Shōto potarł ręką czoło, zastanawiając się, czy na pewno dobrym pomysłem, jest zostawianie Ashido samej, gdy on będzie musiał wyeliminować pozostałych. Jego szczerość, i realizm znów wygrały - nie wyolbrzymiał mocy swojej koleżanki, jednak też jej nie umniejszał. Kluczem do wszystkiego, było maksymalne wykorzystanie mocy dziewczyny, używając nieco manipulacji oraz oszustwa, które miało przekonać ją, że tak naprawdę to ona wykonała większość roboty.
Todoroki chciał, aby Ashido była z siebie dumna. Dlatego też, ułożył plan, idealnie dostosowany do jej umiejętności. Oczywiście, że do jego także - wbrew pozorom nie przeceniał swojego daru, wiedział, że nie jest bogiem.
Westchnął cicho, i powoli wstał z miejsca. Ustawił się w kącie klasy, i posłusznie czekał, aż Aizawa wypuści z klasy to rozdziczałe stado jego kolegów z klasy. Tak, bo godnymi naśladowania na pewno nie byli. Kaminari właśnie gonił Minę z flamastrem w ręku, Kirishima starał się uspokoić kipiącego ze złości Bakugou, a Momo wraz z Jirou zawzięcie dyskutowały o jakimś przyjęciu. Todoroki spojrzał na nich, i natychmiast pogrążył się w głębokim szoku. Nie dopracowywali planów? Nie omawiali ich dokładniej?
Teraz tylko nadchodziło pytanie, z kim jest coś nie tak. Z nim, czy z resztą klasy?
Miał wrażenie że to on traktował tą sprawę za poważnie. Ale przecież nie wymagało to od niego większego wkładu ani emocjonalnego, ani fizycznego, gdzie jest więc problem?
Wreszcie stwierdził, że po prostu mają inne zdania, co do tego wszystkiego. Cóż, bywa.
Tymczasem Bakugou, przytrzymywany właśnie przez Eijiro, krzyczał w niebogłosy, żeby go puścić. Jaki był powód tej jakże niespotykanej u niego złości? Otóż właśnie jego durni przyjaciele, a raczej przylepy które z niewiadomego powodu się na niego uwzieli, uznali za świetny pomysł, zacząć nawzajem gonić się, krzycząc "Jestem Katsuki Bakugou, zniszczę cię! Uciekaj przed moim zabójczym, bombowym flamastrem!"
Katsuki uważał za obrzydliwe, niszczenie tak jego imienia. On wcale się tak nie zachowywał. Albo zachowywał się, tylko tego nie zauważał. Dlaczego oni wszyscy nie mogli zrozumieć, że tak naprawdę chłopak wcale nie był tak zły i straszny jak im się wydawało? Owszem, mógł się zmienić, oraz powiedzieć im to sam, ale czy wtedy nie utraciłby całego tego respektu do jego osoby? Owszem, stracił go przynajmniej częściowo, odkąd trafił do jakże cudownej, najwspanialszej, i najbardziej na świecie uzdolnionej klasy 1A, ale wciąż były osoby, które wolały trzymać się od niego z daleka.
Nagle jego wzrok przeniósł się na Izuku, który chichotał pod nosem, widząc Minę oraz Denkiego. Tego było już za dużo, za dużo dla jego nerwów. Jakby dostał magicznej siły, wyrwał się Kirishimie, i podszedł do biednego Deku, który nadal bezczelnie się śmiał, nie zdając sobie sprawy, że najwidoczniej nadchodzi jego koniec.
- Deku! - wrzasnął na całą salę Bakugou, drżąc ze złości i tracąc resztki cierpliwości. Midoriya za to, jak wyrwany z transu, podskoczył, i otworzył szeroko oczy.
- Ka... Kacchan? O-oh, przyszedłeś po jakieś porady? Chcesz się czegoś dowiedzieć o Tokoyamim? - Izuku gorączkowo starał się załagodzić sytuację, choć najwidoczniej wcale mu się to nie udało, bo widząc minę Katsukiego natychmiast zaczął rozglądać się za Aizawą, którego nie dostrzegł.
A tak się właśnie składało, że postanawiając zaufać swojej klasie, opuścił ją dosłownie pięć minut temu, aby wydrukować dla nich kartkówki, które mieli pisać na następnej lekcji.
W tym czasie, Todoroki próbował zbliżyć się, i zapobiec całej tej sytuacji która za chwilę miała się wydarzyć.
Podszedł jeszcze bliżej Katsukiego, i w ułamku sekundy "związał" obie jego ręce z tyłu, co okazało się nie zbyt trafnym pomysłem. Bakugou, gdy tylko zobaczył kto przeszkodził mu w wykonaniu jego celu, zaczął krzyczeć jeszcze głośniej niż poprzednio, nakazując, aby w tym momencie chłopak go puścił.I niestety, wypuszczający z ulgą powietrze Midoriya, nie mógł cieszyć się wolnością zbyt długo, ponieważ już po chwili Kacchan wyrwał się Todorokiemu, krzycząc mu w twarz jak bardzo go nienawidzi, i znów wracając do uderzenia Izuku.
Wcześniej wspomniany chłopak, przełknął głośno ślinę, i zrobił krok do tyłu, napotykając ławkę. I kiedy już, kiedy już Bakugou miał zadać ten ostateczny, jeden cios, do środka wparował ich nauczyciel, patrząc na zamarłą w ich poczynaniach klasę.
Rozglądał się to po Denkim, aktualnie z flamastrem na twarzy Miny, to po Momo która właśnie pokazywała Jirou zdjęcia z przyjęcia, choć nie dało się ukryć, że na trójkę stojącą zresztą najbliżej drzwi, zerkał najczęściej.
Deku, przymykający ze strachu oczy, Bakugou, z pięścią centralnie nad nim, i Todoroki, chwytający go za rękaw drugiej ręki.
Katsuki powoli opuścił rękę, i głęboko odetchnął, licząc w głowie do dziesięciu. Nie ma co, ich nauczyciel ma świetne wyczucie czasu. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że Izuku magicznie zniknął z miejsca w którym stał, i aktualnie znajduje się koło Aizawy, a cała klasa dziwnie się w niego wpatruje. Nie, nie tylko w niego. Czy to możliwe...
Blondyn powoli obrócił się, widząc tak samo zdziwionego Todorokiego, i w jednej chwili, w tym samym momencie co chłopak stojący za nim, spojrzał się na rękaw, który trzymała blada, delikatna ręka. I znów, jakby ćwiczyli tą scenę, spojrzeli się na siebie.
Shōto natychmiast puścił jego rękaw, pierwszy uświadamiając sobie, jak dziwnie musiało to wyglądać. Może byłoby to całkiem normalne, że chciał powstrzymać Katsukiego przed atakiem na Midoriyę, lecz problem był w tym, że Izuku już od dwóch minut stał przy ich nauczycielu, także przyglądając się zdziwiony Todorokiemu, trzymającego drugiego chłopaka praktycznie za rękę, oraz Bakugou, który wydawał się nadzwyczaj spokojny, jak na taką sytuację.
Gdy tylko czerwonooki ochłonął, spojrzał z wściekłością na biednego, niczego nie spodziewającego się towarzysza. - Co ty sobie wyobrażasz?! Wal się! - wykrzyczał mu w twarz, nie zastanawiając się nad sensem swoich słów. Pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć, więc po prostu zbył go. Powinno zadziałać, prawda?
Na jego szczęście - tak. Klasa od razu wyluzowała się, widząc, że Kacchan znów jest sobą. Teraz patrzyli się niemrawo na Aizawę, który na zachwyconego ich zachowaniem nie wyglądał.
- Czy ktoś powie mi, co tu się do cholery dzieje?
°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-
Kobieta zamknęła książkę, uśmiechając się do swojej córki, która za to wyglądała na zniesmaczoną, oburzoną i zdegustowaną.
- Mamo! Tamten pan... Użył brzydkiego wyrazu! - wykrzyknęła w końcu, po dłuższym zastanawianiu się, jak grzecznie ubrać to w słowa.
Ku jej zdziwieniu, jej mama wcale nie zrobiła zdenerwowanej miny, i nie miała najwidoczniej zamiaru jej przepraszać, wręcz przeciwnie, roześmiała się serdecznie, i pokręciła głową. - Najwidoczniej nie jest dobrze wychowany. - odpowiedziała jedynie, i oparła się o fotel.
Tymczasem Zosia, idąc na lekcję fortepianu, zastanawiała się, dlaczego mama odpowiedziała jej w ten sposób. Zazwyczaj tłumaczyła jej wszystko, używała niezrozumiałych dla niej sformułowań.
Być może jej umysł nie był jeszcze gotowy, aby zrozumieć, że słowa jej rodzicielki miały głębsze znaczenie, niż mogłoby się wydawać.
CZYTASZ
Tylko Bajka // Todobaku
Hayran Kurgu"On nie zabił się, bo nie chciał żyć, on zabił się, bo kochał życie." -_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_- Co, jeśli wszechświat jest podzielony na milion światów, w których rozwój oraz czasem natura są nieco inne? I co, jeśli dwa takie...