Rozdział VII

1.7K 109 7
                                    

     Nie mogąc już słuchać tej kobiety wybiegł czym prędzej z tego domu, o którym nie chciał już nigdy więcej myśleć. Gdy znalazł się za drzwiami i chciał już zbiegać ze schodów, zrobiło mu się słabo, a jego ciało uderzyła fala gorąca. Czas rui... czemu teraz? Czemu tutaj? Nie wiedział. Jedyne co zarejestrował, to ból, gdy jego ciało spadało po schodach w dół. Otworzył oczy, a świat stał się jedną, wielką karuzelą, przez co zrobiło mu się aż niedobrze. Chciał się podnieść i uciekać stąd jak najszybciej, jednak gdy próbował unieść swoje ciało z ziemi, wszystkie jego mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Był bezradny w aktualnej sytuacji, nie miał jak uciekać, a co dopiero się bronić w razie czego. Nawet nie wiedział jak bardzo jego strach był uzasadniony.
     Nie minęło wiele czasu, kiedy to wokół niego zaczęło się zbierać coraz więcej lwów, przyciągniętych tu zapachem, rozbudzającym ich żądze oraz zmysły. Stawali wkoło bezbronnej omegi, planując atak. W końcu jednen z nich, który nie mógł już wytrzymać, złapał białowłosego i podnosząc do góry, zaciągnął go do małego zaułka, obok domu ich alfy. Rzucił chłopakiem o ścianę i nie mogąc pochamować swojej żądzy, zaczął go rozbierać, rozrywając przy tym jego ubrania. Gdzieś tam z tyłu głowy słyszał płaczliwe błagania młodego wilka, aby zaprzestał swoich czynności, jednak nie zwracał na to uwagi. Po niedługim czasie w jego ślady dołączyli też inni, pozbawiając Aliego ubrań, oraz wydobywając z jego gardła krzyki bólu, gdy zaczęli wchodzić w niego na przemian.

     Wyszedł z łazienki po około trzydziestu minutach. Z ręcznikiem na ramionach, oraz szarych dresach na biodrach, wszedł do salonu i spojrzał na swoją narzeczoną z nieukrywaną niechęcią. Po jego nagiej skórze na klatce piersiowej przeszedł dreszcz, spowodowany zimnym podmuchem wiatru. Nie zauważył jednak co mogło być tego przyczyną. Wszystkie okna były zamknięte, a drzwi nie widział. Spojrzał ponownie na Jess z niemym pytaniem w oczach, mając nadzieję, że ta rozświetli nieco jego umysł. Ta jednak jak na przekór usta miała zamknięte, czyli zupełnie inaczej niż przeważnie, dzięki czemu stwierdził, że z taką jej wersją mógłby się ożenić. Nie zawracała by mu przynajmniej głowy pierdołami. Po kolejnej cichej minucie, nie wytrzymał i podszedł do niej.

     - Co się stało, że taka cicha jesteś? - zaczął, choć owa cisza ani trochę mu nie przeszkadzała. Wiedział jednak, że skoro zdarzyło się dla niego takie szczęście i coś zamknęło jej usta, to musiało się coś zadziać, co najprawdopodobniej nie będzie dla niego miłą wieścią.

     - Był tu ten... omega - powiedziała z obrzydzeniem. - Mam nadzieję, że już nigdy się tu nie pojawi.

     Jego serce stanęło na chwilę, gdy Jess wspomniała o Alim. Był pewien, że to o niego chodzi kobiecie. Żaden inny omega, do którego mogłaby być tak negatywnie nastawiona nie mógł się tu pojawić. Tylko po co? Zaczął się bać o młodego wilka, tym bardziej, że nie widział go tutaj. Do jego nozdrzy doszedł nagle bardzo silny zapach. Zapach, który już raz czuł, ale teraz był kilka razy silniejszy. Zbladł na twarzy. To mogło znaczyć jedno. Ali. Groziło mu niebezpieczeństwo.

     - Gdzie on jest? - zapytał jej z wypranym z emocji głosem. Musiał wiedzieć. Musiał iść do niego. Musiał go ochronić i przeprosić.

     - A co cię to kotku interesuje? - w jej głosie dało się wyczuć podejrzliwość, jednak po chwili przybrała wielki uśmiech na twarzy. - Chcesz go ukarać za wkroczenie do naszego miasta?! - zaskrzypiała z wielkim entuzjazmem wymalowanym na twarzy.

     - Gdzie. On. Jest? - zapytał ponownie, ledwo się powstrzymując, żeby nie wybuchnąć.

     - Nie wiem. Wybiegł z domu, słyszałam tylko jakiś huk. Pewnie spadł ze schodów - wzruszyła ramionami, zupełnie nie przejmując się czy chłopakowi mogło się coś stać.

This night | omegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz