Rozdział 22

725 42 0
                                    


Pov. Camila

Kiedy się przebudziłam, miejsce obok mnie było zimne. Szybko się ogarnęłam i poszłam do kuchni, gdzie zastałam uśmiechniętą blondynkę.

-Gdzie Lo?-zapytałam nalewając sobie soku do szklanki

-Wyjechała jakieś 10 minut temu. Powiedziała że musi szybko coś załatwić, ale wróci jak najprędzej.- odpowiedziała bardzo szybko

-No trudno, ej bo mam sprawę-spojrzałam niepewnie na dziewczynę przede mną

-Mhm.. co się dzieje?-uśmiechnęła się bardzo przyjaźnie

-No bo dzisiaj wieczorem tata wyjeżdża z Sofi i nie będzie ich okrągłe 3 dni-zaczęłam powoli

-Kochana czy ty zawsze musisz owijać w bawełnę? Mów prosto z mostu-przerwała mi niższa dziewczyna

-Nie mam kluczy. Podwiozła byś mnie po śniadaniu?-uśmiechnęłam się do swojej przyjaciółki

-No pewnie. Zjedz coś i ruszamy- po tych słowach nie musiała długo czekać, kiedy zaczęłam sobie robić tosty.

Po równych 20 minutach byłam już z Ally pod moim domem. Niezmiernie mnie zdziwiło, kiedy zobaczyłam pod nim samochód Lauren. Co ona tutaj robiła? Bez zbędnych domysłów zaczęłam się kierować w stronę drzwi frontowych, kiedy usłyszałam kłótnie. Wiem że nie wolno podsłuchiwać, ale coś mnie tknęło. Uchyliłam po cichu drzwi i weszłam do przedpokoju. Po delikatnym wychyleniu widziałam Lauren, która chodziła w tę i nazad po pokoju. Mój ojciec za to siedział załamany na kanapie.

-Czy ty byłeś normalny?-głos Lauren był szorstki

-Słuchaj to nie tak, ja nie ....-mój ojciec mówił przez łzy

-Ty ją wręcz podpuściłeś do zdrady!!!-zielonooka ustała na chwile kiedy mój ojciec złapał ją za rękę

-To było nierozsądne, wiem-dziewczyna przerwała mu machnięciem ręki

-Nie, ty nie wiesz, bo ona przez ciebie została zgwałcona?!-O czym oni rozmawiają, do jasnej anielki

-To nie miał być gwałt. On miał tylko Sinuhe...-nie skończył, bo zobaczył mnie wchodzącą do salonu

-Wy mówicie o mamie?-Mój głos drżał

-Camz...-zielonooka chciała do mnie podejść, ale zatrzymałam ją machnięciem ręki

-Nie podchodź, nie powiedziałaś mi o niczym-w tym momencie byłam zła. Chociaż nie znałam prawdy

-To nie jej wina, sama dopiero teraz się dowiedziała. Usiądź a wszystko ci wyjaśnię- Widziałam w jego oczach łzy

-Mów-powiedziałam głosem na tyle chłodnym na ile umiałam

-Kiedy byliśmy z twoja mama w liceum, byłem bardzo zazdrosny-mężczyzna podrapał się po głowie-Ciągle oskarżałem twoja mamę o zdradę, a ona zaprzeczała. Pewnego dnia wpadłem na pomysł by ją sprawdzić. Wywołałem kłótnie, oboje poszliśmy pokłóceni na imprezę. Mój kolega miał tylko sprawdzić czy pójdzie z nim do łóżka. I rzeczywiście po pewnym czasie widziałem ich jak szli na piętro. Żałuje, że nie podszedłem nawet, żeby zrobić awanturę tylko wyszedłem z domu. Następnego dnia unikałem widzenia się z twoja matka, ona pewnie myślała, że nerwy mi nie przeszły-mężczyzna zasiał się bez krzty humoru- Myliła się , ale ja też. Derek przyszedł do mnie po południu, graliśmy w kosza jak zawsze po imprezie. Wtedy powiedział coś co mnie wprawiło w szok. "Stary, uważaj na Kevina wczoraj ostro podbijał do twojej luby." Nie wiedział nic o planie więc tylko odpowiedziałem, że się z nim puściła na co on się spojrzał jak na debila i rzekł" Co ty pierdolisz przez cały wieczór mu odmawiała" Nie wiedziałem co powiedzieć, zatkało mnie. Pobiegłem do Kevina,a ten mi się śmiał prosto w twarz. Dosypał jej jakiś proszków i ....-przerwałam mu machnięciem ręki

-Dzięki za szczegóły, ale już nic nie chce wiedzieć Tato. A nie sorry ty nim nie jesteś-spojrzałam na niego.

Chciał do mnie podejść, ale natychmiast się odsunęłam. Rzekłam tylko że się wyprowadzam i wyszłam z domu. Lauren szła za mną i nic nie komentowała. Kiedy się odwróciłam w jej stronę, aby na nią nakrzyczeć, zobaczyłam jej smutna i przybita twarz. Nie mogłam, po prostu nie mogłam na nią nakrzyczeć.

-Wsiądź do auta i na mnie poczekaj, powiem Ally, że będziemy trochę później-powiedziałam do niej idąc już w stronę blondynki.

Ally widziała, że coś się stało, ale nawet nie pytała tylko pokiwała głowa i odjechała. Ja szybko podeszłam do auta zamykając drzwi jeszcze drżącymi rękoma

-Zabierz mnie w spokojne miejsce- to jedyne co musiałam powiedzieć, żeby Lauren ruszyła

Jechałyśmy niespełna 15 minut kiedy zobaczyłam że Lauren parkuje. Chciałam ją zbesztać, że miała wziąć mnie, gdzie jest spokojnie, a tym czasem jesteśmy w centrum miasta, ale dziewczyna nie dała mi w ogóle dojść do słowa. I tak szłam za nią schodami jakiejś klatki schodowej. Kiedy w końcu otworzyła drzwi i wyszła spodziewałam się po prostu zwykłego dachu budynku, ale to co zobaczyłam mnie przerosło. Ktoś zrobił sobie ogród na górze budynku. Było tam tak malowniczo. Zaczęłam chodzić i przyglądać się kwiatom, które były we wszystkich kolorach na świecie. Nagle poczułam oplatające mnie ramiona i wszystko nagle odeszło. Całe cierpienie, każdy najmniejszy ból wyparował. Wystarczyło jej ciało które mnie przytulało i całe zdarzenie z dzisiaj odeszło w zapomnienie. Odwróciłam się w stronę dziewczyny z delikatnym uśmieszkiem

-Dziękuję-wtuliłam się mocniej w klatkę piersiowa kobiety

-Zamieszkaj u mnie i Normani-głos Lauren był niepewny

-Co?-nie umiałam ukryć zdziwienia na taka propozycje

-Powiedziałaś tacie, że się wyprowadzasz i znając ciebie, poszłabyś do DJ lub Allyson. A u mnie i mani jest wolny pokój mogłabyś go przemeblować. Zrobić po swojemu i zamieszkać z nami- uśmiech dziewczyny był bardzo delikatny, jakby nie chciała mnie przestraszyć

-Ale wiesz to są...-przerwała mi przytulając mnie mocniej

-Zastanów się, nam nie będziesz przeszkadzała, a i tak jesteś w naszym domu częstym gościem-była taka pewna siebie i taka spokojna mówiąc te słowa

-Dobrze- uśmiechnęłam się delikatnie

Tamtego dnia nie widziałam, co przyniesie decyzja wspólnego zamieszkania. Nie wiedziałam jak dużo jeszcze się pomiędzy nami będzie musiało się wydarzyć. Jakie konsekwencje będzie miał każdy nasz ruch.

Secret of the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz