Rozdział 13

691 38 4
                                    

Budzimy się z Jack'iem w swojej sypialni w Strefie. Od dawna nie spałam tak dobrze jak tej nocy. W końcu mogłam wyspać się w łóżku a nie na liściach czy zimnej podłodze. Przecieram lewe oko a potem prawe po czym wzrok przenoszę na Jack'a.

-Jak się spało, księżniczko? - jego dłoń ląduje na moim policzku, który zaczyna delikatnie gładzić, najmilsze uczucie na świecie. Uśmiecham się szeroko.

-Przy tobie wspaniale - szepcze, nasze życie się zmieni. Będziemy mogli żyć tutaj razem bez żadnych zmartwień, może nie ze swoimi rodzinami, ale przynajmniej razem. Jednak moja radość szybko znika ponieważ do naszej sypialni wpada dwóch żołnierzy i od razu wyciągają nas z łóżka, dobrze że spaliśmy w ubraniach. Jeden żołnierzy łapie mi obie ręce za plecami, nie moge się ruszyć, z Jack'iem robią to samo ale on jest silniejszy i próbuje się wyrywać.

-Zostawcie ją sukinsyny! - schodzimy po schodach w dół, nie zauważam nigdzie Lillian i Ethan'a, bardzo możliwe że już ich zabrali, ale dokąd? I dlaczego? - Gwen! - słyszę za sobą cały czas krzyki Jack'a, ale jestem tak przerażona że nie mogę się nawet odezwać, co z nami zrobią?

Wychodzimy z domu po czym skręcamy w prawo, jednak słyszę, że krzyki Jack'a zaczynają ucichać, odwróciłam się i zauważam że chłopak i inny żołnierz skręcili w lewo. - Jack!! - krzyczę najgłośniej jak tylko mogę ale żołnierz od razu mną szarpie. Co mam teraz zrobić? Rozglądam się dookoła, widzę starsze osoby, dzieci oraz ludzi trochę starszych ode mnie, którzy na mnie patrzą.

Jestem skłonna błagać innych o pomoc, ale nie wierzę że ktokolwiek nawet by o tym pomyślał, mają tutaj schronienie, jedzenie i bezpieczeństwo, napewno nie ruszyliby na pomoc dziewczynie której nie znają.

W końcu trafiamy do budynku który uznałam za szpital, od razu gdy wchodzimy do środka skręcamy w prawo a później w lewo, przed nami pojawia się pięć potężnych drzwi, które na samym środku posiadają małe kraty. Nie... Tylko nie to.

Żołnierz otwiera drzwi i wpycha mnie do prawie pustego pomieszczenia, od razu zamyka drzwi a ja biegnę w ich stronę i gdy na nie wpadam zaczynam po nich walić pięściami, nie mogą zamknąć mnie w izolatce.

-Wypuść mnie sukinsynu! - krzyczę za nim ale nawet nie odwraca głowy w moją stronę, idzie przed siebie nie zwalniając ani nie przyspieszając tempa. Gdy znika z mojego punktu widzenia odwracam się, w pomieszczeniu panuje ciemność, ale na szczęście przez kraty w drzwiach przebija się światło z korytarza więc jestem w stanie zobaczyć co znajduje się w środku.

Po prawej stronie znajduje się stare, metalowe, pojedyncze łóżko ze starym materacem, przy nim stoi mała szafka na której nic nie stoi, za to po lewej stronie znajduje się coś co wygląda jak ubikacja, poza tym, nie ma kompletnie nic. Gdy podchodzę do szafki i otwieram wszystkie szuflady orientuje się że tutaj również nic nie ma.

Czy Jack'a spotkało to samo co mnie?
A Lillian i Ethan?

Siadam pod ścianą naprzeciwko drzwi i podkulam nogi, zaraz tutaj zwariuję, siedziałam tyle dni w ciasnym domku a teraz w izolatce. Wcześniej chciałam zostać sama, mieć spokój od Ethan'a, Lillian, a nawet od Jack'a, teraz nie mogę wytrzymać przez tą samotność.

                                 *

Siedzę tutaj już dobre dwie godziny nadal nie wiedząc co się dzieje, dlaczego mnie tu zamknęli i nic ze mną nie robią? Kompletnie bez sensu. W końcu słyszę przekręcający się w zamku klucz po czym zauważam, jak potężne drzwi otwierają się, staje w nich generał w obstawie 3 żołnierzy, wstaje na równe nogi lecz nie odklejam się od ściany.

-Generale, o co tu chodzi? Gdzie moi przyjaciele? - pytam zastanawiając się czy powinnam do niego podejść czy może zostać tu gdzie stoję. Jednak to generał podchodzi do mnie bliżej ze swoim dziwnym uśmieszkiem na twarzy.

