Rozdział 11

834 46 1
                                    

Obudziłam się o 8, dalej leżałam wtulając się w dziewczynę. Jak ona niewinnie wygląda jak śpi. Tak samo słodko wyglądała jak wtedy zasnęła jak wróciłyśmy z tej imprezy. Na wspomnienie tego zrobiło mi się gorąco.

"Z samochodu musiałam ją przynieść na rękach tak bardzo padnięta wtedy była ale kiedy położyłam ją na łóżku spojrzała na mnie tymi swoimi brązowymi oczami

-Proszę zostań potrzebuje ciebie- wyszeptała zmniejszając odległość miedzy nami.

-Cami ja muszę iść- próbowałam opanować rosnące w moim brzuchu uczucie.

-Mhm...jedyne co teraz musisz to być ze mną- nasze usta dzieliły milimetry, nie przepraszam nie mogę jest pijana odsunęłam się

-Chodź tu nie odsuwaj się, obie tego potrzebujemy, obie tego chcemy, chce ich posmakować- spojrzała się na moje usta a mi przed oczami mignął obraz jak siedziała na jego kolanach jak prawie z nim. Dość wyszłam. Kiedy ochłonęłam weszłam do niej do pokoju ona już smacznie spała. Była taka spokojna taka delikatna"

Chciałam wtedy aby mnie pocałowała, ale nie mogłam, nie po tym jak ja widziałam z nim. Nigdy nie będzie moja. Tamtego dnia spędziłam cały czas na plaży ta piosenka... była o niej. Normani nie wie że już za późno na zakochanie a raczej zauroczenie. Dawno mnie oczarowała ta dziewczyna, ale się nie przyznam. Pomogę i odejdę, dam radę to nie miłość, nie zabije mnie. Zaczęłam do niej coś czuć nie wiem nawet kiedy ale tamtej nocy przy jej łóżku z obrazem tego faceta jak ja dotyka, zrozumiałam że jest mi bliska, zbyt bliska. Wyswobodziłam się delikatnie z jej uścisku i wyszłam na świeże powietrze ono zawsze mi pomaga. Taylor jak ona wyrosła, moja mała Tey, wczoraj jej głos jej wzrok to wszystko było inne niż 6 lat temu czy jak ostatni raz ją widziałam 3 lata temu. Wczoraj jej wzrok nie wyrażał skruchy, złości on był zrezygnowany. Po co podeszła skoro i tak wiedziała że nic nie zdziała? Ona dawno wybrała, przekreśliła mnie zresztą nie tylko ona. Siedziałam na schodach i myślałam kiedy poczułam na sobie jak ktoś przytula mnie od tyłu nakładając na mnie koc. Camila usiadła za mną wtuliła się w moje plecy.

-Lepiej ci dzisiaj ? - jej głos był spokojny

-Mhm...-była za blisko mnie nie mogłam powiedzieć nic bo wiedziałam że mój głos zadrży najpierw musiałam się uspokoić

-o której dzisiaj jedziemy?- czułam jak zaciska ręce na moim brzuchu, nie chciała wracać wiem

- po obiedzie ale w ten weekend weźmiemy ze sobą przyjaciół. w szkole macie długi weekend a ja wezmę urlop i przyjedziemy tu na tydzień co ty na to?

-Ty-ty so-bie żartujesz- odsunęła się ode mnie i kiedy odwróciłam głowę patrzyłyśmy sobie w oczy

-Nie , jeżeli się będziesz trzymać się umowy i będziemy robiły postępy to czemu nawet tu co weekend nie przyjeżdżać z przyjaciółkami? albo na wakacje można tu przyjechać albo możemy gdzieś wyjechać poza miami, trzymaj się tylko planu i mnie słuchaj a będziesz miała wszystko czego zapragniesz- oj gdybyś była moja to byś była traktowana jako księżniczka po chwili poczułam jej głowę w zagłębieniu szyi i mocno oplatające mnie ręce

-dziękuję,za to że o mnie walczysz za wyjazd ,za wszystko jesteś cudowna- uśmiechnęła się

-dla ciebie wszystko malutka- o kurwa powiedziałam to na głos lecz ona nie zareagowała tylko mocniej się we mnie wtuliła

- camila a co do wczoraj-zamknęłam oczy to dalej boli

-cii.. Lo będziesz w stanie to mi powiesz powoli tak jak ze mną dobrze?- jej uśmiech był zniewalający taka Camille chce mieć, a nie ta buntującą ,zraniona dziewczynę

-dobrze- przytaknęłam i przytuliłam się do dziewczyny.

Po śniadaniu poszłyśmy się przejść na plażę

-Lauren zawsze powtarzasz że przeszłaś piekło, c-czy to co czułaś te złe emocje minęły?

-Cam one nigdy nie miną ty je po prostu zaakceptujesz pogodzisz się z nimi, ale jeżeli one sprawiły że twoje serce bolało nie pozbędziesz się ich aczkolwiek zaakceptujesz.-spuściłam głowę zawsze czuje ból kiedy oni się pojawiają nie można przed tym uciec

-mhm..-odpowiedziała jakby nad czymś myślała

-ale co do ciebie postaram się żeby było inaczej, postaram się żebyś znowu była szczęśliwa nie ważne ile mi to zajmie czasu i co będę musiała dla tego zrobić- spojrzałam w jej brązowe oczy. mogłam w nie patrzeć godzinami widziałam w nich emocje jakich jeszcze u nikogo nie widziałam. Czy były złe? Hmm...nie do końca to była mieszanka wybuchowa, nadziei smutku i radości oraz czegoś jeszcze ale ostatniej emocji nie umiałam rozpoznać.

-Lauren wiesz że jesteś najukochańszym człowiekiem chodzącym na tej ziemi- uśmiechnęła się i ruszyła dalej idąc plaza a kiedy do niej dołączyłam splotła nasze dłonie razem.

-Na tej a to są jeszcze inne na których są lepsi powiadasz?- zaczęłam się śmiać do czego ona się dołączyła. Pochodziłyśmy jeszcze śmiejąc się i żartując aż nadszedł czas obiadu i powrotu do domu. Droga minęła nam w ciszy bo brunetka zasnęła.

-Camz jesteśmy w domu- zaczęłam ją lekko szturchać

-Mhm ja nigdzie nie idę- powiedziała zaspana

-Camz czas już wysiadać-spojrzałam się na nią

-Lolo ja chce spać- no nic nie zostało mi jak tylko wziąć ją na ręce i zanieść co też uczyniłam. Kiedy była już na moich rękach bardzo się przestraszyła od razu zaczęła po mnie krzyczeć po czym wtuliła się w zagłębienie mojej szyi i pozwoliła się zanieść. Jej tata nawet nie skomentował naszego zachowania odłożyłam ją na łóżko i wróciłam do domu.

Secret of the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz