Pov Lauren
Może nie powinnam prowokować Camili, ale kiedy nadarzyła się okazja musiałam ją wykorzystać. Nigdy nie pogodziłam się z tym co zrobiła Mila i nie pogodzę. Mimo wszystko po pół godzinie, kiedy dziewczyna nie wracała postanowiłam ją poszukać. Znalezienie jej nie było trudne, ponieważ potrzebowała ciszy i spokoju, a nie znała miasta. Pierwszym miejscem do którego się udałam był dach. Strzeliłam w 10, dziewczyna siedziała na krawędzi i patrzyła na miasto. Też lubiłam tu przychodzić, ale od dnia kiedy prawie spadłam zrezygnowałam z tego miejsca. Dach był prosty, dlatego Ally z początku nie mogła uwierzyć, że prawie spadłam. Potem natomiast przypomniała sobie, że lubiłam chodzić po tej krawędzi, a nawet podskakiwać. Od tamtego dnia jestem tu pierwszy raz. Podeszłam do brązowookiej nie wiedząc co powiedzieć, natomiast ona, kiedy dostrzegła mnie jak siadałam obok od razu się spięła. Nie odzywałyśmy się dobre 10 minut, aż dziewczyna nie zaczęła mówić.
-Nie chciałam, żeby to tak wyglądało, te 3 lata temu. Myślałam, że robię dobrze. Przepraszam- westchnęła. Natomiast ja milczałam. Nie umiałam powiedzieć jej nic. Przecież nie powiem "słuchaj nic się nie stało, tylko się załamałam" , nie chciałam, żeby czuła się winna, ale też nie chciałam jej okłamywać. Dziewczyna jakby rozumiała mnie bez słów bo za chwilę zaczęła kontynuować.
-Wiem, że cię zraniłam i nie myślałam o tobie, ale dzisiaj.... widząc, że nam nie dałaś znaku życia, a Meredith jest od samego początku przy tobie poniosło mnie. Nie powinnam....- nie dokończyła, ponieważ jej przerwałam.
-Nie jest- patrzyłam przed siebie, na ciemne ulice. Kątem oka widziałam jak dziewczyna odwraca głowę w zdziwieniu.
-Hm?-dziewczyna tylko mruknęła w moja stronę, a ja wiedziałam jak teraz musi być zdziwiona.
-Te 3 lata temu zostawiłam was i Mer. Została ze mną tylko Ally i Taylor, potem pogodziłam się z rodzina, a Meredith to czysty przypadek. Po roku pojawiła się w mojej firmie, z początku miałam kłótnie gorszą niż to warte, ale potem wyszło tak, że została. Dostała pracę w mojej firmie i nie odstępowała mnie na krok. Nie wybrałam jej, to ona mnie znalazła, to ona walczyła.
-My też walczyłyśmy. Myślisz, że ciebie nie szukałyśmy?! Od rana do wieczora starałyśmy się ciebie znaleźć!!!- widziałam jak dziewczyna znowu się unosi.
-Czemu od razu się wściekasz. Nic nie powiedziałam, że wy nie szukałyście- mój głos automatycznie też się uniósł .
-Bo nie.... nie ważne okej?!- odwróciła się na pięcie i poszła w stronę schodów.
-Dla ciebie nic nigdy nie było ważne- powiedziałam to tak cicho, że byłam pewna, iż dziewczyna mnie nie usłyszy jednak się myliłam.
-Serio?! Tak o mnie myślisz?! Nie wiesz nawet jak bardzo się mylisz- widziałam w jej oczach złość, rozczarowanie, ale co dziwnego widziałam też smutek.
-Darujmy sobie kłótnie i chodźmy na imprezę Ally- zeszłam z tonu i chciałam wszystko załagodzić. Są to w końcu urodziny naszej wspólnej przyjaciółki, a że wyszło jak wyszło, to już trudno.
-Ta i co jeszcze?! Może mam sobie porozmawiać z tą kurwą, która pieprzysz?!- na jej słowa mnie zatkało. Wiedziałam, że jej nie lubi, widziałam jak rusza ją fakt mojej bliskości z Mer, ale to chyba było za dużo. Była zła i zazdrosna o mnie, ale kiedy mogła mnie mieć dla siebie, po prostu mnie zraniła.
-Nie proszę cię abyś gadała z Meredith, proszę cię tylko abyś świętowała najważniejszy dzień Allyson. Do Mer możesz się nie odzywać, unikać jej oraz traktować jak powietrze. Ona tak samo się zachowa. Bez kłótni, bez nerwów tylko spokojne i wesołe urodziny. Zrób to dla Ally.- po moich słowach dziewczyna się uspokoiła i zeszła ze mną na dół. Na szczęście mnie posłuchała i do końca nie było żadnych kłótni. Kiedy sprzątałyśmy spostrzegłam, że nie ma nigdzie ani Mer ani brązowookiej. Pierwsza moja myśl była, że się własnie kłócą, ale kiedy podeszłam do balkonu zamurowało mnie.
-Czemu dalej jesteś zazdrosna? To chyba jedyna rzecz której tu nie rozumiem.-słyszałam beznamiętny głos Meredith.
-Bo ją kocham....-z początku myślałam, że rozmawiają o mnie. Tylko przecież Camz mnie nie kocha...
-W takim razie czemu ją wtedy odrzuciłaś?- głos mojej przyjaciółki zaczął się zmieniać na bardziej zdziwiony.
-Bo się pogubiłam. Zgubiłam się dawno temu, ale Lauren była jedyną osobą która umiała powoli mi wszystko ułożyć. Niestety zakochałam się w niej, a tego nie zrozumiałam. Dopiero kiedy odeszła, lecz było już za późno.- dziewczyna westchnęła
-Nie było i dalej nie jest- w tym momencie miałam ochotę tam w kroczyć i za te słowa dać niebieskookiej popalić. Nie może jej tego powiedzieć...
-Jak to?- musiałam to przerwać zanim będzie za późno i Camila się dowie tego czego nie powinna. Dlatego szybko zapukałam i weszłam do dziewczyn.
-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam- uśmiechnęłam się jak gdyby nigdy nic.
-Widzę, że już się dogadujecie- po moich słowach widziałam jak obie dziewczyny się peszą i szybko wracają do mieszkania. Nie podoba mi się kwestia, która poruszyły w rozmowie i fakt Mer która za dużo chciała powiedzieć. W myślach miałam tylko to, kiedy wyjadą. Niestety los mnie chyba bardzo nie lubi. Kiedy tylko weszłam do domu, podeszła do mnie już mocno wstawiona Normani.
-Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzało jak trochę u was będziemy?! Ja mam urlop, a dziewczyny już wakacje. Stęskniłam się za tobą i Ally, dlatego pomyślałam z dziewczynami,że trochę tu będziemy co ty na to?-moja kochana przyjaciółka umiała mnie przyprawić o palpitacje serca. Znała już moją odpowiedź, dlatego nie czekając długo po prostu odeszła. W mojej głowie myśli nagle zaczęły szaleć. Nie bałam się Normani czy Dinah, ja po prostu nie chciałam tutaj Camili. Ta dziewczyna mogła sporo namieszać, a jak się dogada z Meredith, namiesza za bardzo. Te dwie to mieszanka wybuchowa....Z burzą emocji, które mną targały, poszłam robić wszystkim łóżka. Ja spałam z Taylor, Ally z Meredith, Mani z DJ, natomiast Camila z Chrisem. Idealne rozstawienie, niestety moja kochana przyjaciółka lubi mi robić na złość.
-Chris mój drogi, spisz z siostrzyczką, a ja z Camila. Lauren powędruje do Ally- uśmiechnęła się delikatnie.
-Mer idź spać tak jak kazałam i zero dyskusji-czułam coraz większy niepokój.
-Siostro patrz jak się pozabijają będę miała spokój przynajmniej i całe mieszkanie wolne- zaczęła się śmiać Taylor
-Tu nie...-przerwała mi Meredith, która usilnie ciągnęła mnie w stronę pokoju Ally.
-Nie pierdol tylko idź już spać- Kiedy tylko chciałam coś odpowiedzieć, zamknęła mi drzwi przed nosem. Tyle lat ją znam, że wiem, iż nie mam się co kłócić, bo nie wygram.Dlatego poszłam położyć się koło mojej przyjaciółki. Dziewczyna od razu mnie przytuliła i zasnęłam w jej ramionach.
______________________________________
Jak sądzicie jak Camila dogadała się z Meredith? ^^
Te dwie tak bardzo się nienawidzą, a dzisiaj śpią razem hm....
CZYTASZ
Secret of the moon
RomanceCamila miala 17 lat kiedy zmarla jej mama od tamtej pory nie umie sobie poradzic z zalen i zloscia. Jej ojciec probowal wszystkich metod ale nic nie pomagalo. Camila wczynala bojki pila nadmiernie alkochol i przestawala chodzic do szkoly. Po 2 latac...