-Spokojnie dziecko, są bezpieczni. - podnosi rękę do góry na wysokość swojej klatki piersiowej, chce mnie uspokoić ale ja nie umiem być spokojna. - Są w takim samym miejscu co ty.

-Czego od nas chcesz?

-Jesteście spoza Strefy, nie wiemy kim jesteście i jakie macie zamiary. Poza tym zauważyłem że jeden z waszych miał dość poważnie zranioną nogę. Jestem przekonany że zombie są temu winne, a skoro przebywaliście z nim wirus mógł przejść i na was.

-Fakt, Ethan'a zaatakowały zombie, ale został tylko zadrapany, nie został ugryziony.

-Tak czy siak chcemy zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa w Strefie. Zostaniecie poddani badaniom.

-Badaniom?

-Jeśli je przeżyjecie będziecie mogli zostać w Strefie.

Nie wiem co na to odpowiedzieć. Jak mają  wyglądać te badania? No i o co chodzi z tym, że "jeśli przeżyjecie"?

-Zabrać ją do laboratorium - rozkaz pada z ust generała, a jego podwładni podchodzą do mnie i łapią mnie za nadgarstki, które przenoszą za moje plecy, wyprowadzają mnie z izolatki i kierujemy się na drugą stronę budynku, nagle zauważam Ethan'a którego prowadzą inni żołnierze, jest ledwo przytomny.

-Ethan?! Co oni ci zrobili? - próbuje podejść do niego ale utrudniają mi to ludzie generała, wprowadzają mnie do pomieszczenia które wygląda jak sala operacyjna. Podchodzimy do stołu na który każą mi się położyć, niechętnie to robię, jednak od razu mam ochotę uciekać stąd jak najszybciej, ponieważ żołnierze zaczynają przypinać mi ręce i nogi do stołu za pomocą grubych skórzanych pasów.

-Co wy wyrabiacie, wypuście mnie natychmiast! - niestety moje krzyki na nic się nie zdały. Zupełnie jakby nie słyszeli moich krzyków. W końcu zostaje sama w sali wraz z okropną ciszą, zaczynam się szarpać ale na marne, są zbyt grube żebym mogła je rozerwać. Do pokoju nagle wchodzi wysoki mężczyzna w kitlu oraz maską na twarzy. Napewno jest stary, ma siwe włosy, zauważam również jego pomarszczoną skórę na rękach, za to oczy pozostały młode, mają piękny zielony kolor.

-Nie zbliżaj się do mnie - ostrzegam i zaczynam się ponownie szarpać, jednak mężczyzna nie podchodzi do mnie od razu, kieruje się w stronę stolika na którym wcześniej dostrzegłam różnej wielkości fiolki i strzykawki. Zaczynam coraz bardziej się obawiać. W końcu podchodzi do mnie ze średniej wielkości strzykawką w której znajduje się zielony płyn, nie wiem co to jest.

-Ostrzegam cię nie podchodź - słyszę że mój głos zaczyna się załamywać, czuję się bezbronna. Gdy mężczyzna znajduje się już przy mnie zaczyna zbliżać się igłą w kierunku mojej żyły w lewej ręce, zaczynam w panice wiercić się i szarpać tak żeby nie mógł w nią trafić. Jednak on nagle przytrzymuje moją rękę i wbija igłę w żyłe. Przestaje się szarpać, po sekundzie czuje jakby przez żyłe przechodził mi ogień, potem ten sam ogień zaczynam czuć w głowie. Jakby ktoś rozpalił mi ognisko w środku głowy, zaczynam krzyczeć a po moich policzkach zaczynają lecieć łzy.

                               *
"Badania" trwały  dobre 3 godziny, wstrzykiwał mi różne substancje na które reagowałam inaczej. To nie były badania tylko tortury, dlaczego my? Dlatego że jesteśmy spoza Strefy? Zostaje wręcz wrzucona do izolatki, nie wstaje z podłogi, jestem strasznie słaba, lepka od potu, co gorsza nadal czuje ten okropny ogień przeszywający całe moje ciało. Teraz już wiem dlaczego Ethan tak wyglądał, musieli mu robić dokładnie to samo co mnie.

W końcu znajduje w sobie trochę siły i podnosze się, siadam pod ścianą i wyciągam przed siebie rękę w którą ten psychol wbijał tyle igieł. Zauważam czarne żyły, które rozchodzą się po całej mojej ręce aż do ramienia, wygląda okropnie.

_______________________________________
Dzisiaj troszkę krótszy rozdział, ale mam nadzieję że ciekawy 😁

The Zombie World Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz