz zwymiotuję – wybełkotałam bardzo cicho i niewyraźnie.
– Archer, co jest z tobą dzisiaj nie tak? – Zbliżył się wolnym krokiem i stanął nade mną, a ja próbowałam wstać, chwiejąc się delikatnie, lecz nie udało mi się. – Śmierdzi od ciebie alkoholem. Następnym razem masz powiedzieć, że się urżnęłaś, zanim zacznę tracić na ciebie czas – wywrócił zniesmaczony oczami.
Złapałam go za jego ciepłe dłonie i się teatralnie uśmiechnęłam, podciągając się do góry, pomimo mojego okropnego oddechu, niestabilności i zakłopotania, pomógł mi wstać.
– Odprowadzisz mnie do domu?
– Zgłupiałaś już do reszty – prychnął i się zaśmiał.
– Powiem jej, że mam figurkę, jeśli mnie odprowadzisz.
– Powiesz? – dopytał poważnie.
– Powiem. Nawet jej to wykrzyczę! – ugięły mi się kolana i upadłam na lodowate, brudne kafelki. Czułam się sobą zażenowana. Odstawiałam cyrk, wiedząc bardzo dobrze, że narażam cały Hufflepuff, jak i własne oceny. Musiałam przestać, musiałam się opanować.
Nastała krótka chwila ciszy. Bardzo kręciło mi się w głowie, miałam lekkie nudności. Przez to, że pierwszy raz w życiu wypiłam taką ilość alkoholu naraz, przechodziłam przez to szybko, lecz okropnie.
Chłopak stał metr ode mnie i rozglądał się po przerażającym pomieszczeniu. Był trochę zakłopotany sytuacją. Uznałam, że zapewne za kilka minut zostawi mnie tutaj i pójdzie w swoją stronę, a ja jakimś cudem się pozbieram.
Nudności się nasilały. Naprawdę nie chciałam wymiotować w obecności kogokolwiek, w szczególności Malfoy'a. Chciałam się znaleźć jak najszybciej w swoim łóżku, trzeźwa, bez poczucia winy.
Po ścianach łazienki tańczyły błękitne i turkusowe odbicia wody z wanny, a z kranów głośno kapała woda. Każdy najmniejszy dźwięk roznosił się po pomieszczeniu z echem. Zamyśliłam się, próbując poczuć tajemniczy nastrój damskiej opuszczonej łaźni.
Draco zaczął do mnie mówić. Ignorowałam go. Moja twarz momentalnie robiła się gorąca, a policzki zaczynały mnie piec. Uroniłam kilka łez, a po chwili kilkanaście. Malfoy wywrócił oczami.
– Archer, musimy iść – powtarzał zakłopotany.
– Zostaję, daj mi spokój.
– Mam cię tutaj zostawić samą? Pijaną?
– Tak – powiedziałam nieszczerze.
Blondyn bez emocjonalnie spojrzał, prychnął coś pod nosem i zaczął zmierzać ku uchylonym drzwiom na korytarz. Ukradkiem spojrzałam na niego przez ramię. Dlaczego przytaknęłam? Czy moje ego było na tyle wielkie, że chciałam, aby został i mi pomógł z własnej dobroci? Idiotko, przecież on taki nie jest. Nie rób sobie nawet nadziei. Wybrałaś najgorszą możliwą osobę w pobliżu, do której mogłabyś wzdychać, powtarzał głos w mojej głowie, opanuj się, dobrze?
Dobrze, opanuje się.
Chłopak zamknął drzwi. Huk rozszedł się po całej łaźni. Spojrzałam na niego. Stał jak osłupiały. Zapewne się zastanawiał, czy dobrze robi. Po dłużej chwili ciszy odwrócił się na pięcie i posłał mi zmęczone spojrzenie, które przeszyło mój zalany alkoholem organizm.
Nie opanuję się...
Pamiętajcie o gwiazdce! To mnie bardzo motywuje!
CZYTASZ
refuge » draco malfoy
Fanfictionzbliżająca się wojna pomiędzy złymi i jeszcze gorszymi próbuje rozdzielić losy najmłodszych czysto krwistych potomków dwóch prastarych rodów. [przewidywane jest około 35-40 rozdziałów]