Rozdział V

1.8K 109 11
                                    

     Wchodząc do pokoju nie spodziewał się zobaczyć tego, co zobaczył. Był pewien, że zobaczy wilczka, jednak zastał... pustkę. Idealnie posłane łóżko, poukładane rzeczy, które dał mu, żeby miał w czym spać, oraz ubrania, które miał wczoraj na sobie z karteczką, żeby bardzo podziękował swojej gospodyni w jego imieniu i zwrócił jej rzeczy. Kovu czuł niemal namacalny ból, kiedy widział to. Był wściekły. Na siebie, że pozwolił mu odejść i uciec, oraz na niego, że podkulił ogon i po prostu spieprzył, zamiast być mężczyzną i stawić czoło problemowi, jaki się pojawił. Postanowił, że nie będzie go szukać na siłę. Jeśli Ali będzie chciał, to wróci i porozmawiają. Sam miał na głowie pilnowanie całego stada i wszystkie obowiązki z tym związane.

~*~ 

     W nocy wymknął się z jego domu, jak ostatni tchórz, jednak nie potrafił tam wytrzymać sam. Może i zachowywał się właśnie jak mały szczyl, który trudne sprawy rozwiązuję za pomocą ucieczki, jednak... potrzebował się zobaczyć z żoną. Ona jako jedyna znała go, rozumiała w zupełności, nie oceniała go za jego pozycję w hierarchii watahy. Nad ranem był u podnóża góry, w swojej watasze. Przełknął boleśnie ślinę. Dopiero do niego dotarło, że Nil pewnie strasznie się o niego martwiła, gdy nie wrócił te parę dni temu. Nerwowo zaczął się rozglądać po domach i zaułkach, jednak nie widząc żywej duszy, ruszył nieco pewniej przed siebie.
     Wszedł do domu ze spuszczoną głową, podkulonym ogonem i stulonymi uszami. Nie wiedział jak wytłumaczyć kobiecie swoją kilkudniową nieobecność. Z ciężkim sercem ruszył cicho do kuchni. Zajrzał niepewnie się wychylając i dostrzegł kobietę siedzącą do niego bokiem i pijącą kawę, jednak pomimo wszelkich pozorów spokoju, zauważył, że dłonie jej się lekko trzęsły, ogon był sztywny, a uszy postawione do góry, były wyczulone na nawet najmniejszy szmer, jaki do nich dochodził. Z gulą w gardle wszedł nieco głębiej do pomieszczenia i stanął, czekając na naganę. Patrzył na nią spode łba, przepraszając wzrokiem. Ta jednak jakby go nie zauważyła, dalej siedziała w jednym miejscu i patrzyła w jeden punkt. Postanowił dać o sobie znać, cicho odchrząkając, co spotkało się z natychmiastową reakcją kobiety.

     Spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili rzuciła się na niego przytulając mocno. Przez kilka dni, zachodziła w głowę, co się mogło stać z omegą. Wyszedł na spotkanie z obcym dla niej lwem, jednak kiedy nie wracał, miała najgorsze scenariusze w głowie. Strasznie się o niego martwiła, nie mogła spać w nocy, swoim betą zleciła przeczesać najbliższe tereny wokół ich miasta. Nie wiedziała co ma zrobić, ani gdzie szukać. Do miasta lwów również wysłała ekipę poszukującą, jednak nikt nic nie wiedział o omedze, która przywędrowała do nich. Teraz... teraz kamień z serca zszedł jej zupełnie. Ali wrócił cały i zdrowy, a przynajmniej w tej jednej chwili nie zauważyła u niego żadnych urazów fizycznych. Ale po tym jak ten się trząsł, czuła, że coś się stało. Odsunęła się od niego trochę i spojrzała w jego przepraszające oczy, na co uśmiechnęła się dobrodusznie. 

     - Prze-eprasz-szam, że nie dawał-łem znaków ż-życia... - jąkał się przez emocję rozpierające go od wewnątrz, oraz ze strachu, że Nil będzie na niego zła, jednak patrząc w te jej kochane i wyrozumiałe oczy wiedział już, że bać się nie musi.

     - Nie przepraszaj, nie masz za co. Fakt, strasznie się martwiłam o ciebie przez te kilka dni i powinnam ci przywalić, ale przełóżmy to na inny raz, kiedy bardziej sobie nagrabisz. Teraz chodź i opowiedz co się stało... i nie mów mi że nic, bo w to nie uwierzę, jesteś zbyt roztrzęsiony - dodała, kiedy ten już otwierał usta, aby zaprotestować. Posadziła go na jednym z krzeseł barowych, samej siadając obok i złapała go za rękę. - Powiedz co się stało...

     Dobre piętnaście minut zajęło mu opowiedzenie wszystkiego. Nie chciał pominąć żadnego szczegółu, bo jeśli nie teraz, to później by je z niego wyciągnęła. Kiedy mówił o tym, co działo się w sypialni między nimi, rumienił się strasznie, jednak łzy, nie przestawały delikatnie spływać po jego piegowatych policzkach. Nie wiedział, co teraz zrobić, jedyne na co potrafił się teraz wysilić, to płacz. 

This night | omegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz