Rozdział 3

1K 45 0
                                    

Usłyszałam pukanie do drzwi. Leniwie się przeciągnęłam i otworzyłam drzwi, kiedy zobaczyłam stojącą za nimi dziewczynę, zaniemówiłam. Była wzrostowi podobna do mnie, miała także ciemne włosy, lecz ciemniejsze, ale coś co ją wyróżniało to te zjawiskowo piękne zielone oczy.

-Hej- usłyszałam lekko ochrypły głos.

- Hej a  ty to?- udawałam nie wzruszoną jej wyglądem, figurą, ale muszę przyznać jest cholernie  gorąca.

- No tak, jestem Lauren Jauregui, a ty pewnie jesteś Karla- powiedziała, a mi od razu mina zrzedła.

- Camila nie Karla nienawidzę mojego  pierwszego imienia-odparłam już dość oschle.  

-Dobrze zatem Camila zaczynamy pierwsza sesje, zejdź na dół- jej uśmiech dalej pozostawał taki sam.  Przeraziło mnie to, bo ja tak długo się nie uśmiecham, ale kiwnęłam głowa i poszłam za kobieta do salonu.

-Dobrze w takim razie zaczniemy od poznania się, jedno już wiem. Nie lubisz pierwszego imienia co jeszcze?-uśmiechnęła się do mnie " Boże ta kobieta się stale uśmiecha, czy z nią jest coś nie tak?"

-Hmm.. nie lubię ludzi, a w szczególności takich co się szczerzą jak głupi do sera-myślałam, że chociaż na chwile przez moja uwagę jej uśmiech zniknie, zawaha się, cokolwiek, a ona dalej z uśmiechem do mnie mówiła.

-Kontynuuj- nie wierze w to co się właśnie dzieje.

- No  mam pasje chyba z trzy, jedna to zbieranie noży. Wiesz nigdy nie wiesz, kiedy się przydadzą- uśmiechnęłam się chytrze no może jakoś ją to zniechęci- druga lubię gnębić słabszych i zabijać niewinnych-w jej oczach zobaczyłam jak by irytacje?

- A może w końcu byś powiedziała prawdę?- spojrzała na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Stwierdzam, że  te oczy są czymś niezwykłym i nie dlatego, że mi eis podoba. O boże w życiu nie będzie mi się podobała, po prostu tak mało osób ma taki odcień zieleni, taki czysty taki szmaragdowy. A może, po prostu ja tak mało osób znam?

-hm?- ponagliła, kiedy ja odpłynęłam w swoich myślach.

-A skąd wiesz, że taka nie jest prawda, możne ja lubię przemoc i znęcanie się, przecież mo...-przerwała mi co zaaa.. ughh nienawidzę wchodzenie w zdanie.

-Chyba ci nie powiedzieli, że mamy wspólna koleżankę- o rzesz, no tak ojciec wspominał...  Dinah cholera.

- No wiec, wiem co nieco np. że kiedyś śpiewałaś, pisałaś własne utwory, bo grałaś na pianinie, że kiedy ludzie wchodzą ci w zdanie tego nie lubisz, przed śmiercią twojej mamy dużo się śmiałaś, kochałaś pomagać w schronisku, miałaś dobre serce, myślałam że przynajmniej z części tego mi się przedstawisz, albo powiesz ulubiony kolor cokolwiek co by było prawda aa tu ahh... czy my naprawdę musimy się traktować jak wrogowie?- pod koniec schowała twarz w dłonie cholera.. smutno mi kiedy... ah kurwa nie ważne. Jedno jest pewne, dobra jest i bardzo się przygotowała.

- Tak jesteś moim wrogiem, bo nic mi do cholery nie jest, a ty się wpieprzasz z butami w moje życie. Nie potrzebuje się wyżalenia, nie potrzebuje kogoś kto będzie próbował wyciągnąć cokolwiek ode mnie. Ty masz mnie w dupie, ja ciebie też obie wiemy jesteś tu aby odwalić swoja robotę i koniec.- spojrzałam przez okno, nie chciałam teraz patrzeć na kobietę siedzącą przede mną. Zapewne teraz myślała co za bachor i przygotowywała się aby mnie opieprzyć.

-Nie masz prawa mówić, że mi nie zależy. Nie tylko ja ciebie nie znam, ale i ty mnie. Zostałam psychologiem nie dlatego, bo będą mi za to płacić, a ja będę tylko słuchać historyjek i tyle, zostałam nim bo ...- zatrzymała się na chwile- bo sobie przysięgłam, że będę pomagać ludziom, bo każdy potrzebuje wsparcia dlatego, nie możesz powiedzieć, że nie potrzebujesz się wygadać. Wiem, że to jest kłamstwo, bo sama kiedyś taka byłam. Uciekałam, a uwierz mi to jest głupota dlatego, jestem psychologiem. Przeszłam przez piekło i wiem cholernie wiem, że każdy potrzebuje wsparcia i pomocy choć tego nie pokazują. Nawet jak myślisz, że mi nie zależy pomyśl chociaż o Dinah na którą dzisiaj wsiadłaś, jej zależy, twojemu ojcu zależy, bo by się na mnie nie zgodził. Dinah dzisiaj mi płakała właśnie z twojego powodu, ranisz ich. Zawalcz nie dla siebie, a dla nich, dla swojej siostry, która już nawet nie przychodzi żebyś z nią pograła, ponieważ zna już odpowiedź. Zastanów się co ty niszczysz zanim będzie za późno. Nie uciekniesz od tego.- moje oczy się rozszerzyły. Mówiąc to wszystko nie patrzyła na mnie . A po wypowiedzeniu ostatnich słów wyszła, nawet nie pożegnała się z moim tata nie wzięła pieniędzy nic po prostu wyszła. Kurwa co z nią jest nie tak. Czemu musiała mnie wprowadzić w takie cholerne poczucie winy ah....

Secret of the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz