Rozdział 18. Lacarnum Inflamari

140 16 0
                                    

Tego samego pochmurnego wieczoru, zanim doszczętnie zrujnowałam sobie psychikę, namyśliłam się, aby napisać list. Chciałam się wyżyć i dać upust emocjom, które się we mnie narodziły – zarówno tym dobrym, jak i tym złym. Pragnęłam, aby to wszystko ze mnie uleciało, wyparowało. 

Z początku byłam bardzo zła na moich adopcyjnych rodziców, lecz zdałam sobie sprawę, że oni tak naprawdę o niczym nie wiedzieli. Prawda? Uspokajałam się, mając nadzieję, że poznali prawdę o moich nadprzyrodzonych zdolnościach i całym świecie magii wtedy, kiedy ja. 

Oderwana od ciężkiego starego biurka, znów do niego przysiadłam. Rozwinęłam czysty pergamin, a obok niego położyłam wycinek gazety, aby móc bez przerwy patrzeć na kobietę z fotografii. Wzięłam do prawej ręki pióro i zamoczyłam je w czarnym jak smoła atramencie.


Drodzy rodzice,

widzę, jak ostatnimi czasy nasze relacje się oziębiły, ale sądziłam, że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Właśnie przeczytałam w artykule o mojej BIOLOGICZNEJ rodzinie, że tak naprawdę jestem potomkiem starego rodu czarodziejów, którego ostatni członkowie zginęli z rąk czarnoksiężnika chwilę przed tym, zanim się urodziłam. Oficjalnie nikt nie wie, gdzie się podziewam, jako najmłodszy czarodziej rodu. 

Mam nadzieję, że dowiadujecie się o tym pierwszy raz, gdy czytacie ten list, lecz jeśli wiedzieliście i nie mieliście w planie mi tego powiedzieć, jestem na Was wściekła. Myślę, że Wy na moim miejscu nie życzylibyście sobie zatajania prawdy. Miałam pełne prawo znać swoją historię!

Cały czas, wypruwając sobie żyły, aby mieć jak najlepsze stopnie, aby móc dorównać czarodziejom czystej krwi, miałam w głowie myśl, że i tak jestem od nich gorsza. Że tak naprawdę jestem nikim...

Ukryliście prawdę, abym nie naciskała na poznanie biologicznych rodziców? Przecież oni i tak nie żyją

Jeśli znacie więcej faktów o moim prawdziwym pochodzeniu, jesteście zobligowani mi o nich powiedzieć! 

Odpiszcie mi jak najszybciej, lecz jestem gotowa na to, że zignorujecie ten list, tak jak ignorujecie mnie i moje uczucia od dłuższego czasu...

Mel


Przygotowałam go do wysłania, włożyłam pod poduszkę i wypruta z emocji, przebrałam się w żółtoczarną koszulę nocną. Ułożyłam się wygodnie na łóżko, nogą zrzucając z niego pergaminy i momentalnie zasnęłam.

~*~

Rankiem, kiedy obudziły mnie wrzaski Puchonek, które non stop się kłóciły, zebrałam wszystkie prace domowe, odziałam się w świeży mundurek szkolny, po kryjomu wyciągnęłam spod poduszki list do rodziców i popędziłam do wyjścia. 

Było dość wcześnie, abym zdążyła przed śniadaniem w Wielkiej Sali zanieść list do sowiarni. Na Wielkich Schodach minęłam się z kilkoma znanymi twarzami, ściskając w dłoni moją korespondencję. Przełknęłam nerwowo ślinę, gdy na samym parterze zauważyłam platynowe włosy Malfoy'a. Był zajęty jakąś starą wielką księgą i nawet mnie nie zauważył. Nie miałam czasu rozmawiać o tamtej nocy.

Nie masz czasu, czy nie jesteś po prostu gotowa? – Usłyszałam głos w mojej głowie, lecz zignorowałam go i czym prędzej ruszyłam do ogromnych drzwi. 

Wiedziałam, że nie mogłam uniknąć już do końca roku szkolnego spotkania z chłopakiem. Nie mówię, że nie chciałam go widzieć, ale nie byłam do końca przekonana, czy byłam gotowa na tak bliską relację z kimś, kogo ledwie znałam. Szczególnie że ta osoba kilka lat wcześniej zatruwała mi życie.

Na dworze było bardzo chłodno, a ja zaparcie maszerowałam w stronę Wieży Zachodniej bez żadnej kurtki czy płaszcza. Dostałam od razu gęsiej skórki. Szłam przez opuszczone błonia w stronę sowiarni, gdy z naprzeciwka zauważyłam zbliżającą się w moją stronę Lunę Lovegood.

Dziewczyna była opatulona grubym błękitnym swetrem z wyhaftowaną rybą, a twarz wraz z zaróżowionym od niskiej temperatury nosem owinęła szalikiem, który miał barwy Ravenclawu. Uznałam, że zapewne się wyminiemy, mając nadzieję, że żadna z nas się nie odezwie, lecz Luna była inna niż ja. Była dojrzalsza.

– Mel? – powiedziała półgłosem, odsłaniając twarz i tarasując mi drogę. – Dlaczego się nie ubrałaś?

– Ja tylko do sowiarni i od razu wracam – rzekłam speszona, uciekając wzrokiem.

– Mel, ja chcę pogadać. – Posmutniała i oddała mi swój gruby sweter. Z podziwem przyjęłam jej gest. Mnie nie byłoby stać na taki czyn. Sweterek był miły w dotyku, więc od razu go polubiłam.

– Luna, ja...

– Chcę cię przeprosić – przerwała mi, spoglądając w moje zielone oczy, a ja zdrętwiałam. – Kłamałam, mówiąc, że nie jesteś prawdziwą przyjaciółką. Byłam na ciebie zła, że zadajesz się z nim i że nasza przyjaźń się psuje. Pewnie w to i tak nie uwierzysz, ale boję się, że stanie ci się przez niego krzywda...

– Wierzę, że się o mnie martwisz. Ja o ciebie też, gdy widzę, w jakie niebezpieczeństwa wciąga cię Harry, ale ufam i jemu i tobie, że nic ci nie będzie, bo jesteś silną czarownicą. – Uśmiechnęłam się szczerze w jej stronę, a Luna powoli podeszła i objęła mnie, ściskając mocno moje ramiona.

– Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam. Masz prawo przyjaźnić się, z kim chcesz. Nawet jeśli ma to być Malfoy – szepnęła, wypuszczając mnie po dłużej chwili z objęć. – Muszę iść na śniadanie. Miłego dnia, Mel – rzekła radośnie, odchodząc w stronę zamku.

Pomachałam Krukonce i spojrzałam na list, który wciąż trzymałam.

Czy tego właśnie chciałam? Aby moi rodzice byli na mnie źli i abyśmy się pokłócili? Nie znałam całej historii mojego pochodzenia ani tego, jak do nich trafiłam. Wciąż wiedziałam niewiele, a postradałam zmysły, jakby co najmniej wszystko było ich winą. Nie miałam na celu wzniecić kłótni i awantur drogą korespondencyjną. To nie był odpowiedni temat na wymianę wiadomości. Musiałam się spotkać z nimi osobiście i na spokojnie przedyskutować sprawę, tak jak robią to dojrzali ludzie. Tak jak zrobiła to Luna.

Zbliżyłam się do najbliżej skały. Położyłam na jej wierzchu list, który poprzedniego dnia przepełniłam złością i zawodem, sugerując sprzecznie z moimi wartościami, że jako czysto krwista czarownica jestem lepsza od innych. Wzdychnęłam głęboko i oddaliłam się dwa kroki. Wyciągnęłam z płaszcza swoją różdżkę i szeptem, gapiąc się w kopertę, powiedziałam:

– Lacarnum Inflamari.


Pamiętajcie o gwiazdce! To mnie bardzo motywuje!

refuge » draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz