one.

2K 199 110
                                    













JUST LIKE A MOVIE!
*:・゚✧*:・゚✧

act three.
chapter one: hello again.














"MAMO, STOP." will strzepnął dłoń swojej mamy z jego ubrania. "wszystko będzie okej." dodał. joyce jednak nie za bardzo mu wierzyła.

"ale słońce, jesteś pewny? nie chcę, żeby dzieci śmiały się z ciebie, bo wróciłeś szybciej z wycieczki," powiedziała, przez co will westchnął. wrócił do domu tylko dwa dni wcześniej niż inni, to nie koniec świata. gorsze było to, 'przez co' musiał wracać.

atak paniki i zemdlenie na pewno nie zadziałało dobrze na jego serce i psychike. nienawidził tego, że był taki wrażliwy. zrobił sobie postanowienie, że tego dnia nie będzie reagował na żadne komentarze od innych uczniów.

"tak. jestem pewny, mamo." westchnął po raz kolejny. dopiero wtedy wypuściła go z domu.

chłopak szedł spokojnie w stronę szkoły, bo na rower było już za zimno. cieszył się jednak chłodnym powietrzem, które orzeźwiało jego ciało. to na pewno pomogło mu w uspokojeniu się.

nie trwało to długo, bo gdy wyszedł na normalną ulicę, zobaczył tam chłopaka. i to nikogo zwykłego - był to mike wheeler, który wyglądał lepiej niż zwykle. swoje dłonie miał schowane w kieszeni i jego włosy zostawały rozwiane przez delikatny wiatr, jaki został zapowiedziany poprzedniego dnia. will nie mógł powstrzymać od uśmiechu na twarzy. nawet nie pomyślał czemu brunet miałby tam być.

"will?" byers spojrzał mu w oczy, gdy zatrzymał się niedaleko. przełknął swoją gulę w gardle, dalej zostając cicho. "chciałem cię przeprosić za zachowanie el na wycieczce. moje też," powiedział, spuszczając na chwile wzrok.

"jest okej, to nie twoja wina, że zemdlałem." skłamał. oczywiście, że to była też jego wina! ale will przecież tego nie powie.

"była moja. mogłem po prostu wcześniej powiedzieć el, że chcę z nią zerwać, a nie się z tym ciągnąć. tobie też mogłem już wcześniej powiedzieć, że mi się podobasz." will prawie zakrztusił się powietrzem. że niby co? podobasz? - pomyślał i poczuł się tak, jakby miał znowu zemdleć, ale uprzednio dostać zawału. "to nie jest żart." mike ponownie zwrócił na siebię uwagę. "kiedy dowiedziałem się, że to ty dałeś mi te karteczki, to zacząłem o tym wszystkim myśleć. potem po prostu mnie to uderzyło i bałem się do tego przyznać." wytłumaczył.

will dalej był cicho. nie miał pojęcia co powiedzieć. to w końcu jego crush odwzajemniał jego uczucia. jego crush! było to dla niego nierealne i po prostu zaciął się, patrząc się w jego oczy. oh, te czekoladowe oczy, przez które się w nim zakochał. znaczy - polubił.

"jeśli już tego w moją stronę nie czujesz, to jest w porządku. przecież nie mogę cię do niczego zmusić." mike chciał już odejść, ale mała dłoń byersa zatrzymała go przed tym. will sam nie wiedział czemu to zrobił. przecież nie wiedział co powiedzieć.

"odwzajemniam," odezwał się cicho, ale na tyle głośno, żeby wheeler go usłyszał. to spowodowało jego wielki uśmiech.














AUTHOR'S NOTE |
wstawiam wam tak "wcześnie", bo
wróciłam z polski i niby jestem
zmęczona, ale CHCĘ WSTAWIĆ .

JUST LIKE A MOVIE! BYLEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz