II

7 1 1
                                    

Pierwszy tydzień ich znajomości rysował się jako kolejny, prozaiczny tydzień z życia licealisty. Pozornie nie wyróżniał się niczym. Nie to, żeby Adam spodziewał się niewiadomo czego. Właściwie nawet nie spodziewał się czegokolwiek. Kiedy w sobotni wieczór leżał z laptopem na brzuchu w ciemnym pokoju, do którego wpadało jedynie stłumione światło ulicznych latarni, i skanował facebooka w poszukiwaniu konta Siemińskiego, myślał o tym, że przeżył pasjonujący dzień, ale, prawdopodobnie, na tym sprawa się zakończy. Wspólna wycieczka była idealną okazją do zaproszenia kogoś do znajomych, ale nie równała się zawiązaniu przyjaźni. Adam to wiedział, jednak, odkrycie pierwsze – nie mógł powstrzymać zalążka ciekawości co do nadchodzących dni.

Odkrycie drugie – Aleksander Siemiński, ten Aleksander Siemiński, nie istniał na portalach społecznościowych.

Zaczął jednak istnieć w realnym życiu. Jego pojawianie się było tak śladowe, a równocześnie znaczące. Na początku podszedł do Adama, w poniedziałek, kiedy wszyscy czekali przed klasą, i zaczął mówić o wierszu – wierszach – które przeczytał. Wykład o utworach Lorda Herberta of Cherbury nie zajął mu długo, a odkąd Bałdyś nie wiedział za wiele o poezji metafizycznej, rozmowa szybko ucichła. Na pytanie, jak minął mu weekend, Aleksander tylko wzruszył ramionami z uśmiechem. I już go nie było; Adam widział jedynie powiewającą kurtkę, kiedy Siemiński zbiegał po schodach. Odprowadził go wzrokiem, notując w pamięci, żeby popołudniu znaleźć wiersz, o którym chłopak mówił najwięcej.

Później jeszcze kilka razy zdarzyły im się podobne rozmowy. Zazwyczaj krótkie, jakby w przelocie, podczas przysiądnięcia na ławce czy zatrzymania się na schodach, w momentach tak losowych, a jednak wybranych. Gdy Aleksander zdecydował, że ma coś do powiedzenia, nie widział żadnych przeszkód, aby to zrobić. Raz, w środę, w połowie lekcji historii, odwrócił się na krześle, jak zawsze siedząc w swojej pierwszej ławce, i z pełnym skupieniem wycelował zwiniętą w rulon kartką papieru w kierunku Adama. Była cała zapisana, także na marginesach; spomiędzy czarnych ślaczków wyłaniały się krótkie cytaty i dwa rachityczne rysunki. Adam nie odpisał – nie bawił się w liściki na lekcji, a już na pewno nie na lekcji historii – ale Aleksander zdawał się nawet tego nie oczekiwać, jedynie posłał mu kilka ciężkich w interpretacji spojrzeń. Dłuższy dialog odbyli na jednej przerwie obiadowej. Przeplatali tematy, na które Bałdyś również mógł wiele powiedzieć, z tymi, w których niespecjalnie się orientował; za każdym razem, gdy następnego dnia do takowych wracał, Aleksander słuchał, spoglądając na niego spod zmarszczonych w skupieniu brwi lub z cieniem uśmiechu na ustach. Te chwile poświęcone dyskusjom, w których każde słowo miało swoją wagę, potrafiącą zakotwiczyć się w krwi na następne godziny, stanowiły bijące serce pierwszych dni listopada.

Równocześnie Adam odkrył, że brakuje im w tej relacji oddechu, nie tyle spokoju, co spędzania czasu nie na porywających rozmowach, a na czymś innym, zwyczajnym mniej lub bardziej. Nie mogli nieustannie przerzucać się myślami – mogli? Zastanawiał się, czy z Siemińskim istniała kiedykolwiek możliwość wyjścia w znajomości gdzieś dalej. Gdy zaczął przywiązywać uwagę do chłopaka, uświadomił sobie, że przez te dwa miesiące wcale nie wsiąknął w którąś z klasowych grup, zawsze manewrował gdzieś poza nimi, czasami pozwalał komuś nawiązywać przy sobie proste rozmowy, czasami w ich czasie znikał z uśmiechem na ustach jako jedynym wyjaśnieniem. Zazwyczaj po prostu znikał lub korzystał z pustej pierwszej ławki jako azylu od rozgadanego tłumu. A mimo tego zawsze znalazł się ktoś gotowy spędzić z nim przerwę, dosiąść się do niego przed lekcją, zarzucić swoim towarzystwem. Co wytrwalsi próbowali zostać na stałe, ale Bałdyś nie zauważył, by komuś w rzeczywistości udało się być bliżej na dłużej. On sam w tej grupie ponad trzydzieściorga nastolatków nikogo nie nazywał przyjacielem, jednak z niektórymi ludźmi się trzymał. A „trzymanie się" najwidoczniej było tak daleko od aspiracji Aleksandra Siemińskiego, jakby go parzyło.

Neon brotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz