27. Mroźne wyrzuty sumienia i Wzgórze Zegarmistrza

3.2K 294 208
                                    

     — Ustawcie się, mamy niecały tydzień, a ukłony u was są karygodne! — Pani Linde poluzowała gorset, który zaczął ją lekko uwierać, po czym oparła się o fortepian. Liam przełknął ślinę i uniósł na nią oczy, lecz zaraz wrócił do swych nut. Czuł, jakby ktoś kłuł jego palce po opuszczkach, gdy dotykał kolejnych klawiszy. Ruby tańcząca obok niego z Gilbertem sprawiała, że czuł wokół siebie delikatny zapach bezy. Róż. Słyszał trzepot motylich skrzydeł. Otulony delikatnością, stąpał po dźwiękach, a ona zdawała się fruwać przy nim. Dlaczego więc nie mógł jej złapać? 

     Cole zdecydował się towarzyszyć znów Józi, która zaszczycała go swą paplaniną o włosach i oczach Billy'ego. Wysłuchiwał tego cierpliwie, oczami wodząc za Anią Shirley, niepewnie trzymającą drżące dłonie Karola. 

     Sloane czuł strach. Pierwszy raz od dawna jego serce dygotało w klatce piersiowej, bojąc się zabić mocniej. Nawet palce Ani splecione z jego dłonią nie dawały mu zwykłego ukojenia. Wszystko zdawało się go obserwować. I wszyscy. Poczucie winy wzmagało się z każdym spojrzeniem na Gilberta, który wysłuchiwał zdawkowych zdań Gillis. Blondynka co chwila tuliła się do niego, ucieszona ponowną jego obecnością przy sobie. Karol przełknął tylko ślinę i spróbował skupić się na Ani. 

     — Niepokoi mnie nieobecność Diany — powiedziała Shirley sama do siebie. — Ona nigdy się nie spóźnia, przecież pani Barry by ją za to zganiła. Och, gdzieś jest moja bratnia dusza, czuję się tak samotna, gdy nie ma jej przy mnie. Nie ma nic gorszego niż samotność, wtedy serce tak marznie, gdy nie ma ciepłych słów drugiej osoby. A na co komu zamarznięte serce?

     Karol tylko przełknął ślinę, przypominając sobie jak zostawił na wpół żywego Gilberta na śniegu. Coś w środku nim zatelepało, tak, że pomylił kroki, co pani Linde skwitowała fuknięciem. Wyprostował się więc i starał się prowadzić Anię w walcu, jednak nie wychodziło mu to tak dobrze jak wcześniej. Gdy Gilbert kaszlnął, Karol prawie się przewrócił. Wyrzuty sumienia uderzały w niego chłodem tamtej nocy. 

     — Karolku, co z tobą? — Pani Małgorzata była wyraźnie zawiedziona. — Ślub za chwilę, a ty mi tu takie rzeczy... — Cmoknęła z dezaprobatą — I ten gorset, święci pańscy, jak ja to wiązałam!

     Ania spojrzała przelotnie na Gilberta, a ten uśmiechnął się, spoglądając ponad głową Ruby. Po chwili oboje spuścili wzrok, udając, że walc jest jedynym, czego potrzebują do życia.

     A przecież było wiadome, że potrzebowali siebie. 

     ***

     Diana Barry rozejrzała się po miejscu, do którego przyprowadził ją Jerry. Przejmujące zimno objęło jej ciało tak, że zadygotała i zaczęła żałować, że nie wzięla z domu grubszego płaszcza. Nie było jednak na to czasu — wyszła z Sosnowego Wzgórza niewiele myśląc. Jej ojciec najpewniej chodził teraz wściekły po domu, a matka piekliła się nad filiżanką herbaty. Z przykrością stwierdziła, że jej zniknięcie najprawdopodobniej dotknęło jedynie Minnie May, która przeżuwała nad stołem mdłe herbatniki, maczając je w cukrze, gdy ojciec nie patrzył. 

      Gdy ona myślała nad tym, co dzieje się w domu, Baynard chodził tu i tam, oglądając maleńki, opuszczony dom na skraju jednego ze wzgórz. Ponieważ Avonlea leżało na małym trójkątnym półwyspie wrzynającym się w zatokę św. Wawrzyńca i z obu stron otaczała je woda, każdy, kto chciał tu dotrzeć lub stąd wyjechać, musiał podążać drogą prowadzącą na wzgórze. Tych wypukłych form terenu było tu na pęczki, więc młody parobek miał w czym wybierać. Uznał więc, że najbezpieczniejsze będzie Wzgórze Zegarmistrza, owiane w Avonlea dość smutną legendą. 

zatańczysz, Shirley? | 𝐀𝐧𝐧𝐞 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐚𝐧 𝐄 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz