Rozdział 21. Lata 80. XX wieku

344 27 6
                                    

Malfoy stał w tamtej chwili pełny dumy i powagi. Wypuściłam powoli i nerwowo powietrze z ust, próbując zagłuszyć głośne kołatanie mojego serca. Nie wiedziałam do końca, czym tak naprawdę się stresowałam. Czy chciałam zostać głównym tematem plotek Ślizgonek? Jasne, że nie, ale nie chciałam zadręczać się wtedy negatywnymi myślami. Miałam w planach się zmienić i patrzeć na świat z innej perspektywy.

Tak naprawdę, jeśli Draco by o tym nikomu nie powiedział, to sądziłabym go za to, że wstydzi się nas, a szczególnie mnie. Byłam w głębi duszy szczęśliwa, że oznajmił o naszym... związku? Jeśli tak można było już naszą pokręconą relację nazwać. Cały stres zaczął ze mnie magicznie wyparowywać.

Profesor Dumbledore był bardzo zmieszany tą wiadomością. Spoglądał na chłopaka i w ciszy toczyli dłuższą chwilę bitwę na wzrok. W końcu oblał mnie swoim spojrzeniem, a ja natychmiast zarumieniona uciekłam wzrokiem po pomieszczeniu. Mężczyzna uniósł kąciki ust ku górze i cicho, lecz pogodnie się zaśmiał.

Cormac i Padma wymieniali się spojrzeniami, lecz Padma wyglądała na mniej wzruszoną sytuacją niż Gryfon. Malfoy natychmiast spiorunował go wzrokiem, a ten po oddelegowaniu dyrektora, wyszedł z jego gabinetu, kręcąc głową i wzdychając. Padma chwilę później poszła w jego ślady.

– Jeśli chcecie być w parze, to nie będę rzucał wam kłód po nogi – rzekł, oddalając się w stronę wielkiego skórzanego fotela, który stał na końcu pomieszczenia. Spojrzał na Ślizgona, który przygryzał z nerwów dolną wargę. – Możecie iść.

– Właściwie, Dyrektorze – zaczęłam mówić powoli i spokojnie, a chłopak wlepił we mnie wzrok – Zaraz przyjdę – zwróciłam się do blondyna, a potem ponownie spojrzałam na odpoczywającego Profesora. Malfoy bez namysłu opuścił gabinet. – Czy Dyrektor znał moich rodziców?

Profesor Dumbledore zamyślił się i utkwił wzrok w podłodze, marszcząc brwi. Pokręcił głową w moją stronę i ilustrował mnie zaciekawionym wzrokiem.

– Myślałem, Melisso, że twoi rodzice nie są czarodziejami.

– To moi adopcyjni rodzice.

– W takim raz.... Nie. To przecież niemożliwe – powiedział ciszej i zerwał się z fotela, zbliżając się w moją stronę. Przyglądał się, podchodząc do mnie tylko jednemu szczegółowi – mojej bliźnie na szyi. – Ale Georgia... przecież ona...

– Nie żyje? Wiem.

– Sądziłem, że nie przeżyłaś. Że ostatnim potomkiem Archerów był Felicious. – Nerwowo podszedł do obrazów i zaczął nad czymś główkować. – Ale jakim cudem?

– Nie wiem, Profesorze. Czytałam, że chwilę przed – Obniżyłam ton głosu. – morderstwem mojej matki jakaś kobieta odebrała poród.

– Nie wiesz, jak ona się nazywała?

– Niestety nie.

Nastała głucha cisza, którą co chwilę przerywały portrety dawnych dyrektorów Hogwartu. Stałam z wlepionym wzrokiem w podłogę, naciągając rękawy płaszcza.

– Znałem twoich rodziców, tak. – zaczął mówić spokojnie i powoli, dając ujść swoim emocjom i zaskoczeniu. – To byli pokojowi ludzie i bardzo szlachetni, porządni uczniowie. Twoja matka chciała wydać Ministerstwu grupę Śmierciożerców, których razem z twoim ojcem złapali, ale w końcu ich samych pojmano. Polubiłem ich. Ciągle słyszałem o ich wspólnych ucieczkach po ciszy nocnej. Profesor McGonagall i Profesor Slughorn non stop chcieli im odejmować punkty i zsyłać na zajęcia poza lekcyjne. W końcu im zakazałem ingerować w te nielegalne spotkania, aby młodzi mogli się nacieszyć swoim towarzystwem.

refuge » draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz