Rozdział II

3.1K 150 33
                                    

     Po tej nocy Ali jeszcze długo nie mógł ochłonąć. Gdy wrócił do domu, Nil wypytywała go o wszystko. Twierdziła, że nigdy nie widziała go w takim stanie... oczywiście pozytywnie. Jasnowłosy jednak nie powiedział jej za dużo, ale jego oczy zdradziły kobiecie wszystko. Postanowiła jednak milczeć, dopóki ten sam nie wpadnie na odpowiedź.
     Kilka dni później czarnooki czekał niecierpliwie, aż zajdzie słońce. Kovu przysłał mu wiadomość, że musi mu coś powiedzieć, a on nie wytrzymywał już tej niepewności. List dostał dwa dni temu i od tej pory chodził cały zdenerwowany tym co może usłyszeć, a za razem był cały w skowronkach, gdyż chciał ponownie zobaczyć mężczyznę. Mimo wszystko nie spodziewał się niczego nadzwyczajnego. Nil oczywiście dalej milczała na temat jego dziwnego zachowania i nie miała zamiaru niszczyć mu przyjemności z odkrywania, że to właśnie miłość. Niekiedy takowa przychodzi znienacka i trzyma w swych objęciach na prawdę długi czas. Miała nadzieję, że Ali znajdzie miłość w tym mężczyźnie i będą razem.

     - A co jeśli ma złe wieści? Przecież nie wyraził się w żaden sposób o tym, co chce mi powiedzieć. Czy to będą szczęśliwe wieści, czy wręcz nie bardzo. Boję się - Ali chodził w kółko już dobre dziesięć minut bredząc coś niby do żony, a jednak do siebie. Zjadały go takie nerwy, że omal nie zemdlał, albo przynajmniej nie zamknął się w pokoju płacząc w kącie.

     - Spokojnie, na pewno nie wzywał by cię, gdyby nie chciał. Znacie się jedną noc, nie panikuj tak. Lepiej usiądź i odetchnij, bo za chwilę ducha mi tu wyzioniesz - powiedziała uśmiechnięta kobieta.

     - Łatwo ci mówić... - chłopak przygryzł jeden że swoich palców. W aktualnym stresie nie czuł nawet bólu spowodowanego coraz bardziej wbijającymi się zębami w skórę.

     Nadeszła upragniona pora. Pełen niepewności ruszył w wyznaczone miejsce, tam, gdzie się poznali. Gdy tam dotarł, nie zobaczył go nigdzie i zaczął się zastanawiać czy czegoś nie pomylił, albo co gorsza, czy Kovu nie zakpił sobie z niego. Zaczął się miotać, chodząc to w jedną, to w drugą stronę, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. W pewnym momencie stanął na skraju urwiska, a delikatny wiatr rozwiał jego długie włosy, których wyjątkowo nie spiął dzisiaj w kucyka. Chciał wyglądać dla niego jak najlepiej. Wpatrzył się W wielki księżyc, który był tejże nocy w nowiu. Ten widok napełnił jego serce szczęściem niewiadomego pochodzenia, oraz chęcią śpiewania. Skoro i tak czekał na niego, to... czemu nie?
     W nocnej ciszy rozbrzmiał piękny, ciepły głos. Nie śpiewał słów. Te były niepotrzebne. Sama melodia, która wydobywała się z jego gardła, tworzyła coś cudownego i wzruszajacego na wskroś.

     Akurat doszedł na miejsce, gdy usłyszał niebiański głos. Nie miał pojęcia kto tak pięknie śpiewał, gdyż krzaki zasłaniały mu postać. Zaczął myśleć, że jakaś wilczyca musiała zabłądziła i zawędrowała aż tutaj, jednak sprawa rozwiązała się, gdy wyszedł na polanę i dojrzał... go. Jego serce zabiło nieco mocniej, gdy tak na niego patrzył i słuchał jego śpiewu. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął się powoli zbliżać do niczego nie świadomego wilka.

     Zastrzygł uszami, gdy doszedł do niego dźwięk szelestu trawy. Przestał śpiewać i obrócił się powoli przestraszony, że to może nieprzyjaciel, jednak uspokoił się, gdy dojrzał Kovu. Uśmiechnął się lekko i stanął do niego przodem. Stulił uszy i podwinął ogon w geście uległości.

     - J-już się bałem, że n-nie przyjdziesz - uśmiechnął się delikatnie i podrapał w lewe ramie.

     - Ależ skąd. Myślałem, że zamiast ciebie śpiewa tutaj jakaś wilczyca. Nie spodziewałem się, że tak pięknie śpiewasz - i właśnie w tym momencie zauważył jak piękny i uroczy jest Ali. W tym świetle księżyca, widział jego delikatny rumieniec. Po chwili patrzenia na jego twarz zauważył pewien chyba dość istotny szczegół... ta piękna twarz... była teraz wykrzywiona w niezbyt zadowolonym grymasie. Nie był jednak pewny co mogło go urazić. - Stało się coś mój drogi?

This night | omegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